30.09.2019

Od Michaela CD Any

   Gdy blondynka pozwoliła wejść mu do domu, od razu wyczuł spadające napięcie między nimi, które już wcześniej zdążyło się nabudować. Oczywiście do środka wniósł także skromny podarunek, który odstawił w bezpieczne miejsce.
— Gdzie byłeś tyle czasu? — spytała kobieta nie patrząc nawet na bruneta. 
— Musiałem rozwiązać kilka problemów, w które nie mogłam wplątywać osób trzecich. — odpowiedział spokojnie — W tym Ciebie i dla Twojego bezpieczeństwa, oddaliłem się z miasta na ten czas. — dodał wyjaśniając. 
— A teraz jest bezpieczniej? — cicho prychnęła, lecz jej głos delikatnie się załamał, co brunet od razu zrozumiał. 
— Nawet jakby pojawił się Twój brat, jest znacznie bezpieczniej. — odpowiedział spokojnie, po czym podszedł do kobiety. 
Michael objął blondwłosą przyjaciółkę, która pomimo wyrywania się z jego objęcia, odpuściła i wtuliła się w jego tors, puszczając tym wszelkie emocje, które trzymała na wodzy. Trwali w uścisku do momentu, gdy blondynka w pewnym stopniu opanowała swoje łzy, a gdy ta stanęła naprzeciw niego, ten delikatnie ściągnął kroplę łzy z jej policzka. 
— Daj mi chwilę. — mruknęła cicho kobieta, która zaraz zniknęła za drzwiami łazienki. 
W tym momencie brunet mógł zrzucić kamień z serca i odetchnąć pełną piersią, gdyż nie został zabity przez rozwścieczonego drakonida i nadal mógł realizować swoje działania. Wtem spojrzał na symbol paktu, znajdujący się na wewnętrznej stronie prawej dłoni, po czym delikatnie westchnął. Zaraz jednak poczuł, że coś, a raczej ktoś, dotyka go po nodze, a gdy spojrzał w dół, zauważyła psiego towarzysza blondynki. Od razu przy nim kucnął i zaczął drapać go po szyi, przez co ten zaraz położył się na boku i zaczął droczyć się z brunetem. Gdy nagle Ana wyszła z łazienki, chciała już zwrócić uwagę psu za złe zachowanie, lecz gdy zauważyła bawiącą się dwójkę, zamilkła i delikatnie się uśmiechnęła. 
— Zdrajca. — mruknęła pod nosem, co czworonóg usłyszał i zaraz do niej podbiegł. — Więc.. co udało Ci się rozwiązać z tych problemów? — spytała zaraz kobieta, która przeszła z brunetem do kuchni. 
— Prawdopodobnie znalazłem siedzibę tych dziwnych ludzi w maskach, którzy kręcą się po okolicy. — odpowiedział wprost — Niski budynek skryty w lesie, który jest obrośnięty nienaturalnym mchem oraz pnączami. 
— A czemu tam nie poszedłeś? — rzuciła zerkając na mężczyznę. 
— Pójście tam samemu to pewna śmierć. — odpowiedział — Musiałby pójść ze mną ktoś odważny i chętny do współpracy, a ciężko teraz o takie osoby. — dodał opierając się o blat — Chociaż znam taką osobę, ale za bardzo tej osobie zniszczyłem życie, żeby teraz prosić o pomoc. — zerknął znacznie na blondynkę, po czym spojrzał przed siebie, udając skupienie. 

Ana? No chooodź xd

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics