10.08.2019

Od Nathaniela CD Taigi

   Gdy mężczyzna obudził się dnia następnego, poczuł nieprzyjemny ból w karku, a powodem tego było spanie na salonowej kanapie, która nie należała do najwygodniejszych. Wstał dość niechętnie i pierwsze co zrobił, to sprawdził stan swojej znajomej. Gdy zerknął do jej sypialni, kobieta nadal spała, lecz jej stan był jak najbardziej stabilny, przez co na twarzy bruneta zawitał delikatny uśmiech. Po upewnieniu się, że jego towarzyszka żyje i ma się lepie, postanowił zająć się sobą, udając się do łazienki, a później do kuchni, gdzie przygotował syte śniadanie. Gdy do domku przybyła ich sprzątaczka, elf mógł potrenować w garażu, który był do tego dostosowany. Tak też czynił dnia następnego, gdyż dzień bez treningu, to dzień stracony. W wolnym czasie notował informację odnośnie czarownika, który ostatnio ucichł, co może być bardzo złym znakiem. Elf miał zapisane kilka stron czystego zeszytu o białych kartkach, w którym znajdowała się nie tylko treść pisana starannym pismem, ale też szybkie szkice samego czarownika, płomieni, poparzeń czy wizerunków całej trójki. Taki sposób notowania był dla niego znacznie czytelniejszy i wygodniejszy w zapoznaniu, a szkice pozwalały szybciej znaleźć konkretną informację. Gdy nastąpił dzień trzeci od przybycia Taigi do maga, kobieta wybudziła się z regenerującego snu i wyglądała znacznie lepiej niż dnia pierwszego, co zadowoliło elfa. Chętnie konsumowała przygotowany posiłek, który popijała chłodnym sokiem, co znaczyło, że apetyt jej dopisuje, tak samo jak humor, który towarzyszył jej od samej pobudki.
— (...) Nawet dobrze gotujesz. — stwierdziła brunetka kończąc śniadanie.
— Miło mi to słyszeć — odpowiedział z delikatnym uśmiechem — Chcesz coś jeszcze zjeść? — spytał zaraz.
— Nie, dziękuję — odetchnęła spokojnie i upiła łyk soku.
Gdy elf odłożył talerze do zmywarki, którą zaraz uruchomił, zerknął kątem oka na towarzyszkę, gdyż ta podjęła się samodzielnego wstania z krzesła, a zrobiła to na tyle szybko, że zaraz mogła wylądować na podłodze. Do tego jednak nie doszło, gdyż mag szybko złapał towarzyszkę i podniósł na rękach tak, jak wynosił ją z pożaru.
— Chyba ktoś się tutaj zapomniał — powiedział spokojnie i cicho westchnął.
— No tak.. — mruknęła brunetka — Zapomniałam — dodała pochylając głowę do tyłu.
— Powinnaś jeszcze odpoczywać — stwierdził i zerknął na salon — Gdzie wolisz? Salon, sypialnia czy może taras? — spytał zaraz nadal trzymając brunetkę na rękach.
— Myślę, że dam sobie radę dojść.. gdziekolwiek — powiedziała wracając spojrzeniem na elfa.
Mężczyzna niepewnie na nią zerknął, lecz odłożył ją na podłogę i pozwolił jej skierować się tam, gdzie będzie chciała. Kroki stawiała ostrożnie, a czasami szurała po parkiecie, lecz to nie przeszkadzało domownikom. Gdy Nathaniel ogarnął kuchnię, zerknął na towarzyszkę, która rozsiadła się na tarasie z jakąś książką w dłoni.
— Jakbyś czegoś potrzebowała, to znajdziesz mnie w garażu. — stwierdził spokojnie brunet.
— Dobrze — odpowiedziała zaczytana.
Mężczyzna delikatnie się uśmiechnął i po przebraniu się w sportowe ubranie, przeszedł do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, gdzie przystąpił do rozgrzewki, a następnie do pierwszych ćwiczeń mięśni w postaci podnoszenia sztangi czy ciężarów na atlasie, co było dla niego przyjemną codziennością. Po godzinie ćwiczeń ciężarami, elf nie odczuwał większego zmęczenia, więc postanowił sięgnąć po worek treningowy, który zawiesił na belce garażowej. Następnie zabezpieczył swoje dłonie bandażami i zaczął od spokojnych ciosów dla regularnego rozgrzania oraz utrzymania odpowiedniej stójki, po czym stopniowo przyspieszał, dzięki czemu wszelki gniew przekładał na ciemny worek. W pewnym momencie popadł w szał treningowy i gdy wymierzył szarżę na przedmiot ćwiczeń, ujrzał w jego miejscu czarownika, przez co zaraz ogarnęła go złość, a ostatni cios spowodował, że łańcuch worka pękł i wraz z nim opadł na ziemię. Elf oparł się rękoma o pobliski stół i uspokajał swój oddech, choć wewnętrznie czół dziwny gniew, który tak naprawdę miał wyładować.
— Wszystko w porządku? — usłyszał nagle głos brunetki, która stała oparta o ścianę w wejściu do garażu.
— Oczywiście — odpowiedział zerkając krótko na kobietę.
Mag podszedł do worka i chwycił go za zerwany łańcuch, po czym odstawił go na miejsce. Ze swoich dłoni pozbył się bandaży i pomimo swojej spokojnej natury, teraz czuł gniew, przez co wszystko co robiło, było trochę chaotyczne. Nie odzywał się nawet do brunetki, która nadal go obserwowała, choć normalnie pewnie coś być zagadał.
— Czemu nie odpoczywasz? — spytał po krótkiej chwili, otwierając szerzej bramę garażową.

Taiga?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics