7.08.2019

Od Ashtona CD Daewona

Wsłuchał się w ton głosu Azjaty, aby zrozumieć, co ten ma mu do przekazania. Poszczególne nazwy zlały się w jedno, monotonnie powtarzane słowo, pozbawione jakiegokolwiek znaczenia czy sensu. Słuchał tylko pozornie, umysł Ashtona przetrawiał w tamtej chwili zupełnie inne informacje, jakie teraz, podczas tego momentu odprężenia i porzucenia stworzonej przez laty maski, wypłynęły z zakamarków pamięci, gdzie zostały zepchnięte.
Uciekał od odpowiedzialności, jaka spoczywała na jego barkach. Nie, to ktoś przeniósł na ramiona Asha brzemię, jakiego nie był w stanie sam unieść, tym samym zmuszając młodziana do wzięcia odpowiedzialności za wszelkie konsekwencje tej decyzji, jakiej przecież nie dokonał. Było tak od początku. Wpierw rodzice, jacy zaginęli z niewiadomych przyczyn, obarczając go w pewien sposób obowiązkiem odkrycia, co tak naprawdę wydarzyło się tamtego dnia. Później brat w momencie, gdy przemienił się po raz pierwszy w demona, tym samym sprawiając, że czarownik, jedyna osoba, jaka jest w stanie go opanować, musi pilnować, aby ten nie przemienił się w przypływie furii w broń masowego rażenia. Na koniec Aleister. Co do jego osoby, Crowley miał najwięcej zarzutów, jakich jednak nie był w stanie powiedzieć mu podczas rozmowy w cztery oczy. Pradziad, czy to świadomie, czy też nie, zmuszał nastolatka do realizacji własnych planów. Przejęcie władzy nad sabatem, zapewnienie bezpieczeństwa pozostałym czarownikom, co wiąże się z tą rolą, stanie się czarnoksiężnikiem... Zupełnie jakby w idealnej wersji Ashtona, jaka zrodziła się w umyśle Brytyjczyka, nie było miejsca na takie rzeczy jak wolna wola czy własne życie. Do głowy nastolatka przychodziło przeczytane kiedyś określenie "złota klatka". Bowiem czy kiedy człowiek żyje w perfekcyjnej wersji rzeczywistości, potrzebna jest mu wolność?
Zamknął na dłuższą chwilę oczy, kiedy Daewon oddalił się. Odetchnął kilkukrotnie, powracając myślami do rzeczywistości. Opanował się, odrzucił ponownie niepotrzebnie zawracające mu głowę problemy na bok, skupił się na obserwacji pracującego towarzysza. Sam nigdy sobie nie wyobrażał podjęcia jakiegokolwiek zadania tego typu. Aleister często sugerował mu, że jest ponad takie typowo ludzkie zajęcia, a kalanie dłoni wysiłkiem fizycznym byłoby ujmą na honorze. Jest w końcu jednym z Crowley'ów, rodem porównywalnym w magicznych kręgach do szlacheckiego. Wysoko urodzonemu potomkowi nie przystoi zniżać się do poziomu parobków. Czy się z tym stwierdzeniem zgadzał, nie był w stanie określić.
— Sernik — powiedział szybko, gdyż to było jedyne słowo, jakie chyba wyłapał z wypowiedzi Daewona. Ash upił mały łyk czekolady. Przyjemna kakaowa słodycz okryła jego kubki smakowe, tym bardziej wprawiając go w jeszcze lepszy nastrój. Poprawił więc dłonią złośliwe wysuwające się z kucyka włosy, aby te nie sterczały wokół, po czym wyprostował się i zmierzył spojrzeniem młodzieńca. Zdawał się być zmęczony. Bądź zdenerwowany. Albo jedno i drugie. Nie dziwił mu się. Praca z ludźmi na pewno jest męcząca, zwłaszcza, że podczas tego krótkiego pobytu w kawiarni widział, że część gości nie zachowuje się odpowiednio. Prościej mówiąc, są zwykłymi chamami.
— Robisz coś może w piątek? — Spytał po chwili ciszy, ostrożnie wypowiadając poszczególne słowa. Nie chciał przecież przerazić chłopaka bądź wzbudzić w nim bezpodstawne podejrzenia.
— To znaczy, tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś się przejść. Do teatru, na przykład. Lub, jak nie jesteś tak nudnym człowiekiem jak ja, do kina. Bądź po prostu się przejść po mieście czy po nadbrzeżu.

Daewon?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics