***
— Źle układasz palce. Do tego zaklęcia musisz bardziej wyprostować palec wskazujący, kciuk zgiąć w pięćdziesięciu stopniach, a resztę palców zgiąć w drugiej kostce. — tłumaczy elf w stoickim spokoju — Spróbuj jeszcze raz. — dodał spoglądając na syna.
Młody mag w skupieniu wykonał polecenie ojca i gdy był już pewny, że znów coś źle zrobił, opuścił dłonie, lecz w tym samym momencie ukazał się twór zaklęcia, do którego oby dwoje tak długo dążyli.
— Dobrze. Pamiętaj jednak o cierpliwości, gdyż każdy układ ma inne zaklęcia i zamiast dobrego bytu, wyczarujesz zły. — wyjaśnił starszy. — Na dzisiaj koniec, odpocznij. — dodał.
— Będę pamiętać. Dziękuję. — rzekł Adiel i delikatnie się uśmiechnął, po czym udał się do swojego pokoju.
Tego typu treningi były niemalże codziennie, lecz nie trwały one długo, głównie ze względu na małą odporność na zaklęcia oraz czary adepta, gdzie przeciążenie skutkowałoby utratą przytomności, a do tego elf nie chce doprowadzić. Tak więc po zakończeniu treningu zajął się zwierzętami i przyszykował się do nocy, która nadeszła dosyć szybko.
— Źle układasz palce. Do tego zaklęcia musisz bardziej wyprostować palec wskazujący, kciuk zgiąć w pięćdziesięciu stopniach, a resztę palców zgiąć w drugiej kostce. — tłumaczy elf w stoickim spokoju — Spróbuj jeszcze raz. — dodał spoglądając na syna.
Młody mag w skupieniu wykonał polecenie ojca i gdy był już pewny, że znów coś źle zrobił, opuścił dłonie, lecz w tym samym momencie ukazał się twór zaklęcia, do którego oby dwoje tak długo dążyli.
— Dobrze. Pamiętaj jednak o cierpliwości, gdyż każdy układ ma inne zaklęcia i zamiast dobrego bytu, wyczarujesz zły. — wyjaśnił starszy. — Na dzisiaj koniec, odpocznij. — dodał.
— Będę pamiętać. Dziękuję. — rzekł Adiel i delikatnie się uśmiechnął, po czym udał się do swojego pokoju.
Tego typu treningi były niemalże codziennie, lecz nie trwały one długo, głównie ze względu na małą odporność na zaklęcia oraz czary adepta, gdzie przeciążenie skutkowałoby utratą przytomności, a do tego elf nie chce doprowadzić. Tak więc po zakończeniu treningu zajął się zwierzętami i przyszykował się do nocy, która nadeszła dosyć szybko.
Gdy słońce ledwo wschodziło, Nathaniel siedział już za biurkiem w
jednostce i uzupełniał wszelką papierologię związaną ze sprzętem
strażackim, który ucierpiał podczas ostatniego gaszenia. Nie lubił tego
typu zadania, lecz akurat dzisiaj padła jego kolej, a ze sztabowym nie
ma co się kłócić. Na szczęście nie zajęło mu to dużo czasu, lecz gdy
ledwo odłożył dokumenty do szafki, od razu został wezwany do pierwszej
akcji tego dnia. Zaczęło się od ściągania kota z drzewa, który został
zabrany do pobliskiej kliniki, spod której zaraz pojechali do palącego
się garnka u starszej pani. To działanie było ostatnim na tą chwilę,
przez co grupa mogła wrócić do bazy i uzupełnić wóz, szykując go do
kolejnej akcji. Długo jednak czekać nie musli, gdyż po niecałej godzinie
rozbrzmiał sygnał straży, a sam dyspozytor skierował ich do pożaru
kawiarni w centrum.
Na miejsce dojechali po zaledwie kilku minutach i choć jechali łamiąc wszystkie przepisy, ogień zdążył szybko się rozprzestrzenić, tworząc tym gęste kłęby dymu. Straż od razu przystąpiła do ewakuacji pobliskich lokali oraz mieszkań, natomiast grupa ogniomistrzów zajęła się ogniem, którego źródło zlokalizowali na zapleczu kawiarni.
— Nath, sprawdź z Billim prawe skrzydło. My pójdziemy na lewe. — powiedział kierujący i wskazał na prawą część kawiarni.
Mag krótko przytaknął i wraz z kompanem akcji przeszedł w wyznaczone miejsce. W tym momencie musieli dokładnie sprawdzić lokal i ewentualnie wydostać osoby, które nie dały rady uciec o własnych siłach.
— Słyszysz? — zauważył nagle Bill.
— Płytki oddech młodej kobiety. — sprostował elf. — W kuchni. — dodał wskazując na pomieszczenie.
Bez wahania weszli do środka i jedyne co ujrzeli, to kłęby dymu, które uchodziły z niedogaszonego ognia. Gdy Billi powiadamiał resztę grupy o kolejnym źródle ognia, Nath podszedł do kobiety, którą od razu wziął na ręce. Był gotowy już z nią wyjść, lecz gdy usłyszał stękanie butli z gazem, w moment wytworzył wokół siebie osłonę, która osłoniła elfa oraz kobietę od wybuchu, który zaraz nastąpił.
Na miejsce dojechali po zaledwie kilku minutach i choć jechali łamiąc wszystkie przepisy, ogień zdążył szybko się rozprzestrzenić, tworząc tym gęste kłęby dymu. Straż od razu przystąpiła do ewakuacji pobliskich lokali oraz mieszkań, natomiast grupa ogniomistrzów zajęła się ogniem, którego źródło zlokalizowali na zapleczu kawiarni.
— Nath, sprawdź z Billim prawe skrzydło. My pójdziemy na lewe. — powiedział kierujący i wskazał na prawą część kawiarni.
Mag krótko przytaknął i wraz z kompanem akcji przeszedł w wyznaczone miejsce. W tym momencie musieli dokładnie sprawdzić lokal i ewentualnie wydostać osoby, które nie dały rady uciec o własnych siłach.
— Słyszysz? — zauważył nagle Bill.
— Płytki oddech młodej kobiety. — sprostował elf. — W kuchni. — dodał wskazując na pomieszczenie.
Bez wahania weszli do środka i jedyne co ujrzeli, to kłęby dymu, które uchodziły z niedogaszonego ognia. Gdy Billi powiadamiał resztę grupy o kolejnym źródle ognia, Nath podszedł do kobiety, którą od razu wziął na ręce. Był gotowy już z nią wyjść, lecz gdy usłyszał stękanie butli z gazem, w moment wytworzył wokół siebie osłonę, która osłoniła elfa oraz kobietę od wybuchu, który zaraz nastąpił.
Drugi strażak nie zdążył się uchronić przed zagrożeniem i z dużą siłą uderzył o ścianę, tracąc przy tym przytomność.
— Bill oberwał. — powiadomił elf przez radio — Wychodzę z jedną osobą. — dodał zaraz i tak też uczynił.
Gdy
brunet znalazł się po za lokalem, ratownicy od razu odebrali od niego
poszkodowaną kobietę, lecz gdy chciał zawrócić po drugiego strażaka,
został zatrzymany przez sztabowego.
— Już po niego poszli. — powiedział szybko — Odpocznij, Nath.
Choć
elf nie lubi zostawiać swoich kompanów, tak teraz musiał zrobić wyjątek
i oddalił się od lokalu kierując się do wozu. Tam pozbył się pustej już
butli z pleców oraz maski z twarzy, po czy delikatnie wciągnął świeże
powietrze. Nie czuł się najlepiej, ale też nie chciał zawracać głowy
ratownikom, którzy właśnie badali poszkodowanych pracowników. Głęboko
odetchnął i zerknął na resztki dymu, które ledwo uchodziły przez otwarte
drzwi.
— Pojedziesz z ratownikami, żeby przepytać
pracowników w sprawie pożaru. — rzekł nagle sztabowy, który wyszedł zza
wozu — Chociaż nie wyglądasz najlepiej..
— Jest dobrze. Pojadę z nimi. — powiedział elf zerkając na drugiego mężczyznę.
W
tym też celu, Nath pozbył się ciężkiej kurtki strażackiej i założył
cienką bluzę, obmył trochę twarz wodą z wozu i wyrównał swoją wewnętrzną
harmonię, żeby nie zacząć się denerwować.
Gdy
pracownicy zostali przebadani w szpitalu, a następnie wypuszczeni, Nath
wraz z policjantem zebrali ową grupę i siedli w miejscu wyznaczonym
przez lekarzy — w sali odpraw.
— Starszy aspirant
Roger Moore oraz Ogniomistrz Nathaniel Harrison. — zaczął policjant od
przedstawienia ich dwójki — Sprawa jest dość poważna, gdyż takowych
podpaleń było ostatnio bardzo dużo, dla tego też zebraliśmy was właśnie
tutaj. — dodał zerkając w notes — Proszę o przedstawienie swoich wersji
wydarzeń.
— Są one dla nas bardzo ważne. — rzekł spokojnie mag, którego wzrok zatrzymał się rudowłosej kobiecie.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz