— Gdzie byłeś tyle czasu? — spytała kobieta nie patrząc nawet na bruneta.
— Musiałem rozwiązać kilka problemów, w które nie mogłam wplątywać osób trzecich. — odpowiedział spokojnie — W tym Ciebie i dla Twojego bezpieczeństwa, oddaliłem się z miasta na ten czas. — dodał wyjaśniając.
— A teraz jest bezpieczniej? — cicho prychnęła, lecz jej głos delikatnie się załamał, co brunet od razu zrozumiał.
— Nawet jakby pojawił się Twój brat, jest znacznie bezpieczniej. — odpowiedział spokojnie, po czym podszedł do kobiety.
Michael objął blondwłosą przyjaciółkę, która pomimo wyrywania się z jego objęcia, odpuściła i wtuliła się w jego tors, puszczając tym wszelkie emocje, które trzymała na wodzy. Trwali w uścisku do momentu, gdy blondynka w pewnym stopniu opanowała swoje łzy, a gdy ta stanęła naprzeciw niego, ten delikatnie ściągnął kroplę łzy z jej policzka.
— Daj mi chwilę. — mruknęła cicho kobieta, która zaraz zniknęła za drzwiami łazienki.
W tym momencie brunet mógł zrzucić kamień z serca i odetchnąć pełną piersią, gdyż nie został zabity przez rozwścieczonego drakonida i nadal mógł realizować swoje działania. Wtem spojrzał na symbol paktu, znajdujący się na wewnętrznej stronie prawej dłoni, po czym delikatnie westchnął. Zaraz jednak poczuł, że coś, a raczej ktoś, dotyka go po nodze, a gdy spojrzał w dół, zauważyła psiego towarzysza blondynki. Od razu przy nim kucnął i zaczął drapać go po szyi, przez co ten zaraz położył się na boku i zaczął droczyć się z brunetem. Gdy nagle Ana wyszła z łazienki, chciała już zwrócić uwagę psu za złe zachowanie, lecz gdy zauważyła bawiącą się dwójkę, zamilkła i delikatnie się uśmiechnęła.
— Zdrajca. — mruknęła pod nosem, co czworonóg usłyszał i zaraz do niej podbiegł. — Więc.. co udało Ci się rozwiązać z tych problemów? — spytała zaraz kobieta, która przeszła z brunetem do kuchni.
— Prawdopodobnie znalazłem siedzibę tych dziwnych ludzi w maskach, którzy kręcą się po okolicy. — odpowiedział wprost — Niski budynek skryty w lesie, który jest obrośnięty nienaturalnym mchem oraz pnączami.
— A czemu tam nie poszedłeś? — rzuciła zerkając na mężczyznę.
— Pójście tam samemu to pewna śmierć. — odpowiedział — Musiałby pójść ze mną ktoś odważny i chętny do współpracy, a ciężko teraz o takie osoby. — dodał opierając się o blat — Chociaż znam taką osobę, ale za bardzo tej osobie zniszczyłem życie, żeby teraz prosić o pomoc. — zerknął znacznie na blondynkę, po czym spojrzał przed siebie, udając skupienie.
Ana? No chooodź xd
Brak komentarzy
Prześlij komentarz