Wyjątkowo zostałam dzisiaj w kawiarni do samego końca, a co za tym
idzie, zamykałam cały ten mój burdel. Spojrzałam w niebo, z którego
spadały duże płatki śniegu. Przymknęłam oczy, uśmiechając się
delikatnie, gdy tylko zimny, biały puch spotkał się z moją twarzą.
Zazwyczaj jako transportu używam po prostu swojego samochodu, jednak raz
na jakiś czas, gdy wiem, że mam nieco więcej pracy to wieczorny spacer
do domu jest czymś w rodzaju relaksu i oderwania się od rzeczywistości,
jakimi są tony papierków, użeranie się z pracownikami, klientami czy
dostawcami. Czasami mam ochotę rzucić to wszystko i żyć jedynie ze
swojej magi. Niestety to nie byłoby takie łatwe. Odganiając myśli o
spokojnym życiu czarownicy, wróciłam do szarej rzeczywistości. Schowałam
dłonie do kieszeni i chociaż lubiłam zimno, to pragnęłam schować się do
własnego mieszkania, włączyć dobry film i przy lampce wina pomyśleć o
tym, co muszę zrobić dnia następnego. W tej chwili stanęłam jak wryta,
wypuszczając z ust ciepłe powietrze. Jeśli chce cokolwiek wypić,
najpierw wypadałoby mi to iść kupić. Odwróciłam głowę w poszukiwaniu
jakiegoś sklepu, w którym mogłabym się zaopatrzyć w czerwony trunek. Po
chwili do moich oczu dotarł neonowy znak, który miał przyciągać
zbłąkanych klientów, jednak dlaczego miałam w takim wypadku wrażenie, że
jest zupełnie na odwrót? Niegdyś żywe kolory, teraz stały się wyblakłe,
a jedna z literek od dawna wymagała naprawy. Poprawiłam raz jeszcze
chustę na szyi i pewnym krokiem skierowałam się do wypatrywanego przeze
mnie budynku. Chodziłam między regałami, aby odnaleźć regał z alkoholem.
Po drodze złapałam za małą paczkę z żelkami, które były przeraźliwie
twarde i jednocześnie figurowały na mojej liście najlepszych słodyczy.
Kiedy tylko ujrzałam niewielką półkę z winami, odczułam wyraźną ulgę i w
pewnym stopniu satysfakcje. Wybrałam mało znaną markę czerwonego wina i
z delikatnym, ledwo widocznym uśmiechem podeszłam do kasy, gdzie
stanęłam za średniego wzrostu dziewczyną o czarnych włosach. Patrzyłam w
jakiś punkt, nie myśląc za wiele, jedyne czego teraz chciałam to
zapłacić za zakupy i iść dalej do swojego małego mieszkanka.
Niespodziewanie poczułam, jak jakiś gówniarz wpadł na mnie, a co za tym
idzie również i ja poleciałam na kobietę znajdującą się przede mną.
Nawet nie zwróciłam uwagi na wzrok młodej dziewczyny, tylko od razu
zwróciłam się do szczyla, który stał za mną z paczką chipsów.
- Ślepy jesteś? - Warknęłam na niego, jeszcze tego by mi brakowało, żebym rozbiła swoją cenną butelkę - Przeproś, bo ja na pewno nie będę tego robić za Ciebie - Dodałam szorstko, odwracając głowę do klienta przede mną.
- Przepraszam - Usłyszałyśmy piskliwy i przestraszony głos dziecka.
- Nic się nie stało - Nieznajoma
mruknęła cicho, wracając wzrokiem do swoich zakupów. Nie wiem dlaczego,
ale zwróciła moją uwagę. Miała wyjątkową urodę, powiedziałabym nawet,
że zbyt idealną jak na nasze realia. Nie miała czerwonych policzków,
chociaż jest to normalna reakcja, gdy z dworu gdzie jest co najmniej
minus 10 stopni, wchodzi się do pomieszczenia, gdzie jest około 20 na
plusie. Idealnie biała cera, jak u porcelanowej laleczki bez żadnej
skazy, nawet włosy pomimo opadów układały się wręcz idealnie. Zapewne
ci, którzy nie mają pojęcia o magii, uważają ją za szczęściarę, której
trafiły się dobre geny, jednak jeśli ktoś siedzi w tym świecie, wie
doskonale, że nie jest człowiekiem i z pewnością jej rasa nie jest
spokrewniona z moją. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos ekspedientki,
która patrzyła na mnie z podniesioną brwią, czekając, aż zapłacę. Dałam
jej do ręki jeden banknot, nie czekając nawet na te kilka groszy reszty.
Z daleka zauważyłam znaną mi już sylwetkę, a z uwagi na to, że szłam
szybciej od niej, to po kilku minutach znalazłam się z nią na linii
prostej, tak jakbyśmy szły obok siebie. Rzuciłam na nią wzrokiem i
odsunęłam chustę z ust.
- Ładna iluzja, prawie dałam się nabrać - Mrugnęłam do niej z sarkastycznym uśmiechem.
Ira?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz