Widząc, jak Geum w jednej chwili rzuca się na Freyę aż zamarł. Nie potrafił pojąć, dlaczego ptak ją zaatakował, i to w tak brutalny sposób... Okej, miał on swoje humorki, ale dzisiaj był wyjątkowo zły i niegrzeczny. Żeby tak Kangsoo mógł w jakiś sposób dojść z nim do porozumienia, odgadnąć jego myśli i przemówić do rozumu, nauczyć, co wolno, czego nie, jak się ma zachowywać i tak dalej... Ale to durne ptaszysko potrafiło być okrutne i brutalne.
Nigdy nie miał dobrego refleksu, nie zareagował na tyle szybko, by chociażby uchronić nowo poznaną kobietę przed upadkiem. Patrzył, jak ta ląduje na ziemi i puszcza szczeniaka, który od razu czmychnął z powrotem pod łóżko. Papuga zaś usiadła na biurku, machnęła skrzydłami, jakby szykowała się do kolejnego ataku. I zapewne zrobiłaby to, gdyby nie krzyk Kangsoo, który ją unieruchomił:
- GEUM!
Podszedł do ptaka i go chwycił. Uniósł do góry, Geum pisnął, a następnie bez zawahania wbił dziób w jego dłoń. Kangsoo próbował jakoś wytrzymać, ale nie mógł - puścił go. Zwierzę pofrunęło i usiadło na najbliższej półce.
- Geum! - znów krzyknął Kangsoo. - Co to za zachowanie?! Jak możesz tak bezpodstawnie rzucać się na gościa?!
Opieprzył go z góry na dół, z powodu nerwów zaczął na tyle szybko nawijać, że jego koreański częściowo przeistoczył się w bełkot. Wymachiwał rękami w tę i wew tę, ganiąc ptaka. Po pewnym czasie westchnął ciężko, uspokajając się trochę. Znów wziął papugę do rąk, ignorując jej opory odwrócił się do kobiety, która zdążyła się podnieść.
- Naprawdę przepraszam za niego - rzekł smutno. - On... on dzisiaj jest jakiś nieswój. - Jęknął przy ostatniej sylabie, bowiem ptak znów wbił mu w rękę koniec dzioba.
Freya spojrzała wpierw na Geuma, potem na Kangsoo.
- Luz - odparła. - Jak widziałeś wcześniej, Pancake też potrafi sprawiać problemy.
Koreańczyk ponownie westchnął.
- Ach, te zwierzaki.
Dzisiaj chyba wszystkie coś szalały. Najpierw on został zaatakowany przez Geuma, przez co prawie zgubił pierścień, potem uciekł pies Freyi i trzeba było go gonić. Gdy już go dopadli, użarł się na pierścieniu. Jeszcze pobiegł za Kangsoo, gdy ten wracał do domu. A teraz znów Geum zaatakował, ale nie jego, a Freyę. Oby to był już koniec, nie chciał się więcej borykać z takimi problemami. Myślał, że będzie miał spokojny dzień wolny od pracy. Ale oczywiście, coś się musiało spieprzyć.
Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, poznał nową osobę. Co prawda, nie był pewien, czy ta znajomość będzie dłuższa niż ten jeden pełny wypadków dzień - pewnie gdy już każdy pójdzie w swoją stronę, Freya opuści jego mieszkanie i wróci do siebie, wszystko się skończy, życie dalej się potoczy jakby nigdy nic, a jeśli dane im było kolejne spotkanie, to najpewniej będzie to znowu jakieś niefortunne zdarzenie, które ściągnie ich obu do jednego miejsca i postawi w niełatwej sytuacji - ale samo poznawanie ludzi to coś.
A może nie będzie tak źle? W sumie nigdy nie wiadomo, co kogo czeka.
Po wpuszczeniu Geuma do stojącej w kącie pokoju dziennego klatki i zamknięciu jej obydwoje ponownie przez pewien czas męczyli się z wyciągnięciem szczeniaka spod łóżka. Na szczęście, poszło szybciej niż poprzednim razem. Freya wzięła psiaka na ręce, wyprostowawszy się przeleciała wzrokiem po pokoju, jakby upewniała się, że nic jej już nie zaatakuje znienacka. Zaczęła odwracać się w stronę wyjścia, gdy wtem Kangsoo zapytał:
- Może napiłabyś się czegoś?
Zakończenie ich spotkania poprzez wygonienie Freyi z mieszkania wydawało mu się głupie i nie na miejscu. Zwykle, jak ktoś już wszedł, to się gospodarze proponowali coś do picia, czasem też częstowali jakimiś ciastkami albo innymi przekąskami. Wypadałoby, żeby i on tak postąpił. W końcu był dobrym, wychowanym człowiekiem, znającym kulturę i w ogóle. Musiał się pokazać z tej lepszej strony, nawet jeśli szansa na ponowne ich spotkanie nie była zbyt duża (w końcu połączył ich ciąg niefortunnych zdarzeń). Ten jeden raz musiał zrobić coś dobrego, bo dotychczas... no... jakoś za dobrze mu nie szło.
Freya spojrzała na niego pytająco, po chwili popadła w głębokie zamyślenie. Nie wyglądała na pewną, zapewne rozważała wszystkie za i przeciw. Kangsoo przyglądał się jej nieustannie. Po postawie i ledwo widocznym skrzywieniu, które pojawiło się tylko na chwilę, wywnioskował, że może się nie zgodzić. Przeleciał wzrokiem po sypialni, później zajrzał do pokoju dziennego. No tak, bałagan. Mieszkanie dzisiaj prezentowało się w złym świetle, więc może dlatego kobieta się wahała. Z trudem powstrzymał się przed złapaniem się za głowę, jedynie wydobyło się z niego ciche, prawie niesłyszalne jęknięcie. Ach, dlaczego akurat w takich okolicznościach muszę mieć syf w domu?
Minęła chwila, która wydawała się dla niego na tyle długa, że postanowił powiedzieć:
- Tylko chwila. Szybka kawa... albo herbata... czy co innego. - Wykonał ręką gest, jakby trzymał w niej niewidzialną filiżankę i podnosił do ust.
Freya wzięła nieco głębszy wdech.
- No... - przeciągnęła ostatnią literę.
- Kilka minut! - Tu zaczął nieświadomie napierać. - Kilka, dosłownie!
Freya?
Freya?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz