1.09.2019

Od Larissy CD Liama

Miałam wrażenie jakby czas nagle zwolnił, a każda sekunda trwała w nieskończoność. Brak możliwości złapania oddechu paraliżował mnie strachem. Im bardziej walczyłam, tym dłonie napastnika ciaśniej zaciskały się na mojej szyi. Pierwszą niezbyt przyjemną i pocieszającą myślą było czy prędzej umrę przez uduszenie, czy może przez złamanie karku?
Panicznie bałam się śmierci jak każdy zwyczajny człowiek. Miałam tylko ku temu inne powody. Oni boją się nieznanego ja bałam się tego, że stanę się tylko zwykłym cieniem, że zatracę samą siebie. Podobało mi się w tym świecie. I nie chciałam wracać do świata astralnego przemykając przez nikogo niezauważona czekając, aż zwierzchnicy sobie przypomną o moim istnieniu.
Nigdy nie byłam w takim położeniu, nie wiedziałam jak się zachować. Potrzebowałam Vanessy. Osoby, która powiedziałaby mi co mam robić, ale ona została w domu. Spacer do antykwariatu to był naprawdę głupi pomysł.
Patrzyłam prosto w oczy swojego oprawcy chciałam dobrze zapamiętać osobę, która odebrała mi wszystko, co miała.
Facet puścił mnie niespodziewanie i odkręcił się do mnie tyłem. Łapczywie łapałam powietrze dostając ataku kaszlu.
Oddychaj spokojnie. Nakazałam samej sobie.
Wdech, wydech, wdech, wydech.
Nigdy nie pomyślałabym, że ta naturalna czynność może być tak wyczerpująca.
To była moja chwila. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, lecz ucieczka w takim momencie, kiedy naraziłam Liama, który nie miał z tym nic wspólnego wydawała się... No właśnie Liam.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu chłopaka. Najwidoczniej niepotrzebnie się o niego martwiłam. Radził sobie z nimi zdecydowanie lepiej ode mnie. Tylko jakim cudem udało mu się pozbawić przytomność, bo szczerze miałam nadzieję, że tylko pozbawił ich przytomności tylu osób. Nie wspominając zupełnie o tym, że byli to opętańcy.
- gdzie to jest? - ponowił pytanie mój oprawca - oddaj mi, a nikomu nic się nie stanie
- ty tak na serio koleś - roześmiał się Liam przybierając swobodną pozę. Naprawdę zupełnie go to nie ruszało? Miałam wrażenie, że podobne sytuacje to dla niego nic nowego.
Ja niestety nie potrafiłam panować nad swoimi emocjami. I choć naprawdę nie chciałam moja natura wzięła górę i tak cud, że dopiero teraz. Zdematerializowałam się wtapiając w pobliski cień. Byłam tylko cieniem, obserwatorem stojącym z boku. Powinnam czuć wyłącznie błogi spokój. Wiec skąd wzięły się te wyrzuty? Dlaczego czułam się w obowiązku, by coś zrobić?
Mieszkałam z poltergeistem, uczyłam się podnosić przedmioty będąc niematerialna. Tak po prostu, by udowodnić Vaness, że nie tylko ona to potrafi. Okazało się to o wiele trudniejsze niż wcześniej zakładałam. Tylko raz udało mi się przesunąć zapałkę. Czemu ja się oszukuje przecież nie uda mi się trafić w niego kamieniem. Jestem kompletnie beznadziejna. Trzeba było wyrzucić ten przeklęty przedmiot tak jak kazaliby zwierzchnicy. Prawie umarłam to już nie było włamanie, prześladowanie czy zastraszanie. Oni chcieli mojej śmierci i nieważne czy przy okazji zabiją kogoś jeszcze. Wściekłość, strach to właśnie to zmusiło mnie bym podeszła do zakapturzonego i zacisnąć dłonie na jego szyi. Chciałam, by czuł to samo co ja. Nie wiem jak udało mi się pozbawić go tchu, kiedy pozostawałam w świecie astralnym, moje dłonie nie przenikały przez niego, ale jego dłonie nie mogły mnie uchwycić. Puściłam dopiero, wtedy kiedy facet przestał się ruszać.
Złamałam wszelkie zasady zwierzchników. Wszystkie prawa swojej natury, ale udowodniłam, że nie musimy tylko obserwować. Możemy być panami własnego losu.
- nic ci nie jest? - poczułam ciepłą dłoń na swoim ramieniu.
- chyba nie - odparłam zdezorientowana. Nawet nie wiem, kiedy się zmaterializowałam.
Wszystko wydawało się takie nierealne. Spojrzałam w tamto miejsce nie mogłam się powstrzymać - zabiłam go? Powiedz, że go nie zabiłam - poprosiłam cicho łapiąc chłopaka za rękę.
Z dala jak przez mgłę słyszałam syrenę policyjną. Miałam bardzo złe przeczucia.

Liam?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics