Każde pociągnięcie pędzla po drewnie przybliżało Gwynneth do zakończenia prac nad ławą, którą kupiła na targu staroci. Cicho grający w tle jazz uprzyjemniał jej pracę i koił nerwy, które Nefilim jej zszargał, zbijając tę idealnie pasującą do dywanu wazę.
Nagle wręcz sielankową scenę przerwał dzwonek do drzwi. Podskoczyła zaskoczona nagłym dźwiękiem, brudząc sobie koszulkę czarną farbą.
- Cholera... - Mruknęła, zwracając na siebie uwagę do tej pory drzemiącego spokojnie na podłodze tuż obok niej Tenebriona.
Odłożyła pędzel na szafkę, tak, by psy go nie dorwały i podeszła do drzwi. Szczęk zamka, cichy jęk drzwi. Już po chwili stała przed swym gościem w starych, wytartych jeansach, ubrudzonej koszulce, z włosami związanymi w prosty, na szybko robiony kok i bez makijażu - czyli kompletnie nie przygotowana na tę wizytę.
Chłopak jednak najwyraźniej nie przejął się tym zupełnie, ponieważ zapytał tylko z szerokim uśmiechem:
- Stęskniłaś się?
Wywróciła oczami, ale uśmiechnęła się. Może nie tak szeroko jak Harry, ale był to szczery uśmiech.
- Szczerze mówiąc, cieszyłam się chwilą wolności od ciebie. - Zażartowała.
Choć jej ton na pewno zdradzał, iż nie mówi poważnie, Hudson postanowił pograć z nią chwilę w tę grę i zrobił minę smutnego szczenięcia.
- To ja cię wożę po mieście, psy przed hienami ratuję, a ty jesteś taka? - Teatralnym gestem pokręciło głową.
- To z ratowaniem psa to był od początku do końca mój plan.
- A kto krzyczał, że za nimi jest Beyoncé, żeby cię nie zauważyli?
Tej części sytuacji sprzed tygodnia nie znała. Jej maska udawanego zobojętnienia pękła więc pod wpływem parsknięcia śmiechu, jakie wywołała u niej wzmianka o akcji z Beyoncé.
- Naprawdę? - Wciąż śmiała się cicho.
- Naprawdę. - Też roześmiał się lekko.
- No dobra, zasłużyłeś sobie tym na zostanie wpuszczonym. Chodź.
Zaprowadziła go do salonu. Usiadł na kanapie.
- Chcesz kawy albo herbaty? - Oparła się o ścianę.
- Poproszę kawę. Czarną, bez cukru.
Skinęła głową i zniknęła w kuchni. Po chwili powróciła z filiżanką, znad której uwalniała się para.
Psy, zaciekawione zapachem kawy, której ich właścicielka prawie nigdy nie piła, a która była w szafce tylko na wypadek, gdyby, jak teraz, jakiś jej gość chciałby się jej napić, podeszły do mężczyzny.
- Tenny i Nefi cię zabawią, a ja pójdę doprowadzić się do ładu. - Uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z pomieszczenia.
Przebrała się w spodnie w lepszym stanie i t-shirt z logo ulubionego zespołu, rozpuściła i rozczesała włosy i pomalowała się delikatnie.
Gdy wróciła do salonu, Harry nadal siedział na kanapie, popijając ciepły napój i głaszcząc na zmianę oba psy. Stanęła przez chwilę w drzwiach i przyjrzała się tej scenie z nutą rozbawienia, niezauważona przez Hudsona.
Po chwili ujawniła swą obecność, siadając obok niego i przejeżdżając dłonią po miękkich włosach czarnego pudla, który siedział bliżej niej.
- Przyjemna ta muzyka. - Mruknął muzyk.
- Jazz. Zawsze go puszczam, gdy pracuję.
Harry?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz