— Drodzy zebrani — zaczął, wodząc powoli spojrzeniem od jednej twarzy do drugiej — Drogie koleżanki i koledzy, uczniowie i ochotnicy, którzy postanowili wesprzeć nas w tej trudnej chwili.
Pozwolił kilku mruknięciom przejść po sali, wykorzystując tę chwilę na przejrzenie dokumentów. Po ułożeniu ich, przebiegł szybko wzrokiem po pierwszej stronie. Mimo, że wiedział doskonale, co się na niej znajduje, wolał się upewnić, że żadna z informacji nie umknie jego uwadze.
— Zapewne ci, którzy są powiązani z Sopportare, którym chciałbym z tego miejsca podziękować za przybycie tutaj i ochronę naszej akademii, wiedzą już, że grozi nam niebezpieczeństwo. Dla tych jednak, którzy przyszli tutaj tylko z powodu hartu swego ducha, odwagi i chęci ochrony tych, którzy nie obronią się sami, w tym miejscu opowiem, przed jakim wyzwaniem stoimy. Otóż, jak zapewne zauważyliście — Mężczyzna wskazał w stronę wysokiego okna, gdzie dostrzec można było prześwity ciemnego nieba i zielonkawo - czarnych chmur, groźnie pomrukiwujących już od kilku dni — Nad naszym miastem pojawiły się anomalie pogodowe. Częste burze bez deszczu, zmieniony kolor nieboskłonu, a dodatkowo niepokojące dźwięki, które niejednego budziły w nocy. Na początku podejrzewaliśmy, że to sprawa istot posługujących się magią, czarowników, wiedźm i magów, lecz jak się okazało, kwestia ta jest o wiele bardziej poważna, niż mogliśmy się tego spodziewać. Nie będę tłumaczył, jak do tego doszło, gdyż najznakomitsze umysły z nadnaturalnego świata nadal starają się poznać przyczynę tych wydarzeń, więc przejdę do sedna. Wokół naszego miasta pojawiły się wyrwy. Szramy w rzeczywistości, które, z tego, co udało się ustalić, prowadzą do niezbadanego i niedostępnego, ale także wielce niebezpiecznego świata, nazywanego Obliwionem. Potrzebujemy więc was, śmiałkowie, abyście zamknęli te wrota na podstawie opracowanych przed laty zaklęć, a także pokonali wszystko, co mogło do tego momentu opuścić te szczeliny. Tylko zważcie na jedno. Stworzenia te nie wyglądają jak nic, co kiedykolwiek chodziło po Ziemii. Korzystają one z pradawnej magii, a nie byłoby to niczym dziwnym, gdyby posiadały moce, o jakich nawet byśmy nie pomyśleli. Apeluję do was o rozwagę i zachowanie bezpieczeństwa.
Robin zamilkł na dłuższą chwilę, a następnie przewrócił kilka stron swych notatek. Odchrząknął cicho, upił łyk wody z butelki, jaka zadygotała w jego drżącej ręce.
— Zostaniecie podzieleni na cztery grupy, bowiem tyle portali zauważyliśmy wokół miasta. Każdy z was otrzyma podstawowy sprzęt, to jest zapalniczkę, linę, mapę, flary, a także kawałek brezentu oraz prowiant — Dyrektor akademii wskazał na pudła z plecakami — Sopportare zapewni wam także sprzęt do łączności z pozostałymi członkami grupy. Ludzie natomiast, gdyż ci także wykazali się niesamowitą mężnością i zgłosili się do pomocy Seattle, zostaną przeszkoleni w używaniu broni — Robin ściągnął brwi, spojrzał na notatki. Pokręcił lekko głową i wrócił do przemowy — Oto grupy, jakie zostały przygotowane. W każdej z nich znajduje się jedna istota magiczna, która przy wyjściu otrzyma inkantację zamykającą szczeliny. Tak więc, w pierwszej grupie, która zajmie się portalem w Parku Narodowym Mt Rainer, znajduje się pan Lee, pani Freya Blackett, pani Nagiko, czarownica tej grupy, pani Shepherd, a także pan Svensson. Wyruszycie wcześniej, gdyż ten punkt znajduje się na odległym i niedostępnym terenie.
Kolejne przewrócenie kartki, kolejne chrząknięcie.
— Druga grupa, składająca się z pani Miller, pana Fletchera, pana Cartiera, a także braci Crowley'ów, wybierze się do lasu Okanogan-Wenatchee, na wschód od Seattle, kompasy mogą okazać się przydatne. Trzecia grupa, w której znajduje się pani Milton, pani Itori, pani Lautier, a także pan O'Brian i pan Uvarov, skieruje się tym razem na północ, na górę Baker-Snoqualmie, dlatego radzę wziąć coś cieplejszego. A na koniec, czwarta i ostatnia grupa. Pani Queenie Blackett, pan Kang, pan La Fayette, pani Balanchine i pan Harris. Wyruszycie do Parku Narodowego Olympic. Niestety, nie wiem, czego możecie się tam spodziewać, więc bądźcie przygotowani na wszystko.
Robin zamknął z nerwowym hukiem notatki i zbliżył się ponownie do mikrofonu.
— Zostaniecie przetransportowani na miejsce o godzinie szóstej, więc prosiłbym o stawienie się pod akademią minimum kwadrans przed wyjazdem. Grupa pierwsza niech przyjdzie o godzinie piątej. Uznając odprawę za zakończoną, proszę wziąć wasze przydziały przy drzwiach. Niechaj los wam sprzyja, a jeśli się tak stanie, powrócicie tutaj jako bohaterowie.
Zszedł z ambony, nawet nie patrząc na reakcję zebranych. Musiał wyjść stąd jak najszybciej, najlepiej do domu czy baru. Obydwie opcje brzmiały równie kusząco.
_______________________
(Najlepiej użyć "Pokaż w innej karcie", gdyż podgląd tutaj jest niewymiarowy)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz