8.08.2019

Od Vergila CD Harriet

Nie mógł zrobić nic innego niż tylko pokiwać głową. Wszystko to, co mówili, składało się w logiczną całość. Vergil nigdy nie był jakoś specjalnie grzeczną osobą, nie to co Ivar. W tej kwestii różnili się od siebie w zupełności. Doszedł więc do wniosku, na podstawie tych wszystkich informacji, jakie do tego momentu zdobył z różnych źródeł, co wypowiedź Melanie tylko potwierdziła, iż osoba, podająca się jako Arne, musi znać ich obu. Skutecznie zawężało to obszar poszukiwań, wykluczało kilku podejrzanych z mentalnej listy Svenssona. Zdawało mu się także, że rozwiązanie ma z tyłu głowy, jednak złośliwie jego zmęczony tym wszystkim umysł strzegł tej tajemnicy.
Dopiero po chwili westchnął, pokręcił głową i wstał z fotela, zwracając tym samym na siebie uwagę obydwu krwiopijców. Ver wsunął dłonie do kieszeni spodni.
— Nic tu po nas.
— To co mamy z nią zrobić? — Kevan wskazał podbródkiem na nieprzytomną, a może i martwą już dziewczynę. Berserk nie był w stanie określić, jego umysł pracował teraz na najwyższych obrotach, aby przypasować imię Arne do twarzy, nie mógł zaśmiecać go mniej ważnymi sprawami. dlatego bez dłuższego analizowania sytuacji, po prostu wzruszył ramionami. Nie wiedział. Czy raczej, nie chciał wiedzieć.
— Zostawcie ją tutaj, może się obudzi i coś jeszcze z niej wyciągniemy.
— Ver? — W głosie Harriet pobrzmiała podejrzliwość. Miała powody, aby się tak zachowywać. W przeciągu tych kilku godzin jej przyjaciel przeszedł przez kilka różnych stanów emocjonalnych, konsekwencje tak częstych zmian już odczuwał na swym karku. Ciało powoli oczyszczało się ze sztucznie wzbudzonej ekscytacji, a teraz tylko ledwie co ciągnęło na resztkach adrenaliny. Umysł, zalewany co większą ilością informacji stopniowo się wyłączał. Podświadomie Norweg chciał już tylko położyć się do łóżka i zasnąć, najlepiej obudzić się dopiero przed południem. Taki nawet plan ułożył sobie w głowie, myśli o Arne spychając na dalszy tor. Począł się kierować się w stronę drzwi, nawet nie czekając na kogokolwiek z towarzyszy. Zatrzymał się jednak nagle w połowie kroku, gdy w jego uszach rozbrzmiały słowa, które rozgoniły mgłę zapomnienia.
— Zamierzasz odejść? Od tak?
I ponownie znalazł się w tym małym, zatęchłym pokoju. Słońce ledwo co dostawało się do środka przez zaciągnięte rolety, a kiedy to czyniły, rozpraszały się w kłębach świeżego tytoniowego dymu. Źródło trzymał w ustach, między suchymi wargami, gdy zakładał rozpiętą bluzę na klatkę piersiową. Spojrzał przelotnie na swoje młodsze o pięć lat oblicze, spoglądające na niego z lustra, podobnie jak drobna postać, siedząca na łóżku pod ścianą. Patrzył w odbiciu, jak ta przesuwa się na skraj materaca, przyciąga do piersi skrawki kołdry, aby ukryć fakt, że jest w samej bieliźnie. Vergil czuł jej wzrok na swych plecach.
— Zamieszasz odejść? Od tak? Po tym wszystkim? Vergil?
Wzruszył ramionami w odpowiedzi, a po chwili jego usta wykrzywiły się w pełen złośliwości uśmiech. Podszedł do drzwi.
— Wiesz, chyba mimo wszystko wolę kobiety, Arne.
Złapał się za ciemne włosy. Cholera. Cholera! Mógł się tego domyślić!
Odwrócił się do Harriet, jaka znalazła się za nim. Pstryknął palcami, aby przywrócić sobie jasność umysłu.
— Muszę iść do mojego domu... Ale.. Kurwa, spotkajmy się tam, dobrze? Z samego rana — Mężczyzna przeniósł wzrok na Kevana — Ty też możesz przyjść. Weźcie Nelly. Mam chyba trop, poszlakę.

Harriet?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics