- Dzień dobry - przywitałam kolejnego klienta, który zawitał do naszego salonu. Mężczyzna uśmiechnął się i jako stały bywalec, usiadł na swoim ulubionym miejscu i poprosił o kawę, która w szybkim tempie została mu dostarczona. A ja znów odwróciłam się do kobiety siedzącej na fotelu przede mną i kontynuowałam pracę.
Nie miała zbyt dużego wymagania - ot, mały kwiatek na nadgarstku, z czerwonymi płatkami. Ale kasa i tak się liczy, a także jej satysfakcja z posiadania tatuażu. Samuel położył głowę na moich kolanach i przypatrywał się jak maszynka raz po razie styka się ze skórą kobiety. Parę razy syknęła, ale widać było, że nie cierpi. Czasem są takie przypadki, że klient już po pierwszym dotknięciu stwierdza, że już nie chce i wychodzi. Ale przecież nie będę za nikim biegała i prosiła by wrócił. Mój szef mi za to nie płaci, ale denerwuje mnie wtedy stracony czas. Przecież najpierw muszę zrobić szkic, nanieść go na skórę, przygotować sprzęt. No, ale koniec rozwodzenia się nad minusami pracy tutaj.
- Dziękuje za cierpliwość i mam nadzieję, że się pani podoba - odparłam, zakańczając swoje dzieło. Kobieto podeszła do lustra i przyjrzała się swojej dłoni z wielkim uśmiechem. Zawsze wkładałam serce w swoją pracę i dawało to doskonałe wyniki. Dlatego jeszcze mnie nie wywalili jak wielu innych przede mną i po mnie. Po setnym podziękowaniu, zapłaceniu i pożegnaniu, w końcu nadeszła chwila odpoczynku. Mój szef, a zarazem dobry kolega postawił obok mnie paczkę z ciastkami doskonale wiedząc, że za słodycze mogę wręcz zabić.
- Czy dzisiaj jest jakaś szczególna okazja? - zapytałam, pociągając nogi i opierając podbródek o kolana.
- Dokładnie dwa lata temu zaczęłaś tu pracować, wstyd! Żebym ja o tym pamiętał, a ty nie - mruknął, udając oburzenie, a ja prychnęłam tylko na jego słowa. Reszta pracowników już przyzwyczaiła się do naszych rzekomych kłótni i teraz tylko śmieli się pod nosem, zresztą jak wszyscy którzy tu przychodzili. Ale nikt z nas nie denerwował się z takich sytuacji - dobrze było od czasu do czasu pośmiać się ze wszystkimi innymi.
- Dobra, ale do rzeczy. Czy będziesz bardzo zły jak poproszę o trzy dni urlopu? Obiecałam rodzicom, że trochę im pomogę. Wiesz, nie chce ich zostawić z tym wszystkim samych, później będą mieć pretensje.
- Po prostu powiedz, że chcesz potrenować do zawodów, wtedy już szybciej ci uwierzę, wiesz?
I tu mnie miał. Co jak co, ale oszukać się go nie da. Spojrzałam w dól na swoje dłonie, z palcami o wiele smuklejszymi od ludzi i westchnęłam. Ciekawe czy wszyscy żartowali sobie ze mną dalej wiedząc kim jestem. Często zadawałam sobie to pytanie, cichutko, w głowie, ale wolałam się o tym nie przekonywać
- No dobra, masz mnie - wstałam i ruszyłam do czajnika, od razu go włączając - Więc?
Mężczyzna westchnął widząc moją błagalną minę i przetarł twarz dłońmi.
- Które konkretnie dni?
Pisnęłam szczęśliwa i przytuliłam go w nieprzemyślanym odruchu. Szybko się od niego odsunęłam, czerwieniąc się na twarzy i zwiększając dystans.
- Emm...Jeszcze jutro bym przyszła, a później już pojechała bym do rodziców. W takim razie mogę? - spytałam by się upewnić. On tylko kiwnął głową i wpisał do notesu przy ladzie moją nieobecność.
~*~
Było zimno. Padał śnieg i wiał lekki wiatr, który nieprzyjemnie muskał policzki sprawiając, że prawie się ich nie czuło. Naciągnęłam mocniej czarny kaptur i od razu schowałam ręce głęboko w kieszenie. Teraz tylko szybko do domu i spać. Nie mogłam jednak przyznać, że aurę jaką stwarzał śnieg i ta wieczorna atmosfera miały coś w sobie. I pomimo chęci szybkiego powrotu do domu, moje nogi zaczęły iść wolniej, obserwując otaczający mnie biały puch i powoli gasnące witryny sklepowe. Zawsze gdy wracałam do domu czułam wewnętrzny spokój. Nic się nie działo, droga nigdy nie była zbyt długa, a także nikt nie próbował mnie zaczepiać. Ale widząc, że jeden ze sklepów spożywczych jest nadal otwarty, postanowiłam do niego wstąpić i kupić coś dla cioci. Od kilku dni gorzej się czuła, a nie miałam serca wypuścić ją samej na zakupy. Mogłam użyć runy leczącej, ale wiedząc kim jestem i kim są moi rodzice, stwierdziła, że chce wyzdrowieć naturalnie. Sama stwierdziła, że "używanie magii na zwykłe przeziębienie nie ma sensu". Nie chciałam naciskać, więc się zgodziłam. Ale z dnia na dzień przez to czułam się gorzej z myślą, że chce się od niej wyprowadzić. Rodzice, którzy dość dużo zarabiali chcieli kupić mi dom, ale nie chciałam. Wolałam sama zarobić i kupić mieszkanie dzięki własnej pracy i wysiłkowi.
Po wejściu do sklepu moje skóra nieco się ogrzała, ale nie zrobiła się czerwona - przez elfią krew moja skóra nigdy nie zmieniała koloru, zawsze była porcelanowo biała, przez co czasem niektórzy pytali mnie czy źle się czuje, bo jestem strasznie biała. Po wybraniu koszyka i dość długim spacerze między półkami wybrałam rzeczy, które moim zdaniem były najbardziej potrzebne i ruszyłam do kasy by zapłacić. Gdy już byłam pierwsza na miejscu poczułam, że ktoś wbiega od tyłu. Upuściłam zakupy, a sama zaparłam się nogami byśmy nie upadli. Zaczęłam powoli się odwracać i pilnowałam, żeby z wściekłości nie zrzucić z siebie iluzji - skrzydlata elfka w ludzkim sklepie spożywczym? Było by ciekawie.
<Ktoś?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz