Postanowiłam zignorować jego komentarz o "ładnej pani za ladą" i skupiłam się na uwadze o psie. Neutralny temat niezobowiązującej rozmowy.
- To wilczak czechosłowacki - uśmiechnęłam się, czochrając czworonoga między uszami, na co ten wywalił zadowolony jęzor i przymknął ślepia. - Raczej mało popularna rasa. Skrzyżowanie owczarka niemieckiego z wilkiem - postawiłam przed brunetem zamówioną kawę. - A co do tego, że wcześniej Pana tu nie było - uśmiechnęłam się do niego - zawsze można to zmienić, prawda? - Na spodek pod kubkiem z jego kawą położyłam jeszcze ciastko owsiane z żurawiną. Sądząc po sylwetce mężczyzna dbał o siebie, a więc pewnie i pilnował, by zdrowo się odżywiać. Takie cistko powinno przypaść mu do gustu. - Na koszt firmy - mrugnęłam do niego.
Akurat w tym momencie wróciła Mia. Gdy tylko zobaczyła bruneta, momentalnie zmaterializowała się u mojego boku, robiąc do niego maślane oczka.
- Hej - przywitała się słodko, na co skrzywiłam się żartobliwie i pokręciłam głową, co wywołało uśmiech na twarzy koleżanki.
- Dzień dobry - odpowiedział grzecznie brunet.
- Dobra - klepnęłam Mię w ramię, nie czekając by zobaczyć, jak dalej potoczy się ta rozmowa. - To ja idę jeszcze do kuchni sprawdzić, czy niczego nie potrzebują i będę się zmywać. Zostawię ci Archera - dziewczyna ledwie skinęła głową, zapatrzona w mężczyznę przed sobą. Wzniosłam oczy ku niebu, choć jeszcze przed chwilą zachowywałam się podobnie. - Do zobaczenia - dodałam na odchodne, posyłając brunetowi promienny uśmiech.
W kuchni czekały na mnie dwa serniki do udekorowania. Zeszło mi na tym nie więcej niż piętnaście minut - jeden miał być przeznaczony do sprzedaży, więc jedynie polałam go gładkim dżemem malinowym, na drugim, pieczonym na zamówienie, namalowałam topioną czekoladą kwiaty. Zadowolona z efektu włożyłam obydwa ciasta do lodówki i pożegnawszy się ze wszystkimi, wyszłam z powrotem na salę, żeby zabrać Archera.
Jednak nie zastałam go tam, gdzie go zostawiłam.
- Gdzie Archer? - zapytałam Mię, przygotowującą właśnie kawę dla następnego klienta.
- Z Przystojniakiem - ruchem głowy wskazała stolik w kącie sali, przy oknie. Faktycznie, mój pies jak gdyby nigdy nic ułożył się na fotelu obok bruneta, którego obsługiwałam, opierając mu głowę na kolanach. A to zdrajca. - Chyba go polubił.
Uśmiechnęłam się, zabrałam swoją torebkę z krzesła w kącie, na którym można było przysiąść, gdy nie było nikogo do obsłużenia i wyszłam zza lady, kierując się do wskazanego przez Mię stolika. Stukając obcasami o posadzkę, podeszłam do bruneta, który zdawał się całą uwagę poświęcać mizianiu Archera. Nie zwrócił nawet uwagi, że podeszłam i stanęłam niemal tuż przed nim.
- Dzięki za przypilnowanie psa - rzuciłam po chwili obserwowania go. Dopiero wtedy zwrócił na mnie uwagę, a gdy na mnie spojrzał, posłałam mu ciepły uśmiech.
Michael?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz