30.08.2019

Od Ashtona CD Eliotta

O bogowie, o bogowie.
Tylko ta myśl obijała się o mentalne ściany w umyśle Ashtona, gdy cała akcja niszczenia bariery rozgrywała się przed jego oczyma. Nie wiedział, czy powinien zareagować, czy raczej stać jak ten idiota w miejscu, wpatrując się w płonącego Eliotta. To był głupi pomysł. Cholera, głupi!
Gdy tylko ciało muzyka zaczęło przegrywać ze złośliwą grawitacją, czarownik zebrał się w sobie i podbiegł do towarzysza, klękając przy nim i kładąc głowę ogara na swych kolanach. Spanikowanym wzrokiem wodził po jego sylwetce, szukając widocznych obrażeń czy poparzeń. Nieprzyjemny zapach benzyny drażnił nos młodzieńca, który to, po upewnieniu się, że blondyn nie wykrwawi się na oczach Crowleya, drżącą ręką odgarnął włosy z czoła Elly'ego.
— Eliott.. Na Samaela i wszelkie diabły Geocji... Nie powinieneś.. — Ashton przerwał, gdy poczucie winy ścisnęło mu gardło — Nie powinienem cię o to prosić. Kurwa, nie powinienem ci sugerować, abyś się podpalał po tak krótkim czasie!
— Będzie dobrze.. — powiedział cicho, jakby na płytkim wydechu jasnowłosy, próbując się uśmiechnąć. Był wyraźnie wyczerpany. Kto wie, co się działo wewnątrz ciała młodzieńca, gdy Ash tylko trwał jak słup soli, nie wiedząc, co ma zrobić. Tak bardzo chciał pomóc towarzyszowi, ale wyrzuty sumienia nie pozwalały mu na zrobienie czegokolwiek konkretnego. Zwłaszcza, że jego jedyne na wpół świadome myśli uciekały w złą stronę. Niestety, najlogiczniejszą w tym wypadku.
— Tak bardzo cię przepraszam — Chłopak przesunął dłoń na klatkę piersiową ogara, drugą ręką gładząc ostrożnie jego włosy. Może i przesadzał. Zapewne Eliott po dłuższym odpoczynku doszedłby do siebie, bez całej zabawy w magię czy przenoszenie. Ashton jednak nie myślał do końca trzeźwo, zaślepiał go żal, poczucie winy i obawa, że kolejna osoba, jaka stała się dla niego ważna, zniknie bezpowrotnie. Odejdzie, zostawiając czarownika samego.
Spomiędzy palców Crowleya wpierw wydobyła się typowa dla młodzieńca granatowa energia, jaka wkrótce rozjaśniła się, ostatecznie przyjmując prawie błękitną barwę. Czując nieprzyjemne pieczenie, a później także i trudny do opisania ból w ręce, brunet przygryzł wargę. Nie powinien używać białej magii, przestrzegali go przed nią zarówno nauczyciele, jak i pobratymcy. Nie było innej opcji. Nie widział żadnej.
Ogar spiął się pod wpływem leczniczej energii, wkrótce wydając z siebie ciche westchnienie ulgi. Zamknął nawet oczy, oddając się odprężeniu. Ashton dopiero po dłuższej chwili cofnął zaczerwienioną dłoń, poruszając odruchowo palcami, jakby miało to usunąć nieprzyjemne mrowienie. Jeszcze raz przyjrzał się Eliottowi, po czym przeniósł ich do pokoju nastolatka. Od razu spróbował wstać z łóżka, lecz zachwiał się, gdy magiczne konsekwencje tak dalekiej podróży postanowiły dobić go dodatkowo. Dlatego stanął parę kroków od leżącego na pościeli blondyna, czekając, aż będzie w stanie ruszyć się bez większych problemów. W tym czasie jego umysł wytworzył zwodniczą, podszytą stresem iluzję nieprzytomnego muzyka, na którego ciemnowłosy przeniósł zaszklone spojrzenie.
To przeze mnie to się stało, pomyślał, po czym starł ostrożnie kciukiem samotną kroplę spod oka, gdybym zrobił to inaczej... Dlaczego muszę wszystko niszczyć?
Przypomniał sobie ponownie swych rodziców, jakich napotkał w Zaświatach. Przez swe samopoczucie, wbrew sobie zaczął się przekonywać, że to z jego powodu ci nie żyją. Że to on jest źródłem wszelkich problemów, nawet tych najbardziej wymyślnych i nieprawdopodobnych.
— Tak mi przykro — Crowley pochylił się nad młodzieńcem, a następnie pocałował go długo w czoło, przez co parę łez zniknęło w jasnych włosach — Już nigdy nie pozwolę ci cierpieć. Nie z mojej winy, Elly...

Eliott? ^-^

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics