20.08.2019

Od Kangsoo CD Liama

O bogowie.
Niepewnie zaczął się zbliżać do chłopaka, mocno ściskając w dłoniach ucha torby. Szedł dość wolno, ale nieco przyspieszył, uznając, że nie powinien się ociągać. Jak tak obserwował siedzącego na ziemi chłopaka, doszedł do wniosku, że raczej już nie musi obawiać się, że ten znów zaatakuje... Chociaż co on tam mógł wiedzieć, ciężko mu było przyglądać się, kiedy tamten był zupełnie pozbawiony ubrań. Co prawda, nie było to dla niego jakoś szczególnie niezręczne, w końcu to była osoba płci męskiej, ale to był pierwszy raz, kiedy widział kogoś nago poza sobą, więc mimo wszystko gdzieś tam czuł się nieswojo.
Potrząsnął delikatnie głową. Postanowił wziąć pod uwagę fakt, że chłopak znajdował się w o wiele gorszej sytuacji od niego i czym prędzej mu pomóc.
Stanął tak, by zasłonić ten niecodzienny widok możliwie jak największej ilości osób, po czym położył torbę na ziemi. Kucnąwszy, otworzył ją, mówiąc:
- Wybierz coś i ubierz się.
Przysunął torbę nieco bliżej chłopaka, gdy nagle tamten się wzdrygnął, unosząc rękę jakby chciał za chwilę zaatakować. Kangsoo usłyszał za sobą niskie powarkiwanie. Odwrócił głowę, spojrzał na smoka, który naprężył mięśnie, gotowy do skoku. Zmierzył go wzrokiem. Poniekąd zachwycał go ten widok. Wspaniałe stworzenie o skrzydłach wyglądających niczym wszechświat, zachwycające a jednocześnie groźne. Mógłby tak na niego patrzeć godzinami, ale pokręcił głową, skupiając się na tym, co w tym momencie było najważniejsze. Uniósł nieco prawą rękę, jak gdyby tym jednym gestem chciał powstrzymać gada przed ruszaniem się i zmusić do siedzenia w jednym miejscu. Nie teraz, nie chcę, by jeszcze bardziej się wystraszył.
Dobrze, ale jak coś się zacznie dziać, od razu wkraczam do akcji - usłyszał nagle w swojej głowie.
Na chwilę zamarł. Dopiero po kilku sekundach rozpoznał głos i przypomniał sobie, że wcześniej Liam zrobił to samo. Czyli to tak było, kiedy ktoś się z kimś porozumiewał telepatycznie. O ile to była telepatia. Bo mogła istnieć jeszcze jakaś inna zdolność, podobna, ale nie do końca...
Mniejsza.
Powrócił wzrokiem na chłopaka, dalej wystraszonego i dalej będącego w pozycji gotowej do ataku. Jakiś czas przyglądał się jego twarzy, a następnie zaczął przeglądać ubrania w torbie. Chwilę później wyciągnął czerwony T-shirt. Rozłożył go, zmierzył uważnie wzrokiem, po czym spojrzał na nastolatka.
- Czerwony to chyba twój kolor - powiedział spokojnie. - Ubierz to.
Chłopak popatrzył na koszulkę, potem na dłonie Koreańczyka, które nieco drżały. Kangsoo zauważył to, wziął głęboki wdech, próbując się całkiem uspokoić. Spokój. Spokój. Ta, sytuacja ta jest strasznie niezręczna i trzeba przyznać, że się trochę boję, ale muszę zachować zimną krew.
Skinął głową na T-shirt, zachęcając chłopaka do wzięcia go. Ten patrzył to na niego, to na ubranie, zdenerwowany jak i upokorzony. Musiał powoli wracać do siebie, skoro przybrał minę, jakby żałował wszystkiego, co zrobił. Kangsoo uśmiechnął się do niego. Przełożył T-shirt do lewej ręki, prawą znów zaczął przeglądać zawartość torby, gdy nagle usłyszał:
- Nie jesteś człowiekiem.
Zastygł w bezruchu, otworzył szeroko oczy. Spojrzał na nastolatka, nie ukrywając zaskoczenia. Skąd on wiedział? Moc smoków? Może wyostrzone zmysły? Cokolwiek to było, miał nadzieję, że tamten nie wiedział, kim dokładnie był.
- Nie jestem - rzekł z nutą niepewności w głosie. - Dlatego powinieneś mi zaufać, bo nie jestem jak oni. - Ruchem głowy wskazał mundurowych, którzy cały ten czas stali kawałek dalej i zmieszani patrzyli na to wszystko.
Żeby nie dać po sobie poznać swoich uczuć, powrócił do grzebania w torbie w poszukiwaniu jakichś spodni, które by w miarę pasowały do koszulki. Tymczasem nastolatek mierzył go wzrokiem z góry na dół, aż wreszcie sięgnął po T-shirt, mówiąc cicho:
- Zaufam ci, bo masz przyjemny zapach.
O, zaufał i rzucił komplementem...
Czekaj, co?
Podniósł wzrok na niego, z trudem ukrywając szok i częściowy strach. Ta wypowiedź... Ona... Nie miał pojęcia jak zareagować, nie wiedział nawet, co to dokładnie znaczyło. Momentalnie w jego głowie pojawił się wizerunek wielkiego latającego gada, mówiącego: Mmm, masz przyjemny zapach. Ledwo powstrzymał się przed odskoczeniem od chłopaka, który zdążył zabrać mu T-Shirt. Cały czas po umyśle krążyły te dwa słowa, które przyprawiały go o dreszcze. W duchu błagając, by nie znaczyło to nic złego, wyciągnął z torby czarne shorty.
- Nikt mi jeszcze nie powiedział, że mam przyjemny zapach, ale dziękuję za ten komplement - powiedział wolno, bacząc na każde słowo.
Dał chłopakowi shorty, tamten przyjrzał im się uważnie, po czym zapytał:
- A bokserki?
- W tej sytuacji bokserki nie są takie ważne - odpowiedział Kangsoo, udając, że to pytanie nie było wcale złe.
Choć to Liam poprosił go, by mu dał torbę z ubraniami, Kangsoo pomyślał, że mimo wszystko pełne ubranie nie jest aż takie ważne (to znaczy chciał, by nastolatek zabrał Liamowi możliwie jak najmniej ubrań). Bo... Bo... Ta sytuacja była na tyle dziwna, szalona i niecodzienna, że bokserki dla tego chłopaka powinny być najmniejszym zmartwieniem. I... to wszystko już przerastało Koreańczyka, który liczył na spokojny dzień...
- Czyli co, ty nie nosisz bokserek?
Kangsoo zmrużył oczy. Spokój. Oaza spokoju, szum wody i cichy szelest liści palm.
- Noszę, ale zauważ, że twoja sytuacja jest inna niż moja i...
- Dawaj bokserki.
Szum wody i cichy szelest liści palm.
- Nie mamy czasu, dlatego po prostu...
- Bokserki - warknął chłopak.
- A czy to twój rozmiar?!
Wyciągnął czarne bokserki, rozciągnął je na przed oczami chłopaka najbardziej jak mógł. Tamten przybrał trudny do określenia wyraz twarzy, spojrzał na ubranie.
- Ani nie masz odpowiednio szerokich bioder, ani odpowiednio dużego członka, by ci nie spadały - powiedział zirytowany Kangsoo. - Nie wystarczą ci za duże spodnie i T-shirt?
Bogowie, co ja mówię?
- Albo wiesz co, masz je. - Rzucił mu bokserki. - Nie obchodzi mnie, co ci się stanie, za dużo emocji na dziś. Po prostu się ubierz i oszczędź ludziom bólu oczu.
Nastolatek cicho przełknął ślinę, jednak zaczął się ubierać. Kangsoo chwilę na niego patrzył, gdy ten miał już na sobie spodnie, wstał i wziął do rąk torbę. Podszedł do smoka, w pewnym momencie się zatrzymał. Wziął głęboki wdech. Gdzieś tam czuł pewną obawę przed sporym stworzeniem, ale powtarzał sobie, że choć znał Liama niecały dzień, wydawał się on być dobrą osobą i nie powinien się go bać. Gdyby był złą istotą, raczej by nie pomógł Sopportare. Ostrożnie położył torbę na ziemi.
- Wybrałem dla niego ubrania, które nie wyglądały na drogie ani szczególnie cenne - rzekł w miarę spokojnie. - A przynajmniej mam taką nadzieję. Jeśli jednak dałem mu coś, co dla ciebie dużo znaczy, to przepraszam. Mogę zaraz mu je zabrać - dorzucił.

Liam?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics