16.08.2019

Od Manon CD Connora

     Ich ucieczka niestety nie skończyła się powodzeniem. Byli już tak blisko, tak blisko wyjścia i wolności, ale oczywiście coś musiało pójść nie tak. Oboje stracili przytomność prawie od razu po natknięciu się na strażników. Manon odzyskała ją jako ostatnia, gdyż kiedy jej powieki się uniosły, Connor był już w jakiejś części wybudzony. Dziewczynę bardzo wszystko bolało i nie mogła się ruszyć w czym w sumie nie ma nic dziwnego. Z drugiej strony nawet jakby była oswobodzona i tak daleko by nie zaszła. Była zwyczajnie wycieńczona, chociaż musiała przyznać, że chłopak miał gorzej. Wisiał przykuty do ściany, a na jego klatce piersiowej dało się zauważyć dziwny znak. Manon miała przed oczami rozmazany obraz więc nie była w stanie stwierdzić co przedstawia. Dokładnie obejrzała bruneta w poszukiwaniu większych obrażeń i zatrzymała się na obolałej twarzy, która ukazywała również wielki smutek. Dziewczynie odruchowo po policzku spłynęła łza.
- Przepraszam Manon - odparł bardzo cicho, a jego smutna mina była przeszywająca - Tylko jedna może wyjść stąd żywa.
-  Nie, damy radę wyjść stąd oboje - szarpnęła za zapięcia nie mogąc pozwolić mu mówić w ten sposób, gdyż bała się wtedy jeszcze bardziej.
- Nie, nie damy - jęknął z żalem, po czym szybko spojrzał w stronę wejścia do ich lochu.
Chwilę później weszli przez nie opancerzeni umarli i tylko porozumiewawczo po sobie spojrzeli. Dziewczyna cicho przełknęła gulę jaka od dłuższego czasu znajdowała się w jej gardle i skuliła się na krześle. Nie wiedziała do czego zaraz dojdzie, ale wiedziała, że na pewno nie będzie to coś przyjemnego. Po jakimś czasie usłyszała pierwszy krzyk Connora spowodowany torturami za pomocą magii tych stworów. Blondynka na ten widok tylko głośno krzyknęła, a z jej oczu polały się łzy. Nie mogła nad sobą zapanować nawet kiedy i ona poczuła pierwsze ukłucie w brzuchu. Miała wrażenie, że przeszywają ją wielkie sople lodu i zostawiają w jej ciele dziury. Cała się trzęsła i rzucała. Przeżyła jeszcze wiele okropnych czynów i nie miała nawet jak sprawdzić co u Connora, gdyż jeden z umarłych zablokował jej pole widzenia. Mogła tylko modlić się żeby wyszedł z tego cało. Był silny i bardzo wytrzymały, więc musiał to przeżyć. Nie miał innego wyboru. Tortury zapewne trwały kilkanaście minut, ale dziewczynie zdawały się trwać parę bolesnych godzin. Myślała, że ten koszmar nigdy się nie skończy, do czasu podwyższenia jej poziomu bólu, po którym nastał głośny ryk przypominający warczenie. U jej przyjaciela coś się musiało dziać i to zdecydowanie niedobrego. Wychyliła się lekko żeby go ujrzeć, ale wtem cały budynek zaczął się trząść. Zimny pokój wypełniło dziwne światło i nagle nastała przeszywająca cisza. Nie trwała ona jednak długo, gdyż zaraz nastąpił głośny wybuch, a co było potem nikt już nie wiedział. Na pewno nie Manon, której krzesło się wywróciło, a ona sama uderzając głową o zimny kamień straciła przytomność.
     Pierwszy raz od bardzo dawna poczuła przyjemne ciepło. Nie wiedziała skąd pochodziło i czemu ją zaszczyciło, ale było jej dobrze. Co prawda nie mogła ruszyć żadną kończyną, a oddychanie sprawiało jej lekkie trudności, ale udało jej się chociaż uchylić powieki. Powoli rozejrzała się po dziwnym i małym, ale przytulnym pomieszczeniu, w którym pachniało ziołami i jakby spróchniałym drewnem. Odwróciła głowę żeby zobaczyć skąd dochodzi przyjemne ciepło i okazało się, że pochodziło od Connora, na którego torsie miała przedtem ułożoną głowę. Mimo bólu zerwała się jak poparzona zaraz żałując tej decyzji. Złapała się za brzuch, który obwiązany był sztywnym bandażem. Dostrzegła, że była w samym staniku i spodniach, a jej ciało przyozdabiały przeróżne okłady i opatrunki. Connor również był opatrzony i wciąż spokojnie odpoczywał. Nie miała pojęcia jak się tu znaleźli ani kto okazał się tak dobroduszny, ale była szczęśliwa, że przeżyli. Nie byli już skuci ani męczeni, więc nie obawiała się już co będzie dalej. Przeczesała włosy, które swojego stanu niestety nie zmieniły i wciąż były splątane, po czym zatrzymała spojrzenie na twarzy bruneta. Była spokojna i widać było, że już nie cierpi. To teraz liczyło się dla niej najbardziej. Uśmiechnęła się lekko i położyła ponownie tym razem w pewnej odległości od chłopaka i cicho westchnęła czekając na jego przebudzenie lub na powrót kogoś, kto ich uratował.

Connor?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics