Gdy mężczyzna obudził się dnia następnego, poczuł nieprzyjemny ból w
karku, a powodem tego było spanie na salonowej kanapie, która nie
należała do najwygodniejszych. Wstał dość niechętnie i pierwsze co
zrobił, to sprawdził stan swojej znajomej. Gdy zerknął do jej sypialni,
kobieta nadal spała, lecz jej stan był jak najbardziej stabilny, przez
co na twarzy bruneta zawitał delikatny uśmiech. Po upewnieniu się, że
jego towarzyszka żyje i ma się lepie, postanowił zająć się sobą, udając
się do łazienki, a później do kuchni, gdzie przygotował syte śniadanie.
Gdy do domku przybyła ich sprzątaczka, elf mógł potrenować w garażu,
który był do tego dostosowany. Tak też czynił dnia następnego, gdyż
dzień bez treningu, to dzień stracony. W wolnym czasie notował
informację odnośnie czarownika, który ostatnio ucichł, co może być
bardzo złym znakiem. Elf miał zapisane kilka stron czystego zeszytu o
białych kartkach, w którym znajdowała się nie tylko treść pisana
starannym pismem, ale też szybkie szkice samego czarownika, płomieni,
poparzeń czy wizerunków całej trójki. Taki sposób notowania był dla
niego znacznie czytelniejszy i wygodniejszy w zapoznaniu, a szkice
pozwalały szybciej znaleźć konkretną informację. Gdy nastąpił dzień
trzeci od przybycia Taigi do maga, kobieta wybudziła się z
regenerującego snu i wyglądała znacznie lepiej niż dnia pierwszego, co
zadowoliło elfa. Chętnie konsumowała przygotowany posiłek, który
popijała chłodnym sokiem, co znaczyło, że apetyt jej dopisuje, tak samo
jak humor, który towarzyszył jej od samej pobudki.
— (...) Nawet dobrze gotujesz. — stwierdziła brunetka kończąc śniadanie.
— Miło mi to słyszeć — odpowiedział z delikatnym uśmiechem — Chcesz coś jeszcze zjeść? — spytał zaraz.
— Nie, dziękuję — odetchnęła spokojnie i upiła łyk soku.
Gdy
elf odłożył talerze do zmywarki, którą zaraz uruchomił, zerknął kątem
oka na towarzyszkę, gdyż ta podjęła się samodzielnego wstania z krzesła,
a zrobiła to na tyle szybko, że zaraz mogła wylądować na podłodze. Do
tego jednak nie doszło, gdyż mag szybko złapał towarzyszkę i podniósł na
rękach tak, jak wynosił ją z pożaru.
— Chyba ktoś się tutaj zapomniał — powiedział spokojnie i cicho westchnął.
— No tak.. — mruknęła brunetka — Zapomniałam — dodała pochylając głowę do tyłu.
—
Powinnaś jeszcze odpoczywać — stwierdził i zerknął na salon — Gdzie
wolisz? Salon, sypialnia czy może taras? — spytał zaraz nadal trzymając
brunetkę na rękach.
— Myślę, że dam sobie radę dojść.. gdziekolwiek — powiedziała wracając spojrzeniem na elfa.
Mężczyzna
niepewnie na nią zerknął, lecz odłożył ją na podłogę i pozwolił jej
skierować się tam, gdzie będzie chciała. Kroki stawiała ostrożnie, a
czasami szurała po parkiecie, lecz to nie przeszkadzało domownikom. Gdy
Nathaniel ogarnął kuchnię, zerknął na towarzyszkę, która rozsiadła się
na tarasie z jakąś książką w dłoni.
— Jakbyś czegoś potrzebowała, to znajdziesz mnie w garażu. — stwierdził spokojnie brunet.
— Dobrze — odpowiedziała zaczytana.
Mężczyzna
delikatnie się uśmiechnął i po przebraniu się w sportowe ubranie,
przeszedł do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, gdzie przystąpił do
rozgrzewki, a następnie do pierwszych ćwiczeń mięśni w postaci
podnoszenia sztangi czy ciężarów na atlasie, co było dla niego przyjemną
codziennością. Po godzinie ćwiczeń ciężarami, elf nie odczuwał
większego zmęczenia, więc postanowił sięgnąć po worek treningowy, który
zawiesił na belce garażowej. Następnie zabezpieczył swoje dłonie
bandażami i zaczął od spokojnych ciosów dla regularnego rozgrzania oraz
utrzymania odpowiedniej stójki, po czym stopniowo przyspieszał, dzięki
czemu wszelki gniew przekładał na ciemny worek. W pewnym momencie popadł
w szał treningowy i gdy wymierzył szarżę na przedmiot ćwiczeń, ujrzał w
jego miejscu czarownika, przez co zaraz ogarnęła go złość, a ostatni
cios spowodował, że łańcuch worka pękł i wraz z nim opadł na ziemię. Elf
oparł się rękoma o pobliski stół i uspokajał swój oddech, choć
wewnętrznie czół dziwny gniew, który tak naprawdę miał wyładować.
— Wszystko w porządku? — usłyszał nagle głos brunetki, która stała oparta o ścianę w wejściu do garażu.
— Oczywiście — odpowiedział zerkając krótko na kobietę.
Mag
podszedł do worka i chwycił go za zerwany łańcuch, po czym odstawił go
na miejsce. Ze swoich dłoni pozbył się bandaży i pomimo swojej spokojnej
natury, teraz czuł gniew, przez co wszystko co robiło, było trochę
chaotyczne. Nie odzywał się nawet do brunetki, która nadal go
obserwowała, choć normalnie pewnie coś być zagadał.
— Czemu nie odpoczywasz? — spytał po krótkiej chwili, otwierając szerzej bramę garażową.
Taiga?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz