4.07.2019

Od Vergila CD Harriet

Młodzian długo mierzył wzrokiem zebranych. Przenosił powoli chłodne, wyrachowane spojrzenie, pasujące do jego błękitnych oczu od Vergila, zaciskającego dłonie w pięści i wypychającego lekko klatkę piersiową, wirującego Jamesa, którego podobnie jak inne duchy widział poprzez bezpośredni kontakt z Aleisterem, zdenerwowaną Harriet oraz tajemniczą kobietę, jaką Kevan określił mianem Vivianne, samego wampira, a także jasnowłosą Nelly, będącą chyba najbardziej pozytywnym elementem tej zbieraniny nadnaturalnych, której aurę zawziętości można byłoby kroić zapewne nożem. Norweg próbował podtrzymać spojrzenie nastolatka, lecz dziwne poczucie presji zmusiło go do odwrócenia wzroku.
— To nie jest dobre miejsce na rozmowę — powiedział ostatecznie Ashton, po czym odwrócił się i zamknął oczy, wyciągając palce przed siebie. Pomiędzy nimi poczęła przeskakiwać ciemnoniebieska energia. Vergil uniósł lekko brew i wymienił znaczące spojrzenia z Harriet. Ta natomiast spojrzała na Kevana, który tylko wzruszył ramionami. Zdawało się, że nikt nie pojmował, co się tak naprawdę dzieje. Duchy milczały, jedynie James przesunął się nieco w kierunku ciemnowłosej. Svensson dostrzegł kątem oka, że ten coś robi, lecz nie wiedział z początku co. Dopiero gdy przyjrzał się mu dokładniej, aż poczuł, jak wstyd i upokorzenie chwyta go za serce. Dostrzegł bowiem swego przodka, bezwstydnie wpatrującego się w najlepiej widoczny z jego perspektywy kobiecy atut ducha, jakby ujrzał co najmniej świętego Graala. Nim jednak zareagował, Vivianne odwróciła się w kierunku Jamesa.
Czy coś się stało? — spytała tonem sugerującym, aby mężczyzna lepiej użył jakiegoś przekonywującego argumentu. Anglik uśmiechnął się szeroko, przepraszająco, po czym opadł na ziemię i przeciągnął dłonią po swych włosach.
Wie panienka.. Jestem prostym mężczyzną.. Widzę takie piękne kształty, muszę się im lepiej przyjrzeć..
— Myślałem, że jesteś gejem, a kobiety tylko kroiłeś dla swojej uciechy — Berserker wciął się w zdanie Brytyjczyka, na co ten z wielką chęcią zwrócił się ku niemu.
Oh, Vergil, żyjemy w takich czasach, że mogę kochać kogo chcę! Bo wiesz, Ver, to nie tak, że dobrze, albo nie dobrze... — James spojrzał szybko na nadal oczekującą wyjaśnień Viv, lecz nie przerwał swojego monologu — Gdybym miał powiedzieć, co cenię w życiu najbardziej, powiedziałbym, że ludzi. Ekhm... Ludzi, którzy podali mi pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam. I co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie. Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga się nam rozwijać. Ja miałem szczęście, by tak rzec, ponieważ je znalazłem. I dziękuję życiu.Dziękuję mu, życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość. Wielu ludzi pyta mnie o to samo, ale jak ty to robisz? Skąd czerpiesz tę radość? A ja odpowiadam, że to proste, to umiłowanie życia, to właśnie ono sprawia, że dzisiaj na przykład nawiedzam ludzi, a jutro... kto wie, dlaczego by nie, oddam się pracy społecznej i będę ot, choćby sadzić... znaczy... marchew.
Nikt jednak nie dotarł nawet do końca wypowiedzi ducha (który odetchnął z ulgą), gdyż ich uwaga skupiła się na migotliwym portalu, na którego Ashton wskazał ręką. Za nim dało się dostrzec zarys salonu.
— Tam będzie bezpieczniej. To główny budynek Sabatu — wyjaśnił Ash. Na widok miny Harriet, przewrócił oczami — Trzymamy tam swoje dowody, jakie zebraliśmy, a także listę potencjalnych sprawców tego wszystkiego. Nie mamy zamiaru was zaatakować.
— Skąd taka pewność? — Vergil uniósł kącik ust. Niespodziewanie usłyszał za sobą niski głos. Gdy obejrzał się przez ramię, dostrzegł nieznanego mu bruneta, bawiącego się fioletowymi wiązkami magii. Wokół niego poruszały się niewielkie, skrzydlate spojrzenia, wyglądające jak kule stworzone z kolców, po których powierzchni przemieszczały się pełne kłów otwory gębowe.
— Bo gdybym chciał, już byłbyś martwy, berserku — Mężczyzna spojrzał krótko na ducha wampirzycy, po czym skupił się na Vergilu — Nie możemy tutaj rozmawiać. Drzewa i ściany mają uszy.
— To jakaś przenośnia? — Harriet poruszyła się w miejscu, zwracając tym samym uwagę brunetów.
— Nie doceniacie swego wroga. Ci, na których polujecie, to magowie, używający dzikiej magii, nieprzewidywalnej w skutkach. Potrafią jednak używać run, które mogą być niezwykle niebezpieczne ... — Nieznajomy złapał jedno ze stworzeń za skrzydła i cisnął nim w ścianę. Na niej momentalnie pojawił się skomplikowany, różowy wzór, który eksplodował, uwalniając w górę magiczny popiół — W rękach szaleńców. Także, jeśli mogę coś zasugerować, Ashton, rzuć Barierę Davida - Luci, powinna być wystarczająca. A wam radzę przejść przez ten portal. Nasza rozmowa już i tak została podsłuchana.

Harriet?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics