13.08.2019

Od Kangsoo CD Hime

Wyprostował się, westchnął ciężko, wycierając pot z czoła w rękaw bordowej, znoszonej już bluzy. Podparł się miotłą, przeleciał wzrokiem po wszystkich klatkach. Wreszcie skończył sprzątać. Trochę się narobił, przez ten tydzień jakoś nie było komu ogarnąć klatek, więc gdy przyszedł do schroniska, zastał go niemały syf. Nic jednak nie mógł innego zrobić poza wzięciem się do roboty. Tyle dobrego, że uwinął się z tym szybciej niż myślał.
Wziął do ręki miotłę i ruszył w stronę niewielkiego budynku schroniska, gdy nagle poczuł coś na ramieniu. Obrócił głowę, ujrzał swojego pierzastego przyjaciela. Geum zaćwierkał prawie niczym wróbel, trzepocąc delikatnie skrzydłami. Często tak robił, gdy potrzebował uwagi właściciela.
Kangsoo zwolnił nieco. Zaczął miziać palcem po brzuchu papugi. Niemal zawsze zabierał ptaka ze sobą do schroniska, by mogli razem spędzać czas, czuł się bowiem źle z tym, że Geum siedzi samotnie w klatce o wiele dłużej niż lata i bawi się z nim. Z tego powodu starał się poświęcać mu możliwie jak najwięcej czasu, nawet jeśli w grę wchodziło zabieranie go do jego drugiej pracy. Ale raczej nie musiał się bać, że Geum gdzieś odfrunie i przepadnie, bo po pewnym wydarzeniu charakterna i nierzadko złośliwa papuga poza domem zmieniała się kluchę, klejącą się do swego pana niemal cały czas. Niekiedy gdzieś odlatywał, ale nigdzie daleko - musiał mieć Kangsoo w polu widzenia, inaczej popadał w swego rodzaju panikę.
Ta, czasami Geum zachowywał się bardziej jak człowiek aniżeli ptak.
- O, już skończyłeś?
Odwrócił głowę, spojrzał na idącą w jego kierunku średniego wieku kobietę - właścicielkę schroniska. Była niewysoka, troszeczkę przy kości, ale miała bardzo ciepły wyraz twarzy. Na jej widok Kangsoo uśmiechnął się szeroko.
- Tak. - Skinął głową.
Kobieta stanęła tuż przed nim, zmierzyła wzrokiem klatki z psami. Po chwili podniosła głowę i spojrzała na Koreańczyka, uśmiechając się.
- Jak zwykle spisałeś się na medal! - pochwaliła go. - Możesz wracać do domu.
Kangsoo uniósł brwi w zdziwieniu. Mógł wracać do domu? Nie, nie mógł. Wykonał tylko jedno zadanie, chciał coś jeszcze zrobić, w jakiś inny sposób pomóc. Nigdy nie opuszczał schroniska po zrobieniu zaledwie jednej rzeczy, dlatego pokręcił delikatnie głową, mówiąc:
- Nie chcę wracać.
Właścicielka westchnęła, krzyżując ręce na piersi.
- Dzisiaj przyszedłeś bardzo wcześnie i zacząłeś od sprzątania. Powinieneś odpocząć...
- Nie ma takiej potrzeby. Mogę jeszcze coś zrobić.
Kobieta zmierzyła go wzrokiem.
- Dalej myślę, że...
- Pani Jones, proszę mnie nie wyganiać.
Wydął nieco usta, zrobił proszącą minkę, której właścicielka nie mogła się sprzeciwić, nawet jeśli próbowała. Patrzyła na niego, aż w końcu westchnęła ciężko. Przestąpiła z nogi na nogi.
- Wczoraj Coal strasznie chciał wyjść na spacer, ale nie miał kto go wziąć. Może byś chciał się z nim przejść?
- Oczywiście! - odparł energicznie Kangsoo. - Zabiorę go na długi spacer, by mógł się nachodzić!
Czym prędzej odłożył na bok miotłę, a następnie szybkim krokiem udał się do budynku. Nie minęła chwila, a wrócił ze smyczą i pobiegł do jednej z klatek. Geum zachwiał się na jego ramieniu, zaskrzeczał cicho. Nic jednak nie powiedział, jedynie lekko smagnął swego pana skrzydłem.
Kangsoo stanął przy klatce, zawołał psa. Dosyć sporych rozmiarów mieszaniec podobny do rottweilera odwrócił się i spojrzał na niego. Gdy tylko ujrzał smycz i obrożę, podbiegł do krat i zaszczekał głośno, merdając swym krótkim ogonkiem. Koreańczyk uśmiechnął się do niego szeroko.
- Coal, idziemy na spacer - rzekł wesoło.
Otworzył klatkę, pies od razu z niej wypadł, skacząc na niego. O mało nie upadł, ale w ostatniej chwili odzyskał równowagę. Geum odleciał kawałek, usiadł na dachu i zaczął się wszystkiemu przypatrywać. Tymczasem Kangsoo, powtarzając mieszańcowi, by się nie ruszał, zaczął zakładać obrożę. Chwilę mu to zajęło, ale gdy już skończył, chwycił za ucho klasycznej, szarej smyczy, szykując się na pociągnięcie przez psa. Zaczekał, aż papuga wróci na jego ramię, po czym ruszył w stronę wyjścia ze schroniska.
- To będzie długi spacer! - zawołał do właścicielki.
Pani Jones pokiwała głową, gdy wtem zdała sobie z czegoś sprawę.
- Daniel! - wołała za nim, lecz on już jej nie słyszał.
Wzięła nieco głębszy wdech, zacmokała.
- No i poszedł bez ściągnięcia kamizelki - rzekła do siebie. - Może chociaż zareklamuje nasze schronisko. - Wzruszyła ramionami, po czym wróciła do budynku.



W ciągu mniej więcej godziny Kangsoo zaszedł do jednego z miejskich parków. Chodził z Coalem różnymi alejkami, zatrzymując się, gdy tylko ten coś wyniuchał. Kiedy pies postanowił poświęcić trochę więcej czasu na wąchanie pewnego pniaka, Koreańczyk odetchnął z niewielką ulgą. Przełożył smycz do lewej ręki, spojrzał na prawą, którą już okalał zaczerwieniony pasek. Zmierzył go wzrokiem, poruszał nadgarstkiem. Coal strasznie ciągnął na spacerach, zwłaszcza gdy coś sobie upatrzył - wtedy trudno było nad nim zapanować. Mimo że momentami szedł w miarę spokojnie, dłuższy spacer bez ciągłego zmieniania ręki kończył się właśnie śladami po smyczy. Z tego powodu jedna rodzina nie adoptowała Coala, mówiąc, że o mało go nie zgubili. Kangsoo też raz prawie go stracił, ale nie zraziło go to w ogóle. Pomimo ciągnięcia i groźnego wyglądu Coal był dobrym psem.
Podczas gdy zwierzak dalej obwąchiwał pniak, Kangsoo przyglądał się grupce osób, które stały trochę dalej z instrumentami. Było wcześnie, więc nieco go zdziwił ich widok. Patrzył tak, poniekąd czekając, aż zaczną grać, gdy wtem Geum zaśpiewał mu do ucha:
- Cookie!
Kangsoo spojrzał na niego, pogładził palcem piórka na szyi, lecz odparł ze smutkiem w głosie:
- Wybacz, nie wziąłem ciastek.
- Och - jęknął.
- Kupię coś po drodze...
Nie dokończył, ponieważ Coal szarpnął gwałtownie za smycz - zrobił to o wiele mocniej niż zwykle. Kangsoo zachwiał się, nim zdążył zareagować, ucho od smyczy zsunęło się z jego dłoni. Wykonał kilka kroków, próbując odzyskać równowagę. Gdy stanął wyprostowany, spojrzał z przerażeniem na psa, gnającego gdzieś w tylko sobie znanym kierunku. Zatrzymał wzrok na grupie muzycznej, zauważając, że znajduje się ona na drodze psa, ogarnęła go trwoga. O nie! Szybko, muszę go złapać!
- COAL, STÓJ! - wrzasnął za nim.
Zerwał się jak poparzony, rzucił się w pogoń za mieszańcem. Geum wzbił się w powietrze, nie mógł bowiem utrzymać równowagi na ramieniu właściciela i pofrunął za nim. Kangsoo biegł najszybciej, jak mógł, ale i tak był za wolny.
Coal skoczył na niewysoką, młodą kobietę, bez większego problemu zwalając ją na ziemię całym swym ciężarem. Stanął na niej, merdając ogonkiem, zaszczekał radośnie. Kangsoo, widząc to wszystko, zaklął głośno w duchu. Dlaczego to się musiało stać? Czemu nie mógł to być spokojny dzień bez żadnych niespodzianek? Mogłem go nie brać do parku! Gdyby poszedł w jakieś spokojne miejsce bez ludzi, być może obyłoby się bez przygód.
Zauważył, że inni z grupy, podobnie jak co niektórzy przechodnie, patrzą na psa, nie ukrywając zaskoczenia. Kangsoo poczuł się dosyć niezręcznie, ponieważ w tym momencie to on był odpowiedzialny za niego, jednak nie zaćmiło to jego umysłu. Czym prędzej znalazł się przy psie, złapał za smycz i zaczął ciągnąć.
- Coal, złaź! - warknął do zwierzaka. - Zejdźże no!
Geum usiadł na ramieniu.
- Coal, złaź! - powtórzył.
Dopiero po chwili Kangsoo udało się odciągnąć mieszańca, który nieco się uspokoił, choć wciąż wpatrywał się w kobietę i merdał ogonkiem. Oplótł smycz wokół nadgarstka i ścisnął mocno w obu dłoniach. Popatrzył na psa, westchnął ciężko, po czym spojrzał na kobietę, która właśnie się podnosiła.
- Naprawdę przepraszam - powiedział, nieco się krzywiąc. - To moja wina. Zerwał się tak nagle, że nie mogłem nad nim zapanować.
Odciągnął Coala trochę dalej i wyciągnął rękę, by pomóc jej wstać.

Hime?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics