12.09.2019

Od Gwynneth CD Harry'ego

  Wbijała wzrok w produkty na jednej ze sklepowych półek. Tabletki przeciwbólowe może i nie były najbardziej fascynującą rzeczą na świecie, ale na pewno jedną z tych bezwzględnie potrzebnych Gwynneth do przetrwania. Ile to już substancji przeciwbólowych przerobiła w ciągu swoich dwudziestu dziewięciu lat życia, jak wiele z nich po długotrwałym przyjmowaniu przestało na nią działać. Przeciętny człowiek przestałby liczyć średnio w połowie długiej listy.
  Już miała z triumfalnym pomrukiem chwycić opakowanie na której widniała nazwa jednej z niewielu substancji, których jeszcze nie przyjmowała, gdy usłyszała za sobą męski głos. Głos, który słyszała wielokrotnie w radiu i który wczoraj bezczelnie opierdolił ją w parku.
  Jej ręka zawisnęła w połowie drogi, by po chwili szybko znaleźć się znów przy tułowie. Odwróciła się na pięcie, wręcz jak żołnierz wykonujący zwrot w tył i stanęła przodem do pana Hudsona.
  Jej libido uderzyło o dno w dniu, w którym zginął Robert. Teraz, gdy minęły już trzy lata, mogła chyba powiedzieć, że powoli zaczynała znów dostrzegać mężczyzn. A na pewno trudno byłoby nie dostrzec pokrytego tatuażami odkrytego torsu.
  Szybko podniosła wzrok na jego twarz. Nie chciała dać mu takiej przewagi. Widząc ten uśmieszek, nie wiedziała, czy bardziej ma ochotę zetrzeć mu go z twarzy czy sama się uśmiechnąć. Mimo pierwszego wrażenia, jakie na niej zrobił, i tego, co było można o nim usłyszeć, jak w każdym człowieku, starała się w nim dostrzec coś dobrego. A ten uśmiech, ni to drwiący, ni to szczery, był może zalążkiem tego dobra.
  Miała ochotę rzucić jakimś "zaiste", lecz możliwe było, że podniesie tym jeszcze jego ego. Tak przecież zwracało się do osób wyższych rangą, szanownych. A panna Shelby uważała, że to zachowaniem zdobywa się szacunek, nie sławą.
  - Na to wygląda. - Zero jakiegokolwiek wyrazu. Nie wiedziała, czego się spodziewać, więc i sama postanowiła pozostać dla niego wręcz enigmatyczna.
  Przypomniała sobie o tabletkach. Odwróciła się do niego na chwilę bokiem, by zgarnąć opakowanie w półki i szybko powróciła do pozycji frontem do niego.
  - Tabletki? - Uniósł brew.
  - Tabletki, przeciwbólowe konkretnie, gdyby to pana interesowało. - Facet był młodszy od niej, jeśli wierzyć nagłówkom gazet, a ona zwracała się do niego per pan. Szacunek był czasem idiotyczną sprawą. - Woda, jak widzę. - Postanowiła kontynuować tę idiotyczną grę lub cokolwiek innego to było.
  Już miała się pożegnać i ruszyć w stronę kasy, lecz uniemożliwił jej to fakt, że Harry ponownie przemówił.

Harry? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics