18.08.2019

Od Lucasa CD Annabelle

Cała sytuacja wydawała się dla niego absurdalna. Już od samego początku wiedział, że kapitan nie ma zamiaru dawać im wsparcia. Z góry spisał całe przedsięwzięcie na straty. Informacja, że mają na uporanie się ze wszystkim tylko dwa tygodnie, nie sprawiła, że poczuł się lepiej. W milczeniu przypatrywał się przez chwilę, stojącej przed nim dziewczynie. Brunetka z tajemniczym uśmiechem czekała na jego odpowiedź, co tym bardziej nie nastrajało go pozytywnie. Jej osoba napawała go pewnego rodzaju niepokojem. Nadal zastanawiał się nad tym, jak niedawno poznany wampir trafił na jego osiedle. Jednak to nie miało teraz znaczenia. Annabelle miała rację. Skoro mieli ze sobą pracować, musiał jej zaufać i chociaż spróbować nawiązać nić porozumienia.
- Rzadko kiedy, niedawno poszukiwany przestępca, nachodzi mnie pod domem. – Zauważył, krzyżując dłonie na piersi.
- Hej. Tylko nie przestępca. To był akt samoobrony. – Odpowiedziała, udając oburzenie.
- Niech Ci będzie… Jestem nawet skłonny sądzić, że to prawda. W każdym razie… Co masz na myśli, mówiąc o integracji zespołu? – Zapytał, opierając się o stojący za nim blat.
- Oczywiście musimy się lepiej poznać, a ty trochę wyluzować.
- I na czym ma to polegać? Bo zgaduję, że masz już jakieś propozycje. – Stwierdził, patrząc na nią wyczekująco.
- Oczywiście. – Zaśmiała się. – Ubierz się jakoś ładnie, dzisiaj wychodzimy na miasto. Skoczymy do klubu, czy tam baru, trochę się zabawimy. – Oznajmiła, nie pytając się go o zgodę. Mężczyzna już chciał zaprotestować, ale z drugiej strony on sam nie miał lepszego pomysłu.
- Niech będzie. Gdzie się spotykamy i o której?
- Przyjedź po mnie o 19. – Odpowiedziała po chwili zastanowienia i podała adres, a raczej nazwę skrzyżowania, na którym będzie czekać. – Skoro wszystko mamy już ustalone, będę lecieć. – Oznajmiła, kierując się w stronę wyjścia. – Nie przejmuj się, trafię sama. – Dodała, machając mu na pożegnanie. Lucas patrzył, jak ta odchodzi, czując pod skórą, że ten wieczór nie będzie należał do spokojnych. Westchnął cicho i po zabraniu wszystkich potrzebnych mu rzeczy ze swojego biura, udał się do wyjścia. Skoro na razie nie musiał zajmować się żadnymi zgłoszeniami i papierami, mógł równie dobrze przez resztę dnia skupić się na wymyśleniu planu działania. Póki co niezbyt wiele wiedział na temat organizacji, z którą przyjdzie im się zmierzyć. Wszystko spowodowane było tym, że same Sopp zbyt wiele nie był w stanie się dowiedzieć. Miał nadzieję, że to się zmieni. Brunetka wiele ryzykowała, zgłaszając się do nich, więc był pewny, że informacje, jakie posiada, muszą być bardzo wiarygodne. W zamyśleniu opuścił posterunek. Dochodziła już prawie dziesiąta. W powietrzu dało się wyczuć zbliżający skwar. Nadeszło lato, a razem z nim upały. Powolnym krokiem ruszył przed siebie. W tak piękną pogodę większość ludzi nie zamierzała siedzieć w domu, toteż na ulicach był dość spory ruch, a okoliczne lodziarnie cieszyły się dużym zainteresowaniem. Jego wzrok mimowolnie wędrował ku obleganym lokalom. Nie mogąc się oprzeć wizji słodkiego ochłodzenia, wstąpił do jednej z nich. Kolejka na szczęście dość szybko się zmniejszała. Gdy przyszła kolej na niego zamówił trzy gałki lodów o smaku pistacji, sorbetu truskawkowego oraz stracciatella. Zapłacił za zakupiony deser i dorzucając napiwek uprzejmym pracownicom, opuścił budynek. Zanim dotarł do domu, po lodach nie było już śladu. Z ulgą wszedł do klimatyzowanego mieszkania. Luna jak zawsze pełna energii zaczęła witać się z nim już w drzwiach. Poklepał ją po łebku i powoli przeszedł do kuchni. Z ulgą zajął miejsce przy stole, kładąc na nim wypełnioną po brzegi torbę z dokumentami. Większość z nich dotyczyła skąpych ustaleń dotyczących grupy przestępczej, która przez najbliższe dwa tygodnie, miała zajmować jego umysł. Pozostałe natomiast dotyczyły tego, co udało mu się znaleźć odnośnie do Annabelle. Oczywiście tego także nie było zbyt wiele. Nie zastanawiając się dłużej, zaczął przeglądać po raz kolejny wszystkie kopie, robiąc przy okazji własne notatki. Jego myśli cały czas krążyły wokół tajemniczej kobiety. Mimo że podświadomie czuł niepokój, widząc ją, to jednocześnie był jej ciekaw. Nie często zdarzało się, by policja wiedziała tak mało o człowieku. Musiała bardzo dobrze się ukrywać, a przynajmniej swoje dotychczasowe działania. Miał nadzieję, że w czasie dzisiejszego spotkania dowie się czegoś więcej o swojej tymczasowej współpracowniczce i przy okazji może uda mu się przekonać co do niej. Zanim się obejrzał, na zegarku wybiła szesnasta. Przygotował skromny posiłek dla siebie i podał Lunie karmę. Nie śpiesząc się, zebrał wszystkie papiery, niechętnie przyznając przed sobą, że na zbyt wiele mu się to nie przydało. Nadal nie był w stanie wymyślić skutecznego planu działania, szczególnie że nie wiedział jakie informacje posiada Annabelle. Wziął szybki prysznic, by nieco się odświeżyć. Po krótkich poszukiwaniach, na wieczór wybrał standardowo czarne spodnie, dopasowaną białą bluzkę oraz skórzaną kurtkę. Na szczęście wiedział, gdzie znajduje się ulica, którą podała mu dziewczyna, to też nie musiał tracić czasu na wyszukiwanie jej. Zabrał wszystkie potrzebne mu rzeczy i po upewnieniu się, że niczego nie zapomniał, wyszedł z mieszkania, zamykając je na klucz. Nie miał zbyt wielkiego wyboru, jeśli chodziło o transport, to też od razu podszedł do zaparkowanego przed budynkiem motoru i uruchomił maszynę. Powoli skierował się w stronę bramy, skąd z piskiem opon ruszył w umówione miejsce. Zaparkował niedaleko pasów dla pieszych. Zegarek wskazywał, że ma jeszcze jakieś dwadzieścia minut. Wolał jednak być za wcześnie niż się spóźnić. Nie tolerował, gdy ktoś nie przychodził na czas i tak samo nienawidził tego u siebie. Spokojnie czekał na nadejście brunetki, wpatrując się w zamyśleniu w przechodzących ludzi.


Annabelle?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics