Chłopak aż parsknął śmiechem, gdy usłyszał propozycję pracy w kawiarni. Za kogo ta dziewczyna go uważała? Za byle plebejusza, który będzie harował za kilka marnych dolarów za godzinę? Na Samaela i wszystkie duchy Geocji, był przecież potomkiem samego Crowleya! Był stworzony do wielkich rzeczy, a nie podawania kawy cuchnącym śmiertelnikom!
Urazę jednak schował głęboko w sobie, uznając, że nie ma co się męczyć przypadkowymi spotkaniami z ludźmi, których zapewne w tak dużym mieście jak Seattle nie spotka ponownie. Następnie ostentacyjnie rozejrzał się wokół, biorąc z papierowego kubka w dłoni duży łyk. Poczuł przyjemne ciepło w gardle, lecz nic poza tym. Dlatego lubił fakt, że nie odczuwał bólu. Mógł pić gorące napoje bez większych problemów, a przynajmniej na czas picia. Konsekwencje, oczywiście, później się pojawiały, ale nie były niczym, z czym by sobie aspirujący czarownik nie poradził. Trochę ziół, trochę księżycowej wody, wszystko zagotowane na wolnym ogniu i remedum na wszelkie dolegliwości było gotowe. Przypomniało mu to, że powinien zostawić na następną pełnię większą ilość wody do naładowania promieniami, bo po ostatnich alchemicznych eksperymentach zostało jej naprawdę niewiele.
— Praca w kawiarni to nie jest spełnienie moich marzeń — odparł po skończeniu obserwacji wnętrza, a raczej pobieżnym oglądaniu udekorowanych ścian.
— Z takim zaangażowaniem to nawet rabatu na kawę ci nie dam — Dziewczyna prychnęła i nim Ashton zdążył się odsunąć, a co za tym szło, uniknąć bezpośredniego kontaktu z obcą przedstawicielką płci żeńskiej, z jakimi nie zadawał się już od dłuższego czasu, ta położyła na ramieniu jego rękę. Od razu poczuł, że coś jest nie tak. Podobnie jak wcześniej, miał wrażenie, że ta tajemnicza pracownica kawiarni jest kimś więcej, niż tylko człowiekiem. Kimś dla niego o wiele bliższym, może wręcz takim samym na którymś z poziomów.
— Ciekawe — powiedziała cicho, patrząc na swoje palce. Ashton najpierw tylko mruknął, zajmując się masowaniem mrowiącego ramienia, aby pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia.
— Owszem, ciekawe — skomentował w zamyśleniu. Zastanawiając się, z kim takim na do czynienia, nie zwrócił nawet uwagi na to, że brunetka wyminęła go i zaczęła iść w jakimś, nieodgadnionym dla niego kierunku. Krótką chwilę zastanawiał się, czy powinien zostać, czy jednak podążyć za nieznajomą. W jego głowie pojawiały się kolejne wątpliwości, jak to już miały w zwyczaju podczas podejmowania jakiejkolwiek decyzji. Co jeśli chce go zwieść? Jeśli jest jakimś ludobójczym potworem? Jeśli go zaprowadzi prosto w łapy myśliwych?
Jego nogi same poniosły go za dziewczyną, dostosowując się do jej kroków. Zapewne zdawała sobie sprawę z jego obecności, ale nie zwracał na to uwagi. Ponownie jak na to, że któryś z gości rzucił do znajomego komentarz, że wygląda jak jakiś wariat, ze wzrokiem utkwionym w plecach pracownicy.
Zatrzymał się dopiero w progu nowego pomieszczenia, do którego ona weszła. Zaklęciem zamknął za sobą drzwi i objął się jedną ręką za bok, układając palce do rzucenia kolejnego czaru. Jeszcze nie był pewien, jakiego.
— Kim jesteś? — spytał bez ogródek, po upewnieniu się, że są sami. Nie wiedział, co to było. Może jakiś schowek czy inne zaplecze — Czarodziejką? Magiczką? Czarownicą? Wiedźmą? Magiem? Druidem? Czy jakimś jeszcze innym stworzeniem?
Taiga?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz