16.08.2019

Od Liama - Event

- Widziałaś?
Po drugiej stronie linii zapadła cisza, przerywana od czasu do czasu szumem wiatru. Siostra musiała stać na zewnątrz. A więc widziała. I również była zaniepokojona.
- Te chmury nie wróżą nic dobrego - mruknęła w końcu Ana. Brzmiała na zamyśloną. Zdecydowanie, podobnie jak ja, martwiła się. Znając ją, już zdążyła przybrać gadzią postać i zbadać sprawę z powietrza. Chociaż jej następne słowa zaprzeczyły moim przypuszczeniom. A mnie jeszcze bardziej zaniepokoiły. - Sopp u mnie było. Zabroniło mi się wtrącać. Nie... nie mogłam tam polecieć.
To nie mogło znaczyć nic dobrego.
Następnego dnia dostałem wiadomość. Czekała na mnie w sklepie, w rękach zaniepokojonego Cole'a.
Koperta ze znakiem niedźwiedzia zawierała tylko poglądowe informacje o tym, co się działo. A także polecenie, by następnego dnia stawić się w Emerald Academy na spotkaniu nadzwyczajnym, na którym miano podać pozostałe informacje.
Zakląłem cicho. To zdecydowanie nie wróżyło nic dobrego.

~•~

Po przemówieniu dyrektora szkoły, w sali zapanowało zamieszanie. W kącie z tyłu sali dostrzegłem Anę z Archerem. Siostra patrzyła tępo przed siebie. Westchnąłem. Podobne sytuacje nigdy nie wpływały na nią dobrze. Trochę żałowałem, że nie przydzielono nas do jednej grupy, bo dawno nie mieliśmy okazji walczyć ramię w ramię. Poza tym, w obecnym położeniu, nie byłem w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa...
Jedyna nadzieja w tym, że nie przegnie. Bo beze mnie w pobliżu, jej ogień może stać się zgarożeniem dla wszystkich w promieniu kilkunastu kilometrów - w lesie ogień szybko się rozprzestrzenia.
Porzucając dalsze rozmyślania, doszedłszy do wniosku, że co ma być, to będzie, wyszukałem wzrokiem Kangsoo, którego kojarzyłem jako jedynego ze swojej grupy. Pomyślałem, że wypadałoby w sumie obmyślić strategię, poznać kompanów... Jak się okazało chwilę później, inicjatywę przejęła białowłosa kobieta, która zebrała w okół siebie resztę grupy. Każdy pokrótce wyjaśnił, na czym polega jego zdolność, a gdy nadeszła moja kolej, rzuciłem z ramionami założonymi na piersi.
- Skoro już wszyscy jesteśmy ze sobą szczerzy, to co mi tam - posłałem białowłosej zawadiacki uśmiech, za co zostałem obdarzony morderczym spojrzeniem przez mężczyznę, który stanął u jej boku. Westchnąłem w duchu. Zapowiada się ciekawie. - Jestem drakonidem. Jeśli nie wiecie, o co chodzi, mogę dodać tyle, że po przemianie przypominam smoka. Jestem tylko nieco mniejszych gabarytów - wytłumaczyłem. - Ponieważ żywioł, którym się posługuję, jest raczej średnio niszczycielski, preferuję walkę w gadziej postaci - przemienię się, gdy tylko rozpocznie się walka, albo jak trzeba będzie polecieć na zwiady czy coś.
- A jak się będziemy mogli z tobą wtedy porozumieć? - zapytała kobieta, która przedstawiła się wcześniej jako Taiga.
- Telepatia, słońce - mrugnąłem do niej porozumiewawczo. - Będę przemawiał do was w myślach.
- Jakoś nie podoba mi się wizja, że będzie siedział mi w głowie - mruknął do białowłosej mężczyzna, który wcześniej postanowił zamordować mnie wzrokiem. Pewnie nie miałem tego usłyszeć, ale cóż... nadludzko czułe zmysły i takie tam.
- Specjalnie dla ciebie postaram się tylko wrzucać ci moje myśli do głowy - sarknąłem. - Możesz mi odpowiadać normalnie, to ja nie będę miał strun głosowych przystosowanych do artykułowania słów.
Dalsze zgryźliwości przerwał Kangsoo, zauważając, słusznie z resztą, że wypadałoby chyba omówić strategię czy coś. A na pewno nie wszczynać niepotrzebnych kłótni.
Kilkanaście minut później byliśmy już teoretycznie psychicznie gotowi na to, co przyniesie następny dzień. Uścisnąwszy sobie dłonie, rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę. Zatrzymałem się jeszcze na chwilę na parkingu, szukając wzrokiem jaskrawoczerwonego samochodu mojej siostry. Nie dostrzegłszy go, wsiadłem do swojego Mercedesa. Przez chwilę patrzyłem tępo przed siebie, nie dostrzegając tak naprawdę niczego, co działo się za przednią szybą. Westchnąłem ciężko, pocierając palcami skronie.
Zapowiada się koszmarny dzień. Choć w pewnien sposób na pewno ekscytujący.
Gdy w końcu przekręciłem kluczyk w stacyjce, na moich ustach zawitał już lekko obłąkany uśmiech.
Może jednak nie będzie aż tak źle?


Średnie, wiem, ale nie chciałam dłużej wstrzymywać kolejki, a czasu brak ~

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics