Otworzyłam oczy. Obraz, jaki się przed nimi malował, z początku był
rozmazany, nie mogłam dostrzec nic wyraźnego, jedna, wielka plama.
Musiało minąć kilka minut, a sama poruszyłam kilkukrotnie powiekami, aby
móc zobaczyć nieco wyraźniej pomieszczenie, w którym się znajdowałam.
Pierwsze co, to widziałam biały sufit. Nie było w nim nic wyjątkowego,
ot zwykły sufit, który nie miał na sobie nawet najmniejszej skazy. Z
pewnością nie byłam u siebie. Spróbowałam się podnieść, ale ból od razu
sprowadził mnie na ziemię, mówiąc jasno, że nie mogę tego robić tak
gwałtownie, przez co ponownie ułożyłam się na łóżku. Odwróciłam głowę,
aby chociaż móc się rozejrzeć po pokoju i przypomnieć sobie coś, co
pomoże mi zlokalizować miejsce mojego pobytu. Na szafce tuż obok łóżka
zobaczyłam swoje ubrania starannie złożone w równą kosteczkę, a także
dwa białe ręczniki i szlafrok. Była nawet mała buteleczka wody, po którą
od razu sięgnęłam, pamiętając o tym, aby robić to dużo wolniej. Kiedy
poczułam zimny płyn przy ustach wręcz przeszły mnie ciarki. Moje gardło
łapczywie połykało kolejne strumienie wody, tak jakby co najmniej od
kilku dni nie miało do tego dostępu. Kiedy butelka została opróżniona,
wzięłam głęboki oddech, oddychając lekko. Oblizałam jeszcze usta, jakby z
nadzieją, że chociaż ostatnie krople uchowały się na nich. Raz jeszcze
przymknęłam oczy, po czym zaciskając zęby, wstałam z łóżka. Z początku
moje nogi odmawiały posłuszeństwa, wręcz wydawało mi się, że mięśnie
zamieniły się w watę. Upadłam. Podpierając się o mały stolik, raz
jeszcze wstałam, zbierając się w sobie, aby zabrać rzeczy głównie moje i
znaleźć łazienkę. Z każdym kolejnym wdechem przypominałam sobie coraz
bardziej, gdzie jestem, a raczej, gdzie być mogę. Ostatnie co pamiętam
to mały kryształ w moich dłoniach podarowany od syna Nathaniela
i samego mężczyznę, którego nawiedziłam. Przypominając to sobie, nie
mogłam zrozumieć, dlaczego akurat znalazłam się u niego. Rozmawialiśmy
kilka razy i owszem, był całkiem sympatyczny, ale jedyne co nas łączyło
oprócz zafascynowania do zwierząt, był wspólny wróg, który tak mnie urządził,
ale nie łączyło nas nic więcej... Chyba. Może gdyby nie fakt, że mag
zaszedł mnie od tyłu... Może gdybym go wcześniej wyczuła, gdybym to ja
wyprowadziła pierwsza cios... Nie zastanawiając się nad tym, wzięłam
ubrania, zakrywając swój stanik, będę musiała się kogoś zapytać, co się
stało z moją koszulką. Wyszłam z pokoju, a raczej wysunęłam się z niego,
gdyż moje stopy nie odrywały podłoża. Przywitała mnie idealna cisza.
Rozejrzałam się po korytarzu, gdy dostrzegłam uchylone drzwi. Nie
zastanawiając się długo, podążyłam w ich stronę. Poczułam ulgę, gdy
dostrzegłam, że jest to łazienka. Bez namysłu zamknęłam się w niej i
wzięłam prysznic. Chłodne krople okrywały moje ciało, a ja czułam
przyjemną ulgę. Mogłam również teraz spojrzeć na swoje rany. Wyglądały o
dziwo dobrze. Rana, w którą wbił się kawałek drewna była już
praktycznie nie widoczna, pozostawała jedynie mała blizna. Najbardziej
ucierpiały ramiona i kark, tutaj miałam ślady, które były bardzo
widoczne i gdy tylko je dotknęłam, poczułam ból. Minie jeszcze kilka
dni, zanim będę mogła normalnie funkcjonować. Po kilkudziesięciu
minutach stałam przed lustrem ubrana do połowy i starałam się uporać z
bandażami, gdy usłyszałam pukanie.
- Em... Zajęte? - Mruknęłam,
porzucając bandażowanie karku i co za tym idzie szyi, a zarzuciłam na
siebie koszulkę, starając się nie dotykać rannych miejsc. Uporządkowałam
również ręczniki, które mi dano i szlafrok. Otworzyłam drzwi od
łazienki. Jednak robiłam to powoli, uważając na to, kto może stać po
drugiej stronie. Na moje, chyba szczęście, zobaczyłam za nimi Adiela. Elf uśmiechał się do mnie pogodnie.
- Tata na śniadanie woła - Powiedział powoli, starając się nie kaleczyć naszego języka.
- Długo spałam? - Zapytałam, kiedy asekurował mnie, podczas gdy ja schodziłam po schodach, zważając na każdy swój krok.
- Trzy dni - Odpowiedział, na co westchnęłam. To by wiele wyjaśniało.
Usiadłam
niepewnie na krześle za stołem, gdzie stał już talerz z omletem,
świeżym pieczywem, a przede mną znajdowały się sery, wędliny, warzywa...
Można by powiedzieć, że czego dusza zapragnie.
- Cześć - Nathaniel spojrzał na mnie z delikatnym, prawie niewidocznym uśmiechem - Soku, kawy, herbaty?
- Soku, najlepiej zimnego - Mruknęłam,
na co skinął głową. Kiedy tylko złapałam za szklankę i opróżniłam ją za
jednym zamachem, mężczyzna bez słowa położył przede mną cały karton.
- Dzięki... Za gościnę i chyba ratunek - Odwróciłam wzrok. Nie byłam najlepsza w tych ckliwych słówkach, nienawidziłam prosić o pomoc, przepraszać i dziękować.
-
Nie ma o czym mówić. Jak się czujesz? - Usiadł obok mnie, a swoim
wzorkiem wręcz nalegał, żebym zajęła się jedzeniem. Dlaczego chwyciłam
za kawałek pieczywa, które posmarowałam masłem.
- Jakby mnie tir potrącił, a na deser przejechał czołg - Wgryzłam się w chrupiącą skórkę świeżego chleba.
- Pozwoliłem wejść sobie do Twojego mieszkania po ubrania, wyglądało fatalnie - Jego mimika wydawała się poważna, nie było na niej nawet cienia uśmiechu. - Jak do tego doszło?
- Zaskoczył mnie - Przyznałam, nie było sensu tego ukrywać - Nawet
nie wiem, kiedy wszedł do mojego mieszkania. Podczas pierwszego
spotkania musiał się zorientować, na czym bazuje moja moc, mrok to
częsty żywioł, którego używam, w sumie jego jedynego ogarnęłam prawie do
perfekcji... Kiedy się zjawił, całe mieszkanie było idealnie
oświetlone, nie wiem, czy przez moje światło, czy przez jego ogień - Westchnęłam, kończąc kawałek chleba i zajmując się omletem. Im więcej jadłam, tym bardziej czułam, jaka była głodna.
- Skurczybyk, musi nas dokładnie obserwować - Przeczesał
dłonią włosy. Przez chwilę panowała cisza, można by rzec, że była ona
nawet niezręczna. Nawet nie wiem, gdzie wcięło młodego elfa, ale nie
dopytywałam o to - Smakuje? - Zapytał w końcu, na co pokiwałam głową, z uwagi na to, że miałam pełne usta. Po raz kolejny sięgnęłam po szklankę soku.
- Poza tym - Odezwałam się, gdy przełknęłam to, co miałam w ustach - Byłam bez koszulki, czy Ty mnie obmacywałeś, kiedy byłam nieprzytomna? A niby elfy są takie dobre z natury - Pokazałam mu czubek języka, chcąc nieco rozładować tę ciężką atmosferę.
- Co... To nie tak, miałaś rany, a koszulka była podziurawiona i cała we krwi - Zaczął się tłumaczyć, co delikatnie mnie rozbawiło.
- Spokojnie, żartowałam, ale aż Ci się policzki zarumieniły - Włożyłam do ust kolejny, a zarazem ostatni kawałek omletu - Nawet dobrze gotujesz.
Nathaniel?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz