Dokładnie wsłuchała się w wyjaśnienia Harrisa, który przemówił na
mównicy konferencyjnej, a gdy usłyszała o szczelinach oraz portalach, na
chwile oddaliła się we wspomnienia. Będąc jeszcze w Niemczech, nie raz
słyszała o tym wydarzeniu i choć mieli możliwość wsparcia amerykańskiej
grupy, ci tego nie uczynili. Byli na bieżąco informowani o tej sytuacji i
gdy zrobiło się naprawdę gorąco, Clau ze swoją grupą była gotowa do
wylotu, co później odwołali. Zawsze chciała brać udział w każdej akcji,
gdyż pozostanie w miejscu zwiększało ryzyko, że jej ojciec ją znajdzie.
Czemu nadal się go boi? Nie wie. Ten człowiek budzi w niej strach,
którego na co dzień nie czuje. Wracając jednak do przemówienia, szatynka
ocknęła się w momencie, gdy dowodzący wspomniał o chętnych osobach.
Kobieta cicho westchnęła i rozejrzała się po sali, która była
przepełniona tchórzami oraz niedoszkolonymi ludźmi, którzy tak naprawdę
powinni zmieć pracę lub wziąć się za siebie. Gdy Clau miała już wstać,
usłyszała męski głos ze strony gości, w tym też kierunku powędrowało jej
spojrzenie, które zarejestrowało długowłosego mężczyznę. Jego ton
zapewnił dowódcę, że jest gotowy do takiej akcji, lecz to miało też
swoją drugą stronę, której kobieta nie mogła rozpoznać. Żeby nie
pozostać wśród tchórzy, jasnowłosa podniosła się z czarnego krzesła i
oznajmiła gotowość do akcji, a jej spojrzenie zatrzymało się na
Harrisie, który zerknął na kobietę z dumnym uśmiechem. Gdy mężczyzna
chciał ponownie przemówić, rozbrzmiał jeszcze jeden głos, należący do
Loïsa, który siedział dwa rzędy za szatynką. Cała trójka ochotników
wymieniła się krótkimi spojrzeniami, po czym wrócili wzrokiem na
dowódców, którzy wypatrywali większej grupy śmiałków.
— Dobrze. — westchnął krótko mówca — Trójka ochotników wystarczy do sprawdzenia szczelin. — oznajmił spokojnie, lecz niepewnie wypowiedział przedostatnie słowo.
Oczywiście
Clau domyśla się, że ta cała akcja nie skończy się na sprawdzeniu, a
pewnie na walce z intruzami czy.. bestiami, o których wspomniał dowódca.
Pomimo tego, była gotów do działań.
— Ochotnicy. — zabrał głos
szef Sopportare — Przejdzie do sali odpraw. Reszta zgromadzonych może
się rozejść. — dodał wodząc wzrokiem po sali.
Wraz z zakończeniem
przemówienia, Clau wraz z Loïsem oraz członkiem zakonu udali się do
wspomnianego miejsca. Ze względu na fakt, że gość nie znał rozkładu
pomieszczeń tego budynku, szedł za dwójką mundurowych.
— Wiesz coś więcej? — spytał wysoki mężczyzna idący obok szatynki.
—
Tylko tyle, że to nie skończy się na sprawdzeniu. — odpowiedziała ze
wzrokiem skierowanym przed siebie. — Nie ważne co będą mówić na sali,
broń i tak się przyda. — dodała — I mam nadzieję, że nasz towarzysz
potrafi się bronią posługiwać. — zerknęła na długowłosego, który wnet
wyrównał z nimi krok.
— Potrafię. — odpowiedział krótko.
— Tyle dobrego. — stwierdziła przytakując niewidocznie.
Gdy
trójka ochotników dotarła do sali odpraw, zastali tam Harrisa oraz
dowódcę zakonu, którego nazwisko wyleciało szatynce z głowy. Jednak w
tej chwili było to mało istotne i po wyznaczeniu przez nich miejsc
siedzących, mundurowi zajęli swoje, siadając obok siebie.
— Harris, przedstaw proszę swoich ludzi. — rzekł kierujący zakonem.
—
Loïc Daquin. Sześcioletnie doświadczenie w jednostce Sopportare. —
wyjaśnił Harris zerkając na mężczyznę — Strzelec z broni krótkiego
dystansu oraz karabinu automatycznego. Przeszkolony pod względem zjawisk
nadludzkich. — dodał spoglądając na swojego słuchacza — Claudia Von
Treskow. — spojrzał na szatynkę, po czy wrócił wzrokiem na mężczyznę —
Prawie trzyletnie doświadczenie w zawodzie, w tym dwa lata w niemieckiej
jednostce Sopportare. Strzelec z karabinu wyborowego oraz szturmowego,
posiada kilka szkoleń na swoim koncie. Jest także żołnierzem
nadnaturalnym posiadającym zdolność kinetyczną.
— Nie obawiacie się sprzeciwu z jej strony? — spytał dowódca zakonu.
—
Nie każdy nadprzyrodzony jest zły. — odpowiedział Harris — Treskow nie
raz sprawdziła się podczas misji i ani razu nie odniosła porażki w
swoich działaniach. — dodał upewniając swojego słuchacza co do szatynki.
— Twoja kolej, Atteberry.
Matthias?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz