21.08.2019

Od Manon CD Connora

    Po pysznym posiłku, jaki przyrządziła im rudowłosa kobieta, wrócili do pokoju gdzie czekało na nich małe łóżko. Może i było niewielkie, ale bez problemu udało im się wygodnie ułożyć, a raczej paść na nie. Nadal nie byli w pełni sił i dosyć szybko się zmęczyli, więc nie można mieć im tego za złe. Manon pchnęła Connora bardziej pod ścianę, gdy ten niby dla żartów zajął większą część materaca. Oboje cicho się zaśmiali, po czym przysnęli jak na zawołanie.
     Spała chyba kilka dobrych godzin, a gdy się obudziła była bardzo wypoczęta. Jedyne co jej nie pasowało, to wilgotna trawa pod głową i zapach lasu. Gwałtownie podniosła się do siadu i rozejrzała dookoła. Znajdowała się w sercu lasu i to w ciemną noc. Nie widziała nic prócz księżyca, którego światło przebijało się przez korony drzew. Momentalnie zrobiło jej się chłodno, a gdy objęła się rękami okazało się, że jest naga. Nie miała nawet bandaży i opatrunków, które założyła jej Loren. Była sama jak palec, a otaczały ją tylko drzewa i dziwne uczucie mdłości. Chciała się podnieść i znaleźć drogę powrotną do chaty kobiety, ale gdy się odwróciła, w oddali ujrzała jasną postać. Była dosłownie samym światłem, a u jej stóp łożyły się piękne kwiaty i inne kolorowe rośliny. U jej boku las wyglądał spokojnie, pięknie i bardzo zachęcająco. Zahipnotyzowana Manon zaczęła zbliżać się do świetlistej sylwetki wyciągając przed siebie dłoń. Nie czuła się w ogóle skrępowana i wystraszona, a wręcz chciała przyjrzeć się temu z bliska. Z każdym krokiem, postać coraz bardziej ją oślepiała, ale mimo to szła dalej przymykając lekko powieki. Gdy była już wystarczająco blisko żeby dotknąć światła, poczuła pustkę, ale zaraz jakby coś w nią uderzyło. Czuła, że wchłonęła całe światło, które jeszcze niedawno ją oślepiało i stała się jego jednością.
    Zerwała się z poduszek, a że łóżko było wąskie, spadła z niego na podłogę. Próbowała jakoś uregulować oddech, który wydawał się być wyjątkowo ciężki. Oparła głowę o ramę łóżka w duchu modląc się, że nie obudziła swoim zachowaniem Connora, ale sądząc po reakcji, jaka nie nastąpiła, pewnie dalej spał. Odetchnęła chowając twarz w dłoniach nie wiedząc co o tym myśleć. To był sen, ale wydawał się tak realistyczny i mający na celu coś jej przekazać, że nie mogła go od tak ignorować. Za oknami widać było już pierwsze promienie słońca, na co odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że już nie zaśnie więc pozostało jej czekać na wschód słońca i przebudzenie się chłopaka. Czuła się całkiem wypoczęta, ale sen nadal w pewnym sensie ją męczył. Postanowiła wyjść na zewnątrz i nieco odetchnąć. Poranki bywały chłodne więc otuliła się cienkim swetrem, który dostała od Loren i rozejrzała się po lesie, w którym znajdowała się chata. Było tu bardzo urokliwie i cicho, czego nie można nijak porównać do ruchliwego Seattle. Czuła się w towarzystwie przyrody bardzo swobodnie i nie wiedziała, czy miała tak od zawsze. Stała tak oparta o drzewo i pozwalała wietrze bawić się swoimi włosami, dopóki nie poczuła na sobie wzroku. Powoli odwróciła się, a u drzwi chatki stała rudowłosa z ciepłym uśmiechem na twarzy. Podeszła do niej podając jej kubek ciepłej herbaty.
- Miałaś ciężką noc, prawda? - zapytała stając obok niej blondwłosej.
- Tak... Ale skąd wiesz? - spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Bo widzisz Manon, tak? - zerknęła na nią po czym kontynuowała - Podczas snu miałaś taką wizję, bo coś w tobie się zmieniło z moją małą pomocą.
- Jak to zmieniło? - pokręciła powoli głową pozwalając kubkowi ogrzewać jej ręce.
- Wybuch magii jaki nastąpił w zamku był bardzo silny i wszystkich tam obecnych bardzo osłabił. Jako, że Connor miał nadprzyrodzone zdolności, nie ucierpiał on mocniej, za to nastąpiły w nim pewne zmiany. Ty zaś byłaś zwykłym człowiekiem i gdybym nie zainterweniowała, mogłabyś nie wytrzymać - wyjaśniła ze spokojem.
- Byłam człowiekiem? To znaczy, że teraz... - przełknęła głośno ślinę spoglądając na swoje dłonie, faktycznie czuła się inaczej.
Kobieta odebrała z jej dłoni kubek i odstawiła go na schodku przed domem, następnie złapała ją za rękę i poprowadziła w stronę najbliższego drzewa. Nakazała dziewczynie ułożyć dłoń na korze drzewa i skupić się z całych sił jakby mając zamiar połączyć się z roślinnością.
- Co czujesz? - zapytała po chwili.
- Spokój i siłę - odparła cicho wpatrując się w pień drzewa.
Skupiła się na uczuciach jakie teraz nią zawładnęły i poczuła jak pod jej palcami wyrasta mech i małe, białe kwiatki. Wystraszona cofnęła rękę i obejrzała ją dokładnie, po czym spojrzała za siebie. Connor stał oparty o framugę i tylko z zaciekawieniem obserwował jej poczynania.
- Widziałeś? - zaśmiała się nerwowo wracając wzrokiem do pokrytego kwiatami pnia, a brunet tylko z uśmiechem pokiwał głową.

Connor?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics