— Aliorum oculis abscondam — Spomiędzy palców nastolatka uwolniła się granatowa energia, która niczym kaskada opadła na podłogę i zaczęła powoli wznosić się w postaci wirów ku górze, otaczając Ashtona — Ecce autem quidam delicatus satis Latino sermone tritus intercedant: vide, ut illud magis — Cichy trzask obwieścił gotowość zaklęcia do opadnięcia na czarownika — Ita fiat, quarum sacra fero mari.
Niewidzialny dla oczu śmiertelnych, czarownik podążył żwawym krokiem za wąską smugą mocy, pozostawionej przez Nagiko. Doprowadziła go ona do lasku czy innego zagajnika, Ashton skupił się głównie na kobiecej sylwetce pośród drzew, nie na ich otoczeniu. Po zbliżeniu się do niej zrzucił z siebie magiczną iluzję, tym samym zwracając na siebie uwagę czarownicy. Zatrzymał się w pewnej odległości od kobiety, wpatrując się jej głęboko w oczy. Starał się wyczytać z niej jak najwięcej się dało. Aby poznać jej słabości. Jej wrażliwe punkty, które byłby w stanie wykorzystać. Obrzeżami świadomości, tej nie opętanej jeszcze przez furię i personalną vendettę, dostrzegł pełznące ku niemu zagrożenie w postaci upiornych cieni, zapewne kontrolowanych przez Taigę. Lecz nie było to ważne. Liczyła się tylko ona, nic więcej.
— Uciekanie z miejsca, gdzie przebywają inni ludzie, nie było zbyt rozsądnym pomysłem, wiesz o tym?
— Podążanie za kimś, kto już raz cię obezwładnił, na otwartą przestrzeń, to też niezbyt dobry pomysł — Delikatny uśmiech wkradł się na oblicze ciemnowłosej, która wyprostowała się elegancko, po czym rozłożyła ręce. Cienie wdrapały się po jej nogach ku dłoniom, zbierając się między palcami, muskając je i wiercąc się na jasnej skórze. Nie zaatakowała jednak. Zdawała się czekać na ruch Ashtona, aby wykorzystać chwilę jego słabości. Crowley brał kiedyś udział w walkach magicznych, lecz zazwyczaj miały one miejsce w budynku sabatu, gdzie starsi czarownicy i czarownice czuwali, aby walczącym nic się nie stało. Teraz było zupełnie inaczej. Dlatego aby utrudnić rzucanie ataków obszarowych, nastolatek pstryknął nad swoją głową, wcześniej delikatne kręcąc nadgarstkiem. Wokół nich wyrosły ściany błękitnych płomieni, tym samym tworząc swego rodzaju arenę.
— Jak do tego doszliśmy.. — zaczął młodzian, lecz wtedy Taiga uniosła lekko palec w górę i rozejrzała się. Ash niepewnie zrobił to samo, a do jego uszu, oprócz trzasków ognia, dobiegły dziesiątki wysokich, piskliwych głosów. A później dostrzegł tyle samo małych uskrzydlonych stworzeń, zataczających szybkie kręgi wokół nich.
— Co jest do kurw.. Taiga?! — Nie zdążył doskoczyć do czarownicy, nim za została wciągnięta przez zielonkawą szczelinę gdzieś, gdzie tylko Mroczny Pan wiedział co się znajduje. Pchany poczuciem magicznej solidarności nastolatek podbiegł w to miejsce. Wtedy jednak pod jego stopami rozbłysło światło, a po chwili wszystko ogarnęła ciemność.
Obudził się na czymś miękkim. Chwilę mu zajęło, nim zdołał otworzyć oczy. Tępy ból z tyłu głowy skutecznie mu to uniemożliwiał, więc musiał poczekać, aż jego ciało przystosuje się do nowej sytuacji. Kiedy tylko uniósł powieki, dostrzegł niebo. Ale nie takie, jak w Seattle. Miało barwę delikatnej brzoskwini. A może różu? Do tego chmury. W fantazyjnych barwach i kształtach, zdobiły nieboskłon. Ashton podniósł się ostrożnie na przedramionach z miętowej trawy. Powiódł wzrokiem po dalekiej linii brązowo - czerwonych drzew. Dopiero w momencie, gdy dostrzegł nieznane mu owoce i kwiaty na części z nich, zaczął myśleć, że coś jest mocno nie w porządku. Taiga leżała kilka metrów od niego, nadal omdlała czy może nieprzytomna. Powoli podczołgał się do niej, gdyż słabe nogi nadal odmawiały mu posłuszeństwa, chociaż czuł, że stopniowo mrowienie przechodzi. Lekko szturchnął ramię dziewczyny, która wydała z siebie bliżej nieokreślony pomruk.
Obudził się na czymś miękkim. Chwilę mu zajęło, nim zdołał otworzyć oczy. Tępy ból z tyłu głowy skutecznie mu to uniemożliwiał, więc musiał poczekać, aż jego ciało przystosuje się do nowej sytuacji. Kiedy tylko uniósł powieki, dostrzegł niebo. Ale nie takie, jak w Seattle. Miało barwę delikatnej brzoskwini. A może różu? Do tego chmury. W fantazyjnych barwach i kształtach, zdobiły nieboskłon. Ashton podniósł się ostrożnie na przedramionach z miętowej trawy. Powiódł wzrokiem po dalekiej linii brązowo - czerwonych drzew. Dopiero w momencie, gdy dostrzegł nieznane mu owoce i kwiaty na części z nich, zaczął myśleć, że coś jest mocno nie w porządku. Taiga leżała kilka metrów od niego, nadal omdlała czy może nieprzytomna. Powoli podczołgał się do niej, gdyż słabe nogi nadal odmawiały mu posłuszeństwa, chociaż czuł, że stopniowo mrowienie przechodzi. Lekko szturchnął ramię dziewczyny, która wydała z siebie bliżej nieokreślony pomruk.
— Hej.. Hej, Nagiko. Obudź się. Nie wiem, co się stało, ale chyba nie jesteśmy u siebie — Brunet złapał ją za rękę i potrząsnął nią, nieco panicznie, jak zagubione dziecko — Obudź się, proszę, jesteśmy w jakimś dziwnym miejscu, bardzo dziwnym. Potrzebuję cię.
Taiga?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz