Gdy ciasta oraz torty znalazły się w cukierni, a Ana została
odwieziona do swojego domu, Michael mógł wrócić do swojego mieszkania,
gdzie od razu wskoczył pod prysznic i przebrał się w luźniejsze ubranie,
żeby móc odpocząć przy lampce wina oraz dobrej książce. W międzyczasie
pisał z Natalie, która standardowo obrażała demona, co jemu oczywiście
nie przeszkadzało.
Przez najbliższe trzy tygodnie, Michael
pracował podwójnie, od rana w szkole do wieczora w pubie, gdyż jeden z
pracowników poważnie zachorował, przez co brunet musiał go zastąpić.
Przez ten czas nie miał okazji spotkać się Aną, lecz od czasu do czasu
wymieniali się wiadomości, przez co brunet często zasypiał z
uruchomionym telefonem. Wszystko to się zmieniło, gdy do pubu wrócił
pracownik, a w szkole miał mniej zajęć, dzięki czemu czas wolny spędzał
na odpoczynku lub rajdach po mieście. I choć brunet ma nieprzyjemną
przeszłość, a wraz z tym kilka problemów, teraz stał się spokojniejszy i
nie popada w furię, co może potwierdzić sam dyrektor akademii. W końcu
jest nauczycielem samokontroli i pomimo posiadania takiego alibi, ktoś
chcę zniszczyć życie demona. Zaczynając od podpalenia lokalu oraz
uszkodzenia pojazdu, kończąc na brutalnym pobiciu bruneta.
Po tym wszystkim znalazł się na policji z zakutymi rękoma i choć był niewinny, mundurowi wciskali mu popełnienie winy.
— Dla czego nie chcesz się przyznać, Crowley?
— Do czego mam się wam przyznać? — spytał spoglądając na policjanta.
—
Pobicie bezbronnych ludzi, z czego dwóch zmarło w szpitalu. — wyjaśnił —
Ślady na miejscach zbrodni pasują do Twojej natury. Dobrze znamy też
Twoją przeszłość.
— Zmieniłem się. — rzekł w powagą — Kontroluje
już siebie. Jestem nauczycielem i właścicielem pubu, niedługo może mieć
nawet rodzinę. — wyjaśniał demon. — Naprawdę myślicie, że teraz mógłbym
coś takiego zrobić?
— Ślady na to wskazują. — uparł się mundurowy.
— Jest wielu demonów w Seattle i gdybym mógł, wskazałbym wam ich wszystkich. Swój swojego zawsze rozpozna. — rzekł spokojniej.
Gdy
policjant chciał coś powiedzieć, do pokoju przesłuchań weszła Brendle,
szefowa Sopportare, która wcześniej stała za lustrem i słuchała słów
demona. Wzrokiem przegoniła policjanta i pozostała sama z Michaelem.
— Myślisz, że byłby do tego wszystkiego zdolny? — rzekł demon patrząc na znajomą twarz.
—
Harris już dawno posadziłby Cię na krześle. — powiedziała kobieta i
siadła naprzeciwko mężczyzny — Ja natomiast mam inny plan.
— Czyli mi nie wierzysz?
— Słuchaj Michael. — odparła stanowczo — Wypuszczę Cię, ale tylko pod jednym warunkiem.
— Mam znaleźć sprawcę zamieszania?
— Zgadza się. Mam tylko nadzieję, że nie popełniam błędu. — westchnęła uwalniając dłonie demona.
— Przyniosę wam go żywcem. — zapewnił brunet pocierając nadgarstki.
— Dobrze. Powiem, że ktoś Cię wykupił, a teraz spadaj, zanim się rozmyślę. — rzuciła kobieta, odwracając wzrok od demona.
Michael
opuścił pokój przesłuchań i skierował się do wyjścia, a że o tej porze
korytarze budynku są raczej puste, wyszedł na zewnątrz bez większego
problemu. Ze względu na fakt, że jego auto jest w serwisie, a motocyklem
strach jeździć, musiał przejść się pieszo pomiędzy ciemnymi uliczkami
miasta. W głowie miał wiele pytań bez odpowiedzi, przez co życie demona
zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, czego ten się raczej nie
spodziewał. Lecz widział jedno - droga do domu nie będzie bezpieczna.
Gdy wszedł w jedną z szerokich uliczek między wieżowcami, zaczepiło go
kilku obcych ludzi, których twarze skrywały się pod czarnymi maskami.
Crowley już wiedział, że dojdzie do bójki, dla tego też od razu uwolnił
swoje skrzydła i z miejsca wzbił się w powietrze, znikając przy tym w
pobliskiej ciemności. Gdy poczuł się ścigany przez obcych ludzi, oddał
się demonowi, który zniknął niczym kropla w morzu, zmieniając swoją
postać w niematerialny byt.
— Ucieknij gdzieś.. w bezpieczne miejsce. — pomyślał Michael, który pod względem mocy znacznie osłabł.
Owa
słabość z czasem przeszła na Demona, który z czasem zaczął tracić
wysokość, lecz jego puste spojrzenie widziało już dobrze znaną im
posiadłość. Kilka razy machnął dużymi skrzydłami, lecz to nie
wystarczyło, żeby bezpiecznie wylądować, co skończyło się mocnym
uderzeniem o ziemie. Przez prędkość, z jaką leciał Demon, jego ciało
posunęło się kilka metrów dalej, pozostawiając za sobą wgłębienie w
ziemi. Skrył skrzydła i obrócił się na plecy, by móc spojrzeć na dom
Any, który znajdował się kilka kroków od padłego bytu. Ten podniósł dłoń
i posłał czarnego kruka do kobiety, z nadzieją, że ta podąży za
skrzydlatym towarzyszem bruneta..
Ana? c:
Brak komentarzy
Prześlij komentarz