1.09.2019

Od Keitha CD Silasa

Zatrzymali się na parkingu nieopodal miejsca, gdzie miał znajdować się ich cel. A przynajmniej tak wskazywał ułożony na kolanach Keitha magiczny kompas, składający się z miski z księżycową wodą oraz naładowanym wskaźnikiem z kawałka drzewa z nemetonu. Mimo tego, młodzieniec oraz siedzący za kierownicą Matthas rozejrzeli się z powątpiewaniem po okolicy. Pierwszy głos zabrał drugi z braci.
— Jesteś pewien, że twoja przyjaciółka — Ostatnie słowo Montroce naznaczył w taki sposób, że w jego ustach zabrzmiało to jak obelga — Nie oszukała cię? Wiedźmy są podstępne. Jesteś cholernie lekkomyślny.
Łowca wzruszył jedynie ramionami. Chwilę jeszcze wpatrywał się we wskaźnik, unoszący się na wodzie, a gdy ten ostatecznie zatrzymał się w jednym miejscu, odpiął pasy i wysiadł z vana, odkładając miskę na fotel.
— Andrea nigdy mnie nie zawiodła. Nie to co niektórzy — odparł, otwierając tylne drzwi, gdzie znajdowała się sporych rozmiarów drewniana skrzynka.Po szybkim przejrzeniu jej zawartości, wydobył ze środka kilka fiolek, jakie wsunął na odpowiednie miejsca przy swej uprzęży, uzupełniając wszelkie braki. Na wszelki wypadek, symetrycznie do przypiętej do boku książki, wsunął do kabury pistolet. Mimo, że był pacyfistą, wolał dmuchać na zimne. Kilkukrotnie już miał do czynienia z podobnymi opętanymi ludźmi, więc wiedział, że na niektórych rozmowa może nie podziałać. Zwłaszcza, że ukochane szefostwo zakonu postanowiło nie informować braci o stopniu zagrożenia, jaki ich cel reprezentuje.
— Plus to czarodziejka. Nie wiedźma. Nie odrobiłeś swojego zadania domowego.
Keith zamknął drzwi, po czym poprawił kurtkę i wsunął dłonie do jej kieszeni. Postąpił kilka kroków w przód, dopiero wtedy oglądając się na Matthiasa, który to wpatrywał się w niego bez słowa.
— Jak nie wrócę za pół godziny lub usłyszysz krzyki, pofatygujesz się, aby uratować mi dupsko?
— Zobaczymy — padła mrukliwa odpowiedź, która wywołała u kamaelity delikatny uśmiech. Zaczął kierować się w stronę budynków, a dokładniej prześwitu między nimi, jaki zdawał się być najbardziej obiecującym miejscem na spotkanie opętanej istoty. Co jakiś czas mężczyzna zerknął na ciemne niebo, przecinane przez głośne, jasne błyskawice.
Jak w filmie, pomyślał przelotnie, po czym prewencyjnie przesunął się nieco bliżej budowli, chcąc uchronić się przed porażeniem. Im bliżej znajdował się bocznej ulicy, tym mocniejszy ucisk z tyłu głowy czuł. Definitywnie znajduje się tutaj jakiś nadnaturalny. Jednak coś mu nie pasowało. Zazwyczaj w takich przypadkach Przeczucie nie było tak natrętne. Znaczyć to mogło dwie rzeczy. Albo opętany jest pod wpływem silniejszej istoty, albo nie jest sam.
Montroce przeklął pod nosem, spinając się na całym ciele i w pełnej gotowości stając u wylotu uliczki. Od razu rozejrzał się czujnym wzrokiem po alejce, chłonąc szczegóły i układając w głowie plan ataku. Jak się okazało, jego przeczucia o tym, że cel nie jest jedyną osobą w okolicy okazały się być prawdziwe. Dostrzegł bowiem drugiego człowieka, czy raczej istotę go udającą, walczącą przy pomocy miecza z opętanym. Keith wydobył ukradkiem z kieszeni kurtki migotliwą, szklanką kulkę, jaką ukrył w dłoni.
— Przepraszam, że przerywam wam waszą magiczną bójkę — zaczął, przywołując na twarz szeroki uśmiech. Powiódł spojrzeniem od zdziwionej marionetki demona po nieznanego mu wojownika — Ale przysłano mnie tutaj, aby rozwiązać pewną sprawę. Opętania dokładniej — Brunet skinął głową na opętanego — Dlatego proszę, oszczędź mi roboty i wyjdź sam, co? Mam ciekawsze plany na wieczór niż kłócenie się z tobą i targowanie.
Do przewidzenia było, że pokojowa dyskusja nie doprowadzi Keitha do niczego konkretnego. Dlatego w chwili, gdy opętany począł obracać się w jego stronę, a nieznajomy zacisnął dłoń na rękojeści miecza, kamaelita zmiażdżył w palach kulkę, po czym przeciągnął dłonią po przestrzeni między nim a mężczyzną, tworząc magiczną barierę. Nie zdążył nawet podziękować w duchu Andrei za takie gotowe zaklęcie, gdyż musiał już uniknąć ataku opętańca. Zrobił to poprzez szybkie odwrócenie ciała. Gdy chłopak zatrzymywał się i na pewno szykował do kolejnego skoku, Montroce wydobył spomiędzy pasków książkę. Jego palce odruchowo wcisnęły się między strony, rozwierając tom na stronie z zapisanym drobnym drukiem egzorcyzmem. Dla bezpieczeństwa cofnął się i, nim zaczął czytać, mrugnął porozumiewawczo do wojownika.
— Zatkaj uszy, jak cię takie rzeczy wkurwiają.

Silas? :v

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics