9.07.2019

Od Eliotta CD Viktora

    Widocznie rozbawiony obserwował powolne ruchy towarzysza, który chyba całkiem wczuł się w piosenkę, a jego myśli powędrowały gdzieś hen daleko. Jego skupiona mina dosyć śmieszyło przez co z ust Eliotta wydobyło się ciche parsknięcie, którym jednak Viktor zdawał się nie przejąć. Tak wkręcił się w dany utwór, a jego kroki może i były całkiem chaotyczne, ale blondyn stwierdził, że są też na swój sposób urocze. A może to po prostu jego zaangażowanie było... Jakieś głupio urocze. Pod koniec piosenki Viktor zdawał się wracać do żywych i świadomych, więc Eliott odwrócił wzrok poprawiając się na łóżku, na którym mimo bólu wszystkiego, przed chwilą nieźle skakał. Młodszy chłopak poprawił włosy, które od tych kocich ruchów kompletnie zasłoniły jego niebieskie oczy i spojrzał na tego drugiego.
- Prześlesz mi trochę tego twojego cuda? - zaśmiał się Eliott upewniwszy się, że chłopak już na dobre skończył swój dziwny występ - Skleję z tego coś kozackiego! - dodał szczerze żałując, że nie ma tutaj dostępu do swoich sprzętów, bo taka wena nie trafia mu się zbyt często.
- Mówisz masz, kaleko - podał chłopakowi swój telefon, żeby ten mógł poprzesyłać je sobie - Co masz zamiar z tego zrobić? - dopytał może zaciekawiony, a może po prostu z byle powodu.
- Zobaczysz jak w końcu stąd wyjdę - opadł na poduszkę obserwując swój wielki gips na nodze, pod którym skóra cholernie go swędziała, ale nie miał jak się tam podrapać.
Co prawda próbował wpychać tam już łyżkę czy nóż, ale pielęgniarka przyłapując go na tym tylko krzyczała, że nie powinien tak robić. Tak czy siak nie przynosiło to żadnych efektów, więc jej kazania były bezcelowe. Ta kupa gipsu była dla niego jednym wielkim utrudnieniem, ale gdy przypomniał sobie jedyną ich zaletę, zerwał się żeby wygrzebać z szuflady czarny marker. Bez ostrzeżenia rzucił nim w stronę Viktora, który w ostatniej chwili złapał go w ręce po czym spiorunował Eliotta zdezorientowanym wzrokiem.
- No i na co się gapisz? Nie wiesz co z tym zrobić? - chłopak uniósł jedną brew i wskazał na swój gips ciągnący się po kolano, przez co nie mógł nawet zgiąć nogi.
- Przecież wiem - parsknął jakby od razu zaczaił o co mi chodzi i podszedł bliżej.
Przysiadł na krawędzi łóżka i spojrzał na bialutki gips stukając się mazakiem w policzek zastanawiając się, co może na nim zostawić. Przez chwilę wydawał się nieźle skupiony, lecz po chwili chamsko parsknął śmiechem i nachylił się przystawiając pisak do twardej powierzchni. Eliott leżał i nie widział, co dzieje się niżej, a słyszał tylko zgrzyt mazaka przesuwającego się po chropowatym gipsie i cierpliwie czekał. Trwało to całkiem długo, więc zaczął powoli żałować swojej decyzji dochodząc do wniosku, że z Viktorem nigdy nie wiadomo. Co prawda potrafił umilić chłopakowi popołudnie urządzając w jego pokoju małą dyskotekę, więc czemu teraz mogło pójść źle, prawda? Po kilku długich minutach młodszy w końcu podniósł się zamykając pisadło i odłożył je na szafkę obok łóżka szpitalnego. Potem wrócił spojrzeniem na swoje dzieło i przez dalszą minutę obserwował je z rękami na biodrach cicho podśmiewując się pod nosem.
- Co to jest? Coś ty zrobił? - zmarszczył brwi wypytując go z niepokojem, po czym podniósł się do siadu i spojrzał na dzieło niczym spod ręki Leonardo da Vinci.
No, gdyby tak tylko zmrużyć nieco lewe oko, a prawe może trochę bardziej. Eliott podniósł wzrok i napotkał rozbawione spojrzenie Viktora, który był widocznie zadowolony ze swojej roboty. Starszy za to ewidentnie miał ochotę po raz drugi go udusić i chyba nawet zaczął zastanawiać się ponownie nad pozwaniem go do sądu.
- To żart jest? - uniósł wysoko brwi patrząc to na gips, to na Viktora.
- A wygląda? Czego chcesz, przecież to prawdziwe dzieło sztuki, człowieku - wzruszył ramionami nie mogąc pozbyć się z twarzy tego głupiego uśmieszku.
Poszkodowany tym razem to już podwójnie, sięgnął po poduszkę znajdującą się za jego plecami i z wielkim rozmachem rzucił nią w przeklętego dowcipnisia. Ten oczywiście i ku oczekiwaniem Eliotta, dostał prosto w twarz i cofnął się o krok jakby miał zaraz stracić równowagę. Tym razem to starszemu było do śmiechu, ale wolał się opanować, żeby nie dostać czegoś w zamian.

Vikciu? co tam nabazgrales? XD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics