12.08.2019

Od Zacka CD Taigi

Po pożywieniu się z pijanego nastolatka mogłem stwierdzić, że najgorszy głód minął. Nie czułem już palącego bólu całego ciała. Nie do końca byłem najedzony, ale wystarczyło, by moje myśli nie krążyły tylko wokół krwi. Odzyskałem jasność myślenia. Odetchnąłem z ulgą. Popatrzyłem na leżącego chłopaka, który powoli oddychał. Zasnął. Nikogo nie zabiłem, ani trwale nie uszkodziłem. Dzisiejszy nieszczęśnik obudzi się z koszmarnym kacem i nic nie będzie pamiętać. Nie musiałem nawet używać hipnozy. Poszło łatwiej, niż myślałem.
Przez chwilę obawiałem się, że nieznajoma, która była świadkiem tego zdarzenia tak po prostu sobie pójdzie i zostawi mnie zaplątanego w łańcuch. Kierowała się w stronę wejścia do klubu. Byłem pewien, że gdybym się nie upomniał, nadal tkwiłbym w tym samym miejscu, gdzie mnie uwięziła. Na szczęście miała choć trochę serca, by mnie uwolnić. Gdybym został tak do rana, byłoby nieciekawie.
Teraz znajdowaliśmy się w środku klubu, a konkretnie przy szatniach. Szatynka odebrała stamtąd swoją skórzaną kurtkę. Chciała wyjść już z budynku, lecz zatrzymałem ją swoim pytaniem. Musiałem wiedzieć, kim tak naprawdę była. Wiedziałem, że to nie dawałoby mi spokoju.
Okazała się być czarownicą. Tak, to do niej pasowało. Ta sztuczka z łańcuchem była imponująca. Zastanawiałem się, czym jeszcze mogłaby mnie zaskoczyć. Nie chciałem jednak tego sprawdzać. Nie wiadomo, jakbym skończył. Rozsądnie było nie pytać. Teraz dziewczyna spieszyła się do domu. Widać było, że nie zamierza spędzić tu ani sekundy dłużej.
- Do domu, powiadasz? - Zastanowiłem się przez chwilę. - A gdzie taka przemiła czarownica jak ty mieszka? Może cię podrzucić?
Usłyszałem ciche prychnięcie. Dziewczyna odwróciła się przodem do mnie i popatrzyła z politowaniem.
- Nie wsiadam do samochodu z nieznajomymi - odparła.
Po tym zdaniu odwróciła się na pięcie i ruszyła do drzwi. Zanim jednak zdołała nacisnąć klamkę, uprzedziłem ją. Przepuściłem ją w drzwiach tak, jak chwilę temu, kiedy tu wchodziliśmy. Nie skomentowała tego. Po prostu ruszyła przed siebie. Poczułem niemały zawód. Nie lubiłem, kiedy mnie się ignorowało. Musiałem przyznać, że rzadko to się zdarzało.
- Strasznie ci się spieszy - powiedziałem, chcąc jakoś wciągnąć ją w rozmowę. Niestety dziewczyna nadal kontynuowała swój marsz.
Nie wiedziałem, czy wracała do swojego domu na pieszo, czy szukała samochodu. Kilka aut było zaparkowanych nieopodal. Pośród nich stał mój samochód.
- Nie lubię, kiedy ktoś mnie śledzi - odparła.
- A ja nie lubię być ignorowany - powiedziałem.
W mniej niż sekundę znalazłem się przed dziewczyną. Nie wyglądała na zaskoczoną. Wampiry były dość popularną rasą nadnaturalnych. Powszechnie wiadomo, że charakteryzowaliśmy się niezwykłą siłą czy szybkością.
- Jestem Zack, właściciel najlepszego klubu nocnego w mieście - przedstawiłem się po chwili. - Już nie jestem nieznajomym. Moja oferta nadal aktualna, chyba, że masz gdzieś tu zaparkowaną miotłę, czarownico. - Uniosłem jedną brew, wpatrując się w nią uważnie.
Musiałem przyznać, że zaciekawiła mnie ta postać. Wolałem mieć w niej przyjaciela, niż wroga. Nigdy nie wiadomo, kiedy musiałbym potrzebować pomocy. Była pierwszą czarownicą, którą spotkałem od kilkudziesięciu lat. Tej pierwszej akurat nie wspominałem zbyt dobrze. Byliśmy zaciekłymi wrogami.
Tai?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics