6.09.2019

Od Tony'ego CD Petera

Moje życie od zawsze było ułożone od a do zet, nigdy niczego mi nie brakowało, a ponadto zawsze wiedziałem, czego chcę. Urodzony w bogatej rodzinie z zawsze zapracowanym ojcem i kochającą ponadto wszystko matką żyłem sobie jak pączek w maśle. Nie miałem nigdy rodzeństwa, z czego bardzo się cieszyłem, nie chciałem go mieć, od zawsze byłem strasznie zazdrosny o swoją rodzicielkę, dlatego myśl o kolejnym członku rodziny w ogóle nie wchodziła w grę.
Na szczęście moi rodzice nigdy więcej dzieci nie mieli, może też dlatego jestem, jaki jestem. Co szczerze powiedziawszy w ogóle, mi nie przeszkadza, tak mam świadomość, że jestem zapatrzonym w siebie egoistą, który nie widzi nic prócz czubka własnego nosa, ale nie szczególnie się tym interesuje.
Najważniejsze jest to, że zawsze byłem jedynakiem i miałem wszystko. Zresztą moim rodzicom też chyba nigdy nie było trzeba, następnego dziecka nie specjalnie o tym mówili. A im starszy się stawałem, tym mniej ochoty chyba na to mieli, dopiero co z pieluch wyszli, a mieliby następny raz się w nie pakować? Ponadto mój ojciec często wyjeżdżał w długie delegację. Nie mając czasu ani dla mnie, ani dla matki, to mówi chyba samo za siebie. Jedno dziecko zdecydowanie im wystarczało.
 Z biegiem lat czas płynął na swój sposób wolno, dostałem się do jednej z najlepszych szkół. Z powodu tego, jak ambitny byłem już w wieku piętnastu lat, szybko znalazłem się na studiach na uniwersytecie w Nowym Yorku. To jasne, że bardzo się z tego cieszyłem szkoda tylko, że moi rodzice nie mogli, cieszyć się moim szczęściem zemną.
Pewnego dnia, gdy wróciłem do domu, chciałem pochwalić się matce tym wspaniałym wydarzeniem, nie każdy młody człowiek mógł nagle przeskoczyć na studia. Ich jednak nie było. Co gorsza, nie wracali ze zbiegiem długich godzin, dopiero dwa di później dowiedziałem się, co się stało „Zginęli w wypadku samochodowym” O tym incydencie poinformowała mnie policja. Wtedy właśnie moje życie legło w gruzach, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, nie miałem gdzie się podziać, a raczej tak myślałem, nie znałem żadnych krewnych moich rodziców, co komplikowało tak naprawdę wszystko. Na szczęście kuzynka mojego ojca, która nagle pojawiła się w moim życiu, znikąd postanowiła się mną zająć, aż nie ukończę osiemnastu lat.
Jak przysięgała, tak zrobiła, dała mi wiele ciepła i miłości, nie była nigdy dla mnie matką, ale raczej lepszą przyjaciółką która „Uratowała mi życie” W jakimś sensie byłem jej za to wdzięczny, nie chciałbym trafić do jakieś rodziny zastępczej, ten pomysł w ogóle mi się nie podobał.
Czas znów płynął bardzo powoli, ukończyłem studia, moja ciotka wróciła do swojego rodzinnego miasta. A ja zostałem tu sam. Nie byłem jednak samotny, wokół mnie zawsze było dużo ludzi tych szczerych i tych nie szczerych, jedni chcieli moich pieniędzy inni zaś mojej miłości, nigdy jej nie obiecałem, ale często po prostu to wykorzystywałem w swoim celu.
Kobiety same do mnie lgnęły, a ja nie miałem zamiaru z tego nie skorzystać.
Nawet teraz po długich latach, gdy jestem dorosłym facetem z wielką firmą i grubymi milionami na koncie mam czasem wielką chęć na szczeniackie zagrywki w stosunku do kobiet.
Naiwne same wpadają w moją sieć, nie mogą mieć do mnie o to żalu, nigdy przecież do niczego ich nie zmuszałem mam czyste sumienie przynajmniej w jakimś sensie.
Czasem bawi mnie powrót do tamtych czasów, kiedy jak dziś siedzę sobie w swoim biurze. Rozmyślając o tym, co mogło, a co nie mogło się wydarzyć, zapewne wiele rzeczy mógłbym zmienić w swoim życiu, jednakże nie mam na to już wpływu, to co było, już nie wróci, trzeba iść dalej, nie patrząc w tył to i tak nic nie zmieni, trzeba żyć tylko chwilą...

- Panie Stark - Z moich przemyśleń, wewnętrznych rozterek w jakiś tam sposób ważnych wspomnień wyrwał mnie głos jednego z moich pracowników. Uniosłem na niego swoje spojrzenie, dając mu tym samym znać, że może kontynuować swoją wypowiedz, byle szybko, bo nie mam czasu. - Młodzież przyjechała do pana firmy, tak jak było ustalone - Dodał.
Patrzyłem na niego zaskoczony, zastanawiając się o czym on gadał, jaka młodzież? Czy ja o czymś... Ach no tak wrzesień, czas szkoły i kolejnych młodziaków przychodzących do mojej firmy z marzeniem obejrzenia lub dostania się do mojej firmy, co nikomu się jeszcze nie udało, ale kto wie może wreszcie stanie się wyjątek.
- Dobrze. Dziękuję, zaraz zejdę - Odparłem, co najwidoczniej zaskoczyło mojego pracownika.
- Pan sam chce oprowadzić ich po firmie? - No tak nigdy tego nie robię, dziś jednakże zrobię wyjątek, kto wie, Może znajdę godnego następcę, bądź co bądź jestem coraz to starszy, a nie młodszy lepiej nie będzie a jedynie gorzej może być.
- Dziś zrobię wyjątek - Mruknąłem, lekko znudzony już jego obecnością, co najwidoczniej wyczuł, bo od razu wyszedł z mojego gabinetu. No ma szczęście, bo bym się chyba troszeczkę zdenerwował. - Oby było warto - Mówiąc sam do siebie, wstałem z fotela. Wychodząc z pomieszczenia, zamykając je na klucz, tak aby nikt nie mógł tam wejść, schodząc następnie na dół, gdzie wszyscy już czekali.
- Witam, jestem Tony Stark, dziś oprowadzę was po mojej firmie, proszę niczego nie dotykać, nie wychylać się tak, abym nie musiał zwracać uwagi, trzymać się blisko siebie, nie gadać, gdy coś mówię, nie przeszkadzać moim pracownikom i co najważniejsze to ja decyduje, kiedy jest czas na pytania i na przerwę czy to jasne? - Spytałem, na co wszyscy chórem zgodzili się z moimi warunkami. - Super w takim razie zapraszam za mną - Dodałem, po chwili kierując się do pierwszego pomieszczenia, pokazując tym dzieciakom, na czym polega nasza praca, tłumacząc, dlaczego i po co to robimy. Widząc, że i tak większość wcale tego nie rozumie, to żałosne, po co więc tu przychodzą? Nie wiem, nie będę w to ingerował, nie moje stadko puki robią co chcę, mogą tu być.

Peter? Nie wyszło mi xd

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics