14.09.2019

Od Natalie CD Michaela

  Natalie, gdy przebywała w wilczej postaci, mogła sobie pozwolić na większe odetchnięcie, chwilę spokoju. A przy okazji mogła skorzystać z tego, że ktoś mierzwił jej jasną sierść, w tym wypadku był to Michael. Dlatego starała się z tego korzystać, jak najbardziej było to możliwe. Mając przymknięte powieki, korzystała ze spokojnej chwili, starając sobie ułożyć w głowie cały plan odnośnie wyjazdu. Czy spodziewała się takiego obrotu spraw? Oczywiście, że nie. Zaskoczyło ją to wszystko, ale wyraziła zgodę, nie chciała się z tego wycofywać. Może dużo ryzykuje, ale… bez ryzyka nie ma życia i zabawy.
Niestety, nic nie trwa wiecznie, więc kiedy zaczęło się ściemniać, zmuszona była wrócić do ludzkiej postaci, jednocześnie przywracając siebie do porządku. To po tym, jak poszli do samochodu, zajmując poprzednie miejsca, nie rozmawiali za wiele, czasami jedynie komentując drogę, którą jechali, czy chodzących ludzi o tej porze. Dotarcie do mieszkania nie zajęło nie wiadomo ile, lecz na pewno dłużej niż kiedy jechaliby prostszą trasą, aczkolwiek Natalie nie dyskutowała. Nie miała co, bo wiedziała, że i tak każde z nich ma swoje zdanie. Zresztą, przyzwyczaiła się.
Po wejściu do mieszkania, od razu skierowała się do kuchni, by przygotować dla siebie kolację o tej porze. Mając otwarte okno, doskonale słyszała, co się działo na ulicy i cóż… piski idealnie trafiły do mieszkania jasnowłosej, a jej wilczy słuch jeszcze głośniej to odebrał. Nawet nie zastanawiała się, gdy napisała do przyjaciela. Czasami go nienawidziła, czasami uwielbiała, ale częściej występował efekt, że pragnęła go udusić własnymi rękoma. Co prawda miała dużo pomysłów, jakby to zrobić, no ale, kończyło się to niepowodzeniem, bo brunet niszczył perfekcyjny, w jej oczach, plan. W czasie przygotowywania posiłku, odpisywała mężczyźnie, przewracając oczami na niektóre kwestie. Dogryzanie sobie nawzajem było czymś na porządku dziennym, więc oboje byli do tego przyzwyczajeni.
To po zjedzeniu późnej kolacji w towarzystwie telewizji, jasnowłosa zasnęła na kanapie, owinięta kocem i z telefonem w dłoni.
  Z rana obudziła się dość późno, więc pierwsze co zrobiła, to posprzątała i poszła do toalety, żeby trochę się odświeżyć. Nie spodziewała się, że i tam sobie przyśnie. Zapewne, gdyby nie Michael, dziewczyna przespałaby większą część dnia w wannie. Właściwie, nie była to pierwsza sytuacja, aczkolwiek nie za często jest się budzonym przez własnego przyjaciela, kiedy przysnęło się w wannie, prawda? Kiedy tylko opuścił pomieszczenie, blondynka dość szybko się umyła, a następnie spuściła wodę, posprzątała w łazience i większość jej dnia polegało na siedzeniu w ręczniku oraz oglądaniu telewizji, no i ewentualnym załatwianiu wszelakich spraw.
To wieczorem została zabrana z mieszkania przez swojego towarzysza, by pojechać do biura i wszystkiego się dowiedzieć. Nie trwało to szczególnie długo, ale wystarczająco, aby dwójka wiedziała o najistotniejszych informacjach. To po tym pojechali do mieszkania Natalie, gdzie Michael zajął miejsce na kanapie, a jasnowłosa w kuchni, chcąc przygotować kolację. Rzecz jasna, nie obyło się od dogryzek w postaci, by wszystko było idealnie i grożeniu, że to jedzenie znajdzie się na głowie gościa.
- Czasami się zastanawiam, jak można z tobą żyć pod jednym dachem – mruknęła, kiedy siedzieli z tostami i ciepłymi herbatami przed telewizorem, gdzie na nowo zaczęli sobie dokuczać. Natalie miała nawet ochotę rzucić talerzem z tostami w przyjaciela, czy wylać gorącą herbatę na jego krocze, ale zdecydowała się niczego nie marnować i zachować… spokój. Tak, spokój. Oczywiście. Cicho wzdychając, pokręciła głową, rozkładając się na kanapie, zaś ciało oparła o bok towarzysza, celowo na niego napierając. – Powinieneś o mnie dbać – powiadomiła, odchylając głowę do tyłu z lekkim uśmiechem. – Będziesz na mnie skazany na najbliższe tygodnie.
- Najwyżej będziesz spała przed wejściem, jak pies – odpowiedź bruneta spowodowała tylko, że blondyna uderzyła go z łokcia w żebra.
- Pieprz się, Michael – przewróciła oczami, przenosząc spojrzenie na telewizję.
Niedługo po tym mężczyzna zebrał się do wyjścia, zapowiadając poranną wizytę, i życząc, aby Nat tym razem nie utopiła się w wannie w czasie swojej drzemki.
I cóż, tak jak zapowiedział, tak było. Z rana zawitał do mieszkania przyjaciółki, która spała w łóżku. Obudził ją przez wylanie szklanki wody wprost na jej twarz, co rozpętało wojnę od samego rana. Wyzwiska, przekleństwa i krzyki w stronę mężczyzny mogły by niejednego przechodnia przestraszyć. I choć Miller zwykle starała się być spokojna, tak tym razem nawet nie trzymała nerwów na wodzy. Ostatecznie została z łatwością złapana w pasie i przyszpilona do ściany, gdzie miała się uspokoić, ale groźby o pogryzieniu chyba do tego nie były zaliczone, bo stali tak z dobre dziesięć minut, aż całkowicie ochłonęła.
Miała spakować bieliznę, ubrania do spania i swoje kosmetyki, których używała. Nic więcej nie było jej potrzebne, dlatego wpakowała to wszystko do swojej torebki. Na nowo usiedli na kanapie, Nat włączyła telewizję by jakoś zabić czas. Zdołała przez ten czas kilkukrotnie uderzyć Michaela w głowę za rzucanie podtekstów, czy wracając do sytuacji po weselu. Jednak, jak wiadomo, nie mogli sobie pozwolić na siedzenie bezczynnie przez cały czas. Dlatego właścicielka mieszkania poszła się przebrać i przygotować do wyjścia. Oczywiście, to po tym jeszcze zjadła skromne śniadanie w postaci kanapki. Następnie opuścili mieszkanie, które zakluczyła. Musiała tylko pojechać do pracy, żeby oddać klucze Daewonowi, który zdecydował się na ten czas zająć jej domem. Powiadomiła o tym swojego towarzysza, więc pojechali do kawiarni, w której ponownie zleciał im czas, to po tym pojechali do pubu, żeby spędzić pozostały czas. W końcu stamtąd mieli dość blisko do biura, a do szóstej jeszcze trochę czasu zostało.
Nie obeszło się od narzekania, że Miller była zmęczona, że chciałaby pójść spać, ale skutecznie odciągana była przez Michaela, który informował o tym, co może być w samolocie. I wcale nie kryła swojej ekscytacji, czy ciekawości. Niemalże skakała w miejscu, jak jechali już do biura, skąd zostali zabrani kolejnym autem. Natalie zdołała zapomnieć, jak wyglądały loty samolotem, więc w pewnym stopniu odrobinę się stresowała, co było jednak przezwyciężone przez ciekawość. Można by rzec, iż zachowywała się jak małe dziecko, ale co ona na to mogła poradzić? Nic konkretnego. Dlatego w końcu przytuliła się do ramienia przyjaciela, z ciekawością obserwując drogę, którą jechali, ostatecznie patrząc na towarzysza.
- Ale nie spadniemy, prawda? – spytała.
- No wiesz, różnie bywa… - rozpoczęte zdanie nie usatysfakcjonowało ją, dlatego przyłożyła dłoń do ust bruneta.
- Miałeś powiedzieć, że nie spadniemy – mruknęła, kręcąc słabo głową, ostatecznie wtulając policzek w ramię wyższego, nic więcej nie mówiąc.

Michael?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics