15.09.2019

Od Liama CD Kangsoo

Roześmiałem się w głos, w reakcji na ostatnie słowa Kangsoo.
- Oj, zapewniam cię, że gdybym nie chciał ci opowiadać, to nie wyciągnąłbyś ze mnie tych informacji nawet siłą - mrugnąłem do niego porozumiewawczo, odchylając się na krześle i biorąc łyk kawy. - Ale... polubiłem cię. I, może bezpodstawnie, ale ufam, że nie będziesz rozpowiadał o tym na prawo i lewo - moje brwi powędrowały w górę w niemym pytaniu.
- Oczywiście, że nie - Azjata pokręcił energicznie głową. Taka gorliwość u każdego innego by mnie zaniepokoiła, ale zdążyłem już zauważyć, że Kangsoo taki po prostu jest. Momentami gorliwy.
Upiłem kilejny łyk kawy, podłapując przy tym spojrzenie stojącej za ladą Mii. Uśmiechnęła się do mnie ciepło, a ja odpowiedziałem tym samym, nim zacząłem opowieść.
- Tak naprawdę forma, którą teraz masz przed sobą - przeniosłem spojrzenie z powrotem na Kangsoo - nie jest moją prawdziwą. To jakby - przez chwilę szukałem odpowiedniego słowa - przebranie. Które drakonidy "wkładają", żeby wtopić się w tłum. No bo, cóż, nam, wśród innych nadnaturalnych, znacznie trudniej byłoby bez tego ukrywać naszą naturę. A że historia zna wiele przypadków, gdy ludzie, błędni rycerze czy zwykli chłopi, postanawiali na nas zapolować, zrzucając na nas winę za, często nie nasze, przewinienia, jakaś forma ukrycia stała się niezbędna. A zrzucanie przebrania zawsze jest dla nas wyzwalające.
Gdy kończyłem zdanie, z zaplecza właśnie wyłoniła się Ana, a za nią niczym posłuszny piesek podążał chłopak. Siostra spojrzała w naszym kierunku, pomachała nam, a do mnie bezgłośnie dodała: "Zabierz Archera". Skinąłem głową, wracając do opowieści.
- Tak więc miałeś dzisiaj okazję zobaczyć, jak wyglądam naprawdę - posłałem Kangsoo promienny uśmiech. - Poza tym, że jestem wielkim gadem, w prawdziwej postaci mogę porozumiewać się z innymi telepatycznie. Tak jak zrobiłem to z tobą - mężczyzna skinął głową na znak, że pamięta. - Każdy drakonid potrafi dodatkowo stosować skromny wachlarz iluzji, które stanowią dla nas dodatkową ochronę przed ujawnieniem się. No i każdy znas w większym lub mniejszym stopniu włada jakimś żywiołem. Moim na przykład jest powietrze, Ana włada ogniem - mój wzrok powędrował odruchowo do dziewczyny, która właśnie znikała za drzwiami kawiarni. - Nigdy nie widziałem nikogo, kto miałby aż takie możliwości, jak ona - mruknąłem, przyciszając głos. - Ale nad nimi nie panuje. A ogień... jest niebezpieczny - wróciłem wzrokiem do Kangsoo. - No ale mniejsza, nie smęćmy na koniec dnia - uśmiechnąłem się.
- A ty? - zapytał Kangsoo, całą uwagę zdając się skupiać na zbieraniu widelcem resztek ciasta z talerza. - Co potrafisz zrobić z powietrzem?
- Co zechcę - wzruszyłem ramionami. - Co potrafię sobie wyobrazić... - wbiłem wzrok w widelec mężczyzny, który zaraz, poruszony mocnym powiewem powietrza, wyleciał mu z ręki i wylądował na stole między nami. Kangsoo nie poruszył się, patrzył tylko z lekkim niedowierzaniem na sztuciec. - Także tak to wygląda - podsumowałem, odchylając się z krzesłem tak, że stało tylko na dwóch tylnich nogach. Powiewem powietrza w tył krzesła pomogłem sobie utrzymać równowagę, nie musiałem więc przytrzymywać się stołu, a ni opierać nóg na podłodze. - A jak to jest z tobą? - zapytałem. - Napomknąłeś coś o swoich umiejętnościach. Nie przypominam sobie, żebym kiedyś o takich słyszał, zaintrygowały mnie - uśmiechnąłem się ciepło, łapiąc kontakt wzrokowy z Azjatą. - Jeśli nie chcesz, to nie musisz opowiadać - powtórzyłem jego słowa z początku rozmowy. - I nie czuj się zobligowany do udzielenia mi wyjaśnień, bo ja to zrobiłem dla ciebie. Pytam z czystej ciekawości i zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał zdradzać mi nazwy swojej rasy - wzruszyłem ramionami, a uśmiech nie opuszczał mojej twarzy.

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics