8.07.2019

Od Lucasa CD Phoebe

Wyraz twarzy dziewczyny bynajmniej nie świadczył o tym, że Lucas jest dla niej komfortowym towarzystwem. Mężczyzna, zdając sobie sprawę, że spotkanie kogokolwiek w takich okolicznościach, zawsze będzie wydawało się podejrzane, nie miał się co dziwić reakcji Phoebe. Jednak w głębi serca poczuł się nieswojo, a w jego myślach mimowolnie pojawiło się pytanie, „Czy naprawdę, wyglądam tak strasznie?”. Zanim jednak zaczął dalej analizować swój wygląd i ewentualny powód, dla którego wywołuje tak mieszane uczucia w dziewczynie, ta postanowiła przerwać chwilową ciszę, panującą między nimi.
- Od jak dawna tu mieszkasz? – Spytała, zerkając na Lucasa.
- Niecałe dwa lata. – Przyznaje. – Przeprowadziłem się tutaj z Florydy. – Tłumaczy.
- Dlaczego akurat do Seattle? – Pyta nieco zaskoczona. – To dość daleko, na pewno bliżej również miałbyś możliwość dostania pracy. – Zauważa.
- Tak jakoś. – Wzrusza ramionami. – Chyba chciałem trochę odpocząć od tamtego miasta. – Mówi po chwili. – W każdym razie tak znalazłem się tutaj. – Dodaje, uśmiechając się do niej lekko. – A ty? Jak długo już tu jesteś? – Pyta, poprawiając swój szalik, gdy ten zaczyna się zsuwać z jego szyi.
- Prawie sześć lat. – Mruczy cicho.
- To całkiem sporo. Musisz znać jakieś miejsca, warte zobaczenia. – Odpowiada.
- Jeśli masz na myśli księgarnie i biblioteki, to tak. – Przyznaje dziewczyna. Lucas śmieje się cicho.
- Tego mogłem się spodziewać. – Odpowiada. – Zazdroszczę, że masz czas czytać książki. Ja niestety rzadko go znajduję. – Przyznaje. – Z resztą w moim przypadku jest to zbyt niebezpieczne. – Dodaje.
- Dlaczego? – Pyta, patrząc na niego zaskoczona. – Co niebezpiecznego jest w książkach?
- To, że nie potrafię się później od nich oderwać. – Oznajmia, zerkając na nią. Phoebe unosi delikatnie kąciki ust, ukazując uroczy uśmiech.
- W takim razie są bardzo niebezpieczne. – Mówi. – Ja czytam głównie klasykę. Dickens, Szekspir, Hemingway, Fitzgerald. – Wymienia.
- Daj mi fory. – Śmieje się. – Lubię czasami sięgnąć po klasykę, ale nie czytałem wielu z ich utworów. – Przyznaje. – Oprócz Hamleta i oczywiście Romea i Julii nie czytałem nic więcej Szekspira. Nie moja bajka. – Oznajmia. – Za to bardzo lubię Dickensa. Ostatnio udało mi się dostać egzemplarz „Tajemnicy Edwina Drooda”. Muszę przyznać, że to bardzo ciekawa powieść. Jednak okoliczności, w jakich została napisana, są jeszcze bardziej… Intrygujące. – Dodaje. – Natomiast po raz pierwszy słyszę o „Powieści o dwóch miastach”. – Mówi. Phoebe patrzy na niego w szoku.
- Żartujesz sobie, prawda? – Pyta. – Kocham tę książkę. Czytałam ją już tyle razy, że teraz wygląda, jak wygląda. – Mruczy. – Ale to nieważne. Koniecznie musisz się z nią zapoznać. – Oznajmia. Podekscytowana zaczyna opowiadać mu w skrócie fabułę książki, skupiając się na według niej, najciekawszych fragmentach. Widać, że samo mówienie o niej sprawia jej dużą radość. – Przepraszam… rozgadałam się. – Mówi nieco speszona, orientując się, że przez większość czasu tylko ona się odzywała.
- To nic. Miło się Ciebie słucha. – Przyznaje, uśmiechając się do niej lekko. – Widać, że to twoja pasja. – Dodaje. Dziewczyna potakuje delikatnie.
- Tak… Chyba nie wyobrażam sobie życia bez nich. – Odpowiada, uśmiechając się delikatnie. Powoli skręcają w jedną z uliczek, która prowadzi w stronę domu Phoebe. Nagle na ich drodze staje dwójka mężczyzn. Jeden z nich wzrostem przewyższa nieco Lucasa, za to masą… Cóż, przypomina bardziej źdźbło trawy niż człowieka. Natomiast drugi stanowi zupełne przeciwieństwo swojego towarzysza. Mierzy nie więcej niż 160 cm. Brakujące centymetry zostały za to nadrobione w szerokości.
- Wyskakiwać z pieniędzy! – Woła chuderlak, wyciągając z kieszeni wysuwany nożyk. – Bo inaczej do piachu. – Oznajmia, szczerząc się. Lucas chowa za swoimi plecami dziewczynę i uważnie obserwując dwójkę mężczyzn, wyciąga kilka papierowych banknotów. Grubszy ze złodziei wyrywa mu je z ręki i przelicza.
- To są jakie żarty – Oznajmia mężczyzna piskliwym głosem. – Johnny tu jest tylko 10 dolców. – Mówi, wymachując mu pieniędzmi przed nosem.
- Przestań debilu. – Warczy, odtrącając jego dłoń – Dawać więcej. Wiem, że macie jeszcze jakąś kasę. – Mruczy złodziej, wysuwając ostrze noża. – Jak nie dostaniemy, czego chcemy, weźmiemy sobie dziewczynę. – Oznajmia z parszywym uśmieszkiem.
- Daję wam szansę, żebyście się wycofali, albo wezwę policję. – Mówi poważnie Lucas, nie odrywając od nich wzroku. Ci spoglądają na siebie i wybuchają śmiechem.
- Ty grozisz nam? – Pyta Johnny. – Nie wiesz, z kim masz do czynienia człowieku. – Warczy i rzuca się na niego. Lucas bez problemu broni się przed jego atakiem. Chwyta mocno dłoń mężczyzny i sprawnym ruchem wybija nóż z jego ręki. W tym czasie jego wspólnik Johnny'ego obiera sobie za cel Phoebe. Dziewczyna cofa się, wystraszona.
- Pomocy! – Krzyczy, rzucając się do ucieczki.
- Stój ślicznotko! – Woła, biegnąc za nią, a raczej kolebiąc się na prawo i lewo.
Lucas przeklina cicho pod nosem i nie tracąc więcej czasu, uderza z łokcia napastnika, trafiając w jego nos. Ten z głośnym jękiem zakrywa złamany narząd. Drugi cios zadaje w jego brzuch, na tyle mocno, że ten zwija się na ziemi z bólu, z trudem powstrzymując wymioty. Policjant zrywa się do biegu i w mgnieniu oka dogania drugiego złodzieja, powalając go na ziemię, co ułatwia mu śliskie podłoże. Mężczyzna przez swoją tuszę nie jest w stanie się nawet podnieść po takim upadku.
- Phoebe! – Woła Fletcher, rozglądając się za dziewczyną. Jednak jego wzrok, nie jest w stanie jej nigdzie dostrzec.

Phoebe?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics