27.09.2019

Od Any CD. Michaela

Pędziliśmy leśnymi ścieżkami, pokrytymi błotem po nocnej burzy. Czerwony lakier mojego Jeepa niemal w całości zakrywała już warstwa mokrej ziemi.
- Wiemy w ogóle, dokąd jedziemy? - zapytała Lena, nie odrywając wzroku od drogi. Zaleczyła moją ranę na potylicy, ale kategorycznie zabroniła mi wsiadać za kierownicę. A jej samochód nie nadawał się na teren, w którym mieszkałam i w który musieliśmy się udać.
- Liam opisał niemal co do szczegółu miejsce, w którym kiedyś polowałam z Mikiem na czarnoksiężnika - rzuciłam spojrzenie przez ramię na tylne siedzenie, gdzie półleżał mój brat. Nadal był otumaniony po pojedynku i utracie przytomności. Rany, które zadał mu Mike i Demon, zostały już zaleczone przez Lenę, mimo to pod jego okiem wyrastał sporych rozmiarów siniak, który za kilka godzin przybierze pewnie głęboki odcień fioletu. Z dumą muszę stwierdzić, że to moja robota. Zasłużył sobie. - Jak mi to wytłumaczyłaś, przypomniało mi się, że już wcześniej bredził coś o tym, że widział w swoich koszmarach Mike'a.
- Przecież mówiłem, że z tym gościem jest coś nie tak - bąknął Liam, rzucając mi spojrzenie spode łba.
- Z resztą, właśnie tym groził mu Demon. Powiedział "Do zobaczenia w snach" - dodałam, ignorując brata. Oficjalnie byłam na niego obrażona i choć było to dość dziecinne, nie miałam jakiejś szczególnej ochoty prowadzenia z nim dialogu. - Liam nigdy tego domu nie widział, a skoro pojawił się w jego śnie... - wzruszyłam ramionami. - Z resztą, nie mamy innego punktu zaczepienia.
Zamilkliśmy. W skupieniu obserowowaliśmy migający za oknami las, zmierzając z prędkością, której jeszcze nigdy moja czerwona myszka nie rozwinęła na tych drogach, do celu. Z każdym przebytym kilometrem czułam coraz większy strach. Co, jeśli Mike'a tam nie będzie? Nie mieliśmy innego pomysłu na poszukiwania, to była nasza jedyna nadzieja, której trzymaliśmy się kurczowo.
Z drugiej jednak strony co się wydarzy, jeśli go znajdziemy? Bo wątpiłam, by Demon pokojowo przyjął nasz pomysł przywołania Mike'a z powrotem...
Gdy dojechaliśmy na miejsce, już się cała trzęsłam z nerwów. Jasna cholera. Dlaczego ten debil mój brat... Czy on zawsze musiał namieszać w moim życiu? Rzuciłam mu mordercze spojrzenie, gdy wysiadałam, a on odwrócił wzrok, skruszony.
Nie czekając na resztę (tak, wiem, samobójstwo), ruszyłam w kierunku zapuszczonego budynku. Gdy okazało się, że drzwi wejściowe są zamknięte, wbiłam wzrok w zamek, który natychmiast stanął w płomieniach, a gdy osłabł na tyle, żeby póścić, bez ceregieli wyprowadziłam w nie kopniaka. Płomienie zgasły, a uszkodzone drzwi uderzyły z impetem o ścianę.
- Widzę, że się nie cackasz - mruknął Liam za moimi plecami. Zignorowałam go, ruszając w głąb domu, do klapy w podłodze.
Odrzuciłam dywan, który ją przykrywał i szarpnięciem otworzyłam. Poza prowadzącymi w dół schodami niknącymi stopniowo w mroku, nic nie dostrzegłam. Ale to nic nie znaczyło. Korytarz był długi.
- Zejdę pierwszy - zaoferował Liam, podchodząc do mnie i kładąc mi dłoń na ramieniu. Zrzuciłam ją z warknięciem.
- Nawet nie zaczynaj - syknęłam, jednocześnie ruszając w dół. Kątem oka zobaczyłam, jak Lena rzuca mojemu bratu współczujące spojrzenie, nim podążyła za mną.
Gdy tylko moje stopy dotknęły podłogi na dole, wyciągnęłam z tylnej kieszeni jeansów zapalniczkę. Wykorzystując ogień, który wykrzesała, stworzyłam niewielką kulę, unoszącą się nieco nad nami i oświetlającą nam drogę w ciemnym korytarzu. Wzięłam drżący oddech.
Liam stanął po mojej lewej stronie, Lena po prawej. Dopiero wtedy odważyłam się zrobić krok naprzód.
Dawno się tak nie bałam. Przysięgam, zamorduję tych facetów. Jeśli wyjdę z tego żywa.
Jeśli ktokolwiek z nas wyjdzie stąd żywy.
Po kilku minutach dotarliśmy do pomieszczenia na końcu korytarza, gdzie wraz z Michaelem znaleźliśmy ostatnio czarnoksiężnika. A tam - na środku pentagramu, którego nie ruszyliśmy po walce - klęczał Demon.
Zatrzymałam się jak wryta, wstrzymując oddech. Czekałam. Ale nie zareagował w żaden sposób na nasze przybycie. Nie poruszył się.
- Będziemy musieli wywabić go z pentagramu - mruknęła Lena, która wyprzedziła mnie nieco i, zbliżywszy się do Demona, przykucnęła, by mu się przyjrzeć. Zaczęła coś mruczeć pod nosem, pewnie słowa jakiegoś zaklęcia.
Liam również postąpił kilka kroków, by stanąć przede mną i mnie zasłonić.
Byłam na tyle przerażona, że pewnie bym mu na to pozwoliła. Ale niewystarczająco, by nie myśleć logicznie.
- Przykro mi, ale Mike za tobą nie przepada - warknęłam, trącając brata pięścią w ramię. Poczekałam, aż odwróci się ku mnie, nim kontynuowałam. - Więc tym bardziej... Demon - przełknęłam ślinę, próbując zwilżyć wyschnięte ze strachu gardło. - Nie będzie się powstrzymywał, więc lepiej, żebyś został z tyłu.
- Może ci zrobić krzywdę - zaprotestował.
- Ale może nie zabije - syknęłam.
I na tym dyskusja się zakończyła, z resztą nie było czasu na dalsze dywagacje. Lena odwróciła się do nas, na jej twarzy doskonale widać było napięcie. Skinęła na mnie głową, a ja ponownie użyłam zapalniczki do wykrzesania ognia, który tym razem uformowałam w krąg dookoła nas. Pomieszczenie rozświetliło migotliwe światło płomieni.
A Lena przerwała krąg pentagramu.
Oczy Demona momentalnie rozbłysły nieludzkim światłem. Elfka zerwała się na równe nogi, ale istota zdawała się jej nie zauważać.
Wpatrywała się w Liama.
Nim zdążył do niego doskoczyć, ponownie użyłam zapalniczki. Rzuciłam w Demona kulą ognia, żeby zwrócić jego uwagę na siebie.
Udało się.
Z gardła stwora wydobył się warkot, gdy wstawał. Nagle w jego dłoni pojawiła się laska, którą sobie pomógł w tej czynności. I ruszył na mnie.
- Yyy... Lena? - krzyknęłam do dziewczyny. - Myślę, że możesz za... - urwałam, gdy uderzyły we mnie fale ciemności, które pchnęły mnie na ścianę. Zderzenie z kamienną konstrukcją wyrwało mi dech z piersi, a dopiero co zaleczoną potylicę przeszył przyćmiewający ból. Stęknęłam głucho, osuwając się na podłogę.
Jednak kolejny atak nie nadszedł. Gdy podniosłam wzrok, wiedziałam już, dlaczego.
Rzucił się na Liama. A Lena z całych sił próbowała go ratować. Jednak niewiele mogła zrobić, mając za przeciwnika wściekłego demona.
W panice sięgnęłam do kieszeni, by wymacać zapalniczkę. Jednak moje palce natrafiły na pustkę.
Cholera jasna.
Mimo to podniosłam się, by ponownie zaatakować. Byleby odwrócić jego uwagę na wystarczająco długi czas.
Przywołałam swój ogień.
Natychmiast poczułam, jak moje ciało się rozgrzewa, a płomienie coraz bardziej wyrywają spod mojej władzy. Jednak wyjątkowo to zignorowałam. Jak mawiają - cel uświęca środki.
Skoczyłam na Demona, celując kolejną kulą ognia w jego plecy. Z nadludzką prędkością odwrócił się, odbijając pocisk przy pomocy swojej laski. Gdy zbliżyłam się do niego bardziej, by móc łatwiej atakować, niekoniecznie płomieniami, bo nie chciałam zrobić mu krzywdy, zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałam.
Złapał mnie za warkocz.
Syknęłam z bólu, gdy szarpnął, przyciągając mnie za włosy do siebie. W pozycji, w jakiej się znalazłam, ledwo palcami stóp dotykając ziemi, nie byłam w stanie dostrzec twarzy Demona, ale domyśliłam się, że w jego oczach błyszczał triumf. Tym bardziej, że pewnie osiągnął zamieżony cel. Poza tym, że przestałam się na niego rzucać, Liam i Lena stanęli jak wryci, przerywając swój atak na niego. Miał nas w zasadzie w garści.
Zgrzytnęłam zębami, gdy ponownie szarpnął mnie za włosy, tym razem, jak spróbowałam się wyrwać. Nie odzywał się, ale dawał wystarczająco jasne sygnały.
Jeśli czegoś nie zrobię, Lena nie zdoła przywołać Mike'a z powrotem. A wtedy prawdopodobnie żadne z nas nie wyjdzie stąd żywe.
Cholerne włosy.
Szarpnęłam się jeszcze raz, nie zważając na ból. Zdołałam okręcić się w uścisku Demona na tyle, by wyciągnąć ukryty w kieszeni nóż sprężynowy. Na szczęście przed wyjściem wpadłam na pomysł, żeby zabrać jeszcze jakąś broń poza zapalniczką. Tak na wszelki wypadek.
Jak się okazało, ostatecznie się przydał. Choć w innym celu, niż przypuszczałam.
Nim Demon zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, wyszarpnęłam nóż z kieszeni, jednocześnie otwierając go i jednym, płynnym ruchem, przesunęłam ostrzem po moim warkoczu. Niemal przy samej głowie, tuż pod miejscem, w którym zacisnęła się ręka potwora.
Natychmiast straciłam równowagę i runęłam jak długa na ziemię.
Wtedy wszyscy mieliśmy okazję się przekonać, jak dobry refleks ma Lena. W tym samym momencie, w którym spadłam ciężko na ziemię, rzuciła w Demona jakimś zaklęciem. Które, w asyście powiewu wiatru przywołanego przez Liama, odrzuciło go w tył. W końcu zyskała okazję, by przywołać Mike'a.

Mike?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics