3.07.2019

OD Lucasa CD Harriet

Wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Strzały padały w ich stronę. Lucas szybko schował się za ciężarówką, odpowiadając na atak ogniem, unieszkodliwiając kilku wrogów. Było ich jednak zbyt wielu, by nawet cała jednostka dała sobie radę. Jednak po chwili  pierwsi napastnicy w zaczęli padać na ziemię, dzięki jak domyślał się mężczyzna, pomocy Harriet.
- Natychmiastowy odwrót! – Oznajmia dowódca całej akcji, mówiąc przez radio.
- Co z Shepherd? – Pyta od razu.
- Ona sobie poradzi. A teraz do wozów i uciekać. – Mówi i rozłącza się. Lucas waha się przez chwilę, jednak zdając sobie sprawę, że nie może teraz pozwolić sobie na ani chwilę zwątpienia, w końcu wsiada do auta i czym prędzej odjeżdża razem z pozostałymi. Po chwili w radiu rozbrzmiewa głos kierującego akcją, oznajmiając że wszyscy są cali i zdrowi. Fletcher oddycha z ulgą, skupiając się na drodze. Nagle z bagażnika dobiega dźwięk przesuwanych skrzyni i cichy jęk. Domyślając się co może być tajemnicze źródłem hałasu, nie zdziwił się, gdy obok niego pojawiła się Harriet. Po zapewnieniu jej, że wszystkim udało się uciec bez szwanku, resztę drogę pokonują w cisz, zbyt zmęczeni dzisiejszymi wydarzeniami i zbyt skupieni na drodze, by wdawać się w rozmowy. W końcu bezpiecznie dojeżdżają do siedziby Sopp.  Lucas parkuje na miejscu do rozładunku i czeka aż wszystko zostanie bezpiecznie przeniesione. Powolnym krokiem zmierza w stronę szatni i przebiera się w cywilne ubrania. Po chwili zauważa kierującą się w jego stronę dziewczynę.
-  Nigdy tego nie mówiłam, ale dobrze mi się z Tobą współpracowało — powiedziała, patrząc w jego stronę. — Do zobaczenia — Pożegnała się i pewnym krokiem, udała w stronę wyjścia.
- Mnie również. – Odpowiada, zanim ta wychodzi. – Oby to nie był ostatni raz. – Dodaje, gdy ta odwraca się do niego. – Do zobaczenia. – mówi z lekkim uśmiechem, na co ta odpowiada ledwo zauważalnym uniesieniem kącika ust i opuszcza szatnię. Mężczyzna idzie za jej przykładem i gdy tylko kończy pakować resztę rzeczy do szafki, wychodzi z budynku, kierując się w stronę swojego pojazdu. Z piskiem opon rusza spod komendy i w kilkanaście minut dociera do swojego mieszkania, gdzie czeka na niego z utęsknieniem Luna. Mężczyzna wita się z nią wylewnie, drapiąc ją za uszkiem i bawiąc się z psiakiem jej ulubioną zabawką. Będąc w wyjątkowo dobrym humorze, postanawia ugotować coś na obiad samemu.
- Co tak patrzysz mordko? Zaraz tobie też coś dam. – Zapewnia, zerkając na siedzącego przed kuchnią psa. Ta macha wesoło ogonem, patrząc na niego wyczekująco. Lucas wsypuje do miski suczki jej ulubioną karmę i po chwili słychać głośne chrupanie, gdy ta zaczyna wcinać posiłek. Mężczyzna uśmiecha się lekko pod nosem i zabiera się do gotowania obiadu. Wyciąga niezbędne mu produkty z lodówki i niedługo później w całym mieszkaniu czuć zapach pieczonego kurczaka z warzywami. Szczeniak skuszony zapachem podchodzi do piekarnika, patrząc jak za szybą piecze się zapiekanka.
- Wybacz żarłoku, ale to nie dla ciebie – Mówi. Luna zerka na niego i skomle cicho. – No może… Trochę się z tobą podzielę. – Oznajmia, gładząc jej łeb. Kilka minut później danie jest gotowe. Mężczyzna wyciąga gorący posiłek z piekarnika i po podzieleniu się z pupilem, sam zabiera się do jedzenia.
Wieczór jak zawsze spędza na oglądaniu jakiegoś filmu. Tym razem padło na kino z dreszczykiem i klasyk tego gatunku, a mianowicie „Lśnienie”. Mężczyzna z zapartym tchem obserwuje uwaznie fabułę horroru. Z lekkim usmiechem wpatruje się w ekran, gdy zbliża się jego ulubiona scena. Jack Torrance zamaszystymi ruchami siekiery niszczy drzwi łazienki, przy akompaniamencie krzyków swojej żony. W salonie rozbrzmiewa psychopatyczny głos głównego bohatera, gdy ten wykrzykuje jakże dobrze znane w popkulturze sławne zdanie "Here's Johnny!". Dalszy rozwój wydarzeń, przerywa głośny dzwonek telefonu Lucasa. Mężczyzna z bólem w sercu wyłącza telewizor i podnosi niewdzięczne urządzenie. Zerka na wyświetlacz, modląc się by nie był to dowódca Sopp. Jego twarz rozświetla szeroki uśmiech, gdy zauważa kto jest odpowiedzialny, za przerwanie mu seansu. Bez wahania odbiera połączenie.
- Lu! No w końcu. - Woła jego siostra. - Myślałam, że znowu jesteś zajęty. - Mówi.
- Droga sis, dla ciebie zawsze znajdę czas. - Oznajmia mężczyzna. - Jak rozumiem steskniłaś się? - Pyta, gładzac delikatnie łepek Luny. Alice prycha cicho.
- Co? Ja? W życiu... No może troszkę. - Przyznaje w końcu. - Już długo cię nie było w domu. - zauważa.
- Wiesz przecież, że mam dużo pracy. Muszę być cały czas pod telefonem. - Mówi, mając wrażenie, że powtarza to już setny raz. - Naprawdę chciałbym przyjechać, ale nie mam kiedy. Dziewczyna milknie na chwilę, w końcu w słuchawce rozbrzmiewa ciche westchnięcie.
- Wiem przecież... Ale! Mam nadzieję, że nie zapomniałeś, że przyjeżdżam na ferie? - Upewnia się.
- Eeee...
- Lu! - Woła oburzona. Mężczyzna śmieje się cicho.
- Oczywiście, że nie zapomniałem. - Zapewnia.
- Masz szczęście. - Burczy. - W ramach zadośćuczynienia chcę lasagne na obiad.
- Masz to jak w banku. - Mówi, uśmiechając się lekko. - W ogóle nie powinnaś iść już spać? - Pyta.
- Jest dopiero 22 głupolu. Z resztą jutro sobota. - Zauważa. - W ogóle koniecznie muszę Ci powiedzieć o tym, co zrobiła dzisiaj Amanda, no wredna...
- Język Alice, nie przeklina. - Karci ją.
- Przecież nic nie powiedziałam... Jeszcze. - Dodaje cicho. - W każdym razie... - Zaczyna I opowiada mj jak to jej największy szkolny wróg ukradł jej rolę w przedstawieniu. Przez następną godzinę rozmawiają na temat szkoły Alice i tego co dzieje się w domu. W końcu mężczyzna żegna się z siostrą i rozłącza z cichym westchnieciem.
- No co tak patrzysz na mnie mała? - Mruczy do psa, gładzac jego grzbiet. - Wiem... Powinienem tam jechać... - mamrocze, przecierając powieki. Włącza po chwili film i ogląda końcówkę filmu, jednak tym razem nie jest w stanie skupić się na przebiegu akcji. Po seansie zarówno on jak Luna udają się na spoczynek. Czteronożny przyjaciel Lucasa tupta za nim i kładzie się obok swojego Pana na łóżku. Mężczyzna przewraca się z boku na bok, po godzinie udaje mu się w końcu zasnąć. 
Jako iż następny dzień jest wolny, Fletcher z ulgą może wytchnąć od pracy i połowę dnia spędza na sprzątaniu, a resztę czasu do wieczora, postanawia wykorzystać na spacer po mieście. Ubiera się ciepło, owijając mocno grubym szalem wokół szyi.
- Zostań. Niedługo wrócę. – Obiecuje, patrząc na zwierzaka. – Bądź grzeczna mordko. – Prosi, gładząc jej łeb. Ta szczeka cicho i wraca na swoje legowisko. Lucas powoli opuszcza mieszkanie i zmierza w stronę centrum miasta. Na chodnikach leżą całkiem pokaźne warstwy śniegu. Ogródki pobliskich działek ozdabiają ulepione przez dzieci bałwany, a sami budowniczowie jeżdżą na sankach, czy też uczestniczą w bitwie na śnieżki. Mężczyzna z lekkim uśmiechem przygląda się całemu krajobrazowi, który powoli zaczyna się zmieniać, wraz ze zbliżaniem się do centrum. Zimne płatki śniegu powoli zaczynają spadać z nieba, tworząc kolejną warstwę białego puchu na chodnikach. Mija kolejne sklepy i restauracje, aż w końcu skuszony słodkim zapachem ciast i kawy, postanawia zajrzeć do pobliskiej kawiarni. Gdy tylko sięga do klamki, obok jego dłoni pojawia się mniejsza i bledsza ręką. Unosi wzrok i ku jego zdziwieniu rozpoznaje swoją niedawną towarzyszkę pracy.
- Cóż za zbieg okoliczności – Śmieje się. – Miło cię znowu widzieć. – Przyznaje. – Jak przypuszczam ty również masz zamiar skorzystać z możliwości wypicia kawy? – Pyta, otwierając przed nią drzwi. Ta dziękuje mu skinięciem głowy i wchodzi do ciepłego pomieszczenia.
- W taką pogodę kawa to z pewnością coś, czego nie można sobie odmówić. – Oznajmia.
- W takim razie jeśli nie będzie przeszkadzać ci moje towarzystwo, mogę przyłączyć się? – Pyta, podchodząc z nią do lady.
- Nie mam nic przeciwko. – Zapewnia dziewczyna, unosząc lekko kąciki ust.
- W takim razie ja stawiam. – Oznajmia. – A ty w zamian opowiesz mi coś o sobie. – Proponuje. Harriet zamyśla się na chwilę, ale w końcu potakuje.
- Przyjmuję propozycję. – Odpowiada i razem składają zamówienie. Mężczyzna płaci za oboje i udają się do jednego ze stolików. Po chwili kelnerka przynosi im ich napoje i pozostawia samych, by mogli cieszyć się gorącą kawą.
- Pierwsza część umowy spełniona, teraz twoja kolej. – Mówi do dziewczyny, uśmiechając się lekko i z wyczekiwaniem, przygląda się swojej towarzyszce.

Harriet? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics