22.09.2019

Od Keitha CD Silasa

— Huh — Keith chwycił się pod boki i wyprostował się, obserwując oddalającą się alejką sylwetkę napotkanego przed chwilą mężczyzny, z jakim miał przed chwilą wątpliwą przyjemność się spotkać. Czy powinien pójść za nim? Niby tak, skoro był kamaelitą. Jeszcze ten koleś okaże się krwiożerczą bestią, która dokona mordu na niewinnych dzieciach. Z drugiej strony, zwyczajnie się mu nie chciało. Wizja siedzenia przed telewizorem i obejrzenia jakiegoś filmu czy po prostu wcześniejsze pójście spać podobała się mu o wiele bardziej niż jakaś bezsensowna bieganina za cieniem. W deszczu, w dodatku. Nie. To nie jest już jego sprawa.
— Chodź — rzucił do Matthiasa, który to nadal stał spięty na swoim miejscu. Kiedy po minięciu młodzieńca okazało się, że ten puścił słowa "młodszego" brata mimo uszu, Montroce zatrzymał się, westchnął ciężko, po czym złapał bruneta za ramię. Po kilku pociągnięciach myśliwy niechętnie opuścił broń. Nim jednak ruszył, obejrzał się jeszcze na chwilę na miejsce, w jakim zniknął jego niedawny cel.
— Powinniśmy za nim pójść — stwierdził, a raczej wymamrotał pod nosem. Keith odpowiedział mu śmiechem.
— Po co? Niech idzie. Jak coś odwali, odnajdziemy go, nie? Nie ma sensu latać za takimi. Męczysz się niepotrzebnie. Zazwyczaj są niegroźni, tylko się popisują,
— Potwory się popisują? — Matthias uniósł ze zdziwieniem brwi ku górze. Jego towarzysz wzruszył ramionami.
— Oczywiście, zwłaszcza te semi-ludzkie. Kierują się tymi samymi zasadami co my. Zachowują się jak my. Czują to samo. Dlaczego by nie chciały pokazać, jakie nie są potężne, aby, bo ja wiem, nastraszyć innych?
Matthias musiał przyznać bratu rację, co okazał poprzez pokiwanie głową, Nie odezwał się jednak aż do chwili, gdy dotarli późnym wieczorem do domu, zmuszając Keitha do zagłębienia się w swe rozbiegane myśli.

***

Najgorsze są te poranki, kiedy naburmuszony brat wysyła cię z samego rana do sklepu po mleko, które zupełnym przypadkiem zniknęło niespodziewanie w nocy, gdy post-libacyjny kac rozwala ci od środka głowę. Keith jednak nie żałował, że wypił tego cudownego bourbona, ba, wspominał jego smak, kiedy przeglądał półki sklepowych lodówek w poszukiwaniu mleka, jakie nakazał kupić mu Matthias. Pod jedną ręką trzymał jeszcze margarynę oraz wyślizgujący się chleb, a z kieszeni niedbale narzuconej na wczorajszą koszulkę kurtki wystawało opakowanie kabanosów. Brunet włożył w przebłysku świadomości butelkę mleka do koszyka na drugim ramieniu, po czym poszedł dalej, po drodze wyciągając z kieszeni wyciągniętych dresów kartkę z listą zakupów, I kiedy tak się wpatrywał w drobne, kręte, a tym samym teraz dla młodzieńca prawie nierozczytywalne pismo brata, poczuł, że budzi się jego szósty zmysł. Podniósł więc głowę na akurat wchodzącego do osiedlowego sklepu mężczyznę, jakoś dziwnie mu znajomego. Pił z nim kiedyś? A może nawet przespał? Cholera. Nie miał pamięci do takich rzeczy, To chyba źle o nim świadczy.

Silas?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics