28.09.2019

Od Gwynneth CD. Harry'ego

  Każde pociągnięcie pędzla po drewnie przybliżało Gwynneth do zakończenia prac nad ławą, którą kupiła na targu staroci. Cicho grający w tle jazz uprzyjemniał jej pracę i koił nerwy, które Nefilim jej zszargał, zbijając tę idealnie pasującą do dywanu wazę.
  Nagle wręcz sielankową scenę przerwał dzwonek do drzwi. Podskoczyła zaskoczona nagłym dźwiękiem, brudząc sobie koszulkę czarną farbą.
  - Cholera... - Mruknęła, zwracając na siebie uwagę do tej pory drzemiącego spokojnie na podłodze tuż obok niej Tenebriona.
  Odłożyła pędzel na szafkę, tak, by psy go nie dorwały i podeszła do drzwi. Szczęk zamka, cichy jęk drzwi. Już po chwili stała przed swym gościem w starych, wytartych jeansach, ubrudzonej koszulce, z włosami związanymi w prosty, na szybko robiony kok i bez makijażu - czyli kompletnie nie przygotowana na tę wizytę.
  Chłopak jednak najwyraźniej nie przejął się tym zupełnie, ponieważ zapytał tylko z szerokim uśmiechem:
  - Stęskniłaś się?
  Wywróciła oczami, ale uśmiechnęła się. Może nie tak szeroko jak Harry, ale był to szczery uśmiech.
  - Szczerze mówiąc, cieszyłam się chwilą wolności od ciebie. - Zażartowała.
  Choć jej ton na pewno zdradzał, iż nie mówi poważnie, Hudson postanowił pograć z nią chwilę w tę grę i zrobił minę smutnego szczenięcia.
  - To ja cię wożę po mieście, psy przed hienami ratuję, a ty jesteś taka? - Teatralnym gestem pokręciło głową.
  - To z ratowaniem psa to był od początku do końca mój plan.
  - A kto krzyczał, że za nimi jest Beyoncé, żeby cię nie zauważyli?
  Tej części sytuacji sprzed tygodnia nie znała. Jej maska udawanego zobojętnienia pękła więc pod wpływem parsknięcia śmiechu, jakie wywołała u niej wzmianka o akcji z Beyoncé.
  - Naprawdę? - Wciąż śmiała się cicho.
  - Naprawdę. - Też roześmiał się lekko.
  - No dobra, zasłużyłeś sobie tym na zostanie wpuszczonym. Chodź.
  Zaprowadziła go do salonu. Usiadł na kanapie.
  - Chcesz kawy albo herbaty? - Oparła się o ścianę.
  - Poproszę kawę. Czarną, bez cukru.
  Skinęła głową i zniknęła w kuchni. Po chwili powróciła z filiżanką, znad której uwalniała się para.
  Psy, zaciekawione zapachem kawy, której ich właścicielka prawie nigdy nie piła, a która była w szafce tylko na wypadek, gdyby, jak teraz, jakiś jej gość chciałby się jej napić, podeszły do mężczyzny.
  - Tenny i Nefi cię zabawią, a ja pójdę doprowadzić się do ładu. - Uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z pomieszczenia.
  Przebrała się w spodnie w lepszym stanie i t-shirt z logo ulubionego zespołu, rozpuściła i rozczesała włosy i pomalowała się delikatnie.
  Gdy wróciła do salonu, Harry nadal siedział na kanapie, popijając ciepły napój i głaszcząc na zmianę oba psy. Stanęła przez chwilę w drzwiach i przyjrzała się tej scenie z nutą rozbawienia, niezauważona przez Hudsona.
  Po chwili ujawniła swą obecność, siadając obok niego i przejeżdżając dłonią po miękkich włosach czarnego pudla, który siedział bliżej niej.
  - Przyjemna ta muzyka. - Mruknął muzyk.
  - Jazz. Zawsze go puszczam, gdy pracuję.

Harry?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics