Przed kwadransem zapaliły się uliczne latarnie, nadając wąskiej uliczce wręcz świątecznego klimatu. Spokój zakłócała jedynie głośna muzyka oraz bijące po oczach światła neonów, zdające się dochodzić z budynku na końcu ulicy. Wiedziona nieznaną wcześniej chęcią poznania nowych ludzi, Phoebe skierowała się właśnie w tamtym kierunku. Zwykle unikała tłumów oraz ciasnych przestrzeni, co wiązało się z utrudniającą życie chorobą, jaką była astma. Tym razem jednak nadzieję dawało to, że klub wyglądał na nowy. W takich przypadkach dziewczyna mogła zazwyczaj liczyć na sprawną klimatyzację. Na jej niekorzyść zaliczał się również fakt, iż zazwyczaj wstęp na imprezy był dozwolony od dwudziestego pierwszego roku życia, których młoda czarownica nadal nie ukończyła. Za pomocą prostej iluzji oraz odrobiny szczęścia mogła zmienić swój dowód, szczególnie jeśli dokument sprawdzał człowiek. Będąc mniej wyczulonym na magiczne fałszerstwa, rzadko zwracali na nie uwagę. Inna czarownica zapewne od razu przejrzałaby tak banalną sztuczkę. Podchodząc bliżej do grupy ludzi tłoczących się przed wejściem, Phoebe wyczuła zapach papierosów mieszających się z charakterystyczną wonią konopi. Po dokładniejszym przyjrzeniu się postaciom stojącym nieopodal, ze zdziwieniem zauważyła, że towarzystwo nie było o wiele starsze od niej. Prawdopodobnie byli studentami z pobliskiej uczelni. Chociaż dziewczyna nie uczęszczała do szkoły, a jej jedyne doświadczenie z jakąkolwiek placówką edukacyjną było niezbyt miłe, starała się być doinformowana w tej kwestii.
— Mała, nie chciałabyś może zapalić z nami zioła? — usłyszała przed sobą męski głos.
Zdziwiona uniosła wzrok na chłopaka, który wymownie poruszył brwiami. Mimo wątłych śladów po trądziku na policzkach mógłby uchodzić za atrakcyjnego.
— Może następnym razem — odpowiedziała niemal obojętnie, po czym ruszyła dalej przez tłum.
Chłopak jeszcze coś za nią zawołał, ale Phoebe się nie odwróciła. Niedawno nabyta chęć zintegrowania się z rówieśnikami została właśnie wystawiona na próbę. Po kilku głębokich wdechach ruszyła jednak dalej. Po chwili stała bezpośrednio przed wejściem. Nad drzwiami do klubu widniał dobrze czytelny napis "Spook". Chociaż z poprzedniej pozycji dziewczyny nie dało się tego dostrzec, teraz zauważyła, że lokal znajdował się na nabrzeżu. Zaledwie parę metrów dalej znajdował się bulwar, prowadzący wzdłuż brzegu. Czarownica wcześniej nie zdawała sobie sprawy, iż znalazła się tak daleko od swojego mieszkania. Postanawiając nie zawracać sobie tym chwilowo głowy, zrobiła kolejnych kilka kroków do przodu. Nieświadoma obecności innej osoby, Phoebe weszła prosto na nią. Zachwiała się, ale udało jej się utrzymać na nogach. Stojąca przed nią wysoka dziewczyna zdawała się również stać stabilnie na nogach.
— Wybacz, nie zauważyłam Cię — mruknęła.
— Nie szkodzi — odpowiedziała nieznajoma.
Blondynka zlustrowała swoją niedoszłą ofiarę. Smukła dziewczyna była od niej sporo wyższa, jednak na jej twarzy gościł podobny wyraz niepewności. Najwyraźniej również nie wiedziała, czy powinna wejść do klubu, czy wręcz przeciwnie. Wybór został im obojgu odebrany, kiedy zirytowany bramkarz odezwał się do nich głębokim basem.
— Wchodzicie albo nie, nie taranujcie przejścia — warknął zirytowany.
Phoebe wyłowiła z kieszeni banknot dziesięciodolarowy oraz dowód osobisty, skupiając całą swoją uwagę na drugim przedmiocie. Iluzje nie należały do trudnych zaklęć, a ich rzucanie nie sprawiało czarownicy większej trudności, w szczególności, jeśli chodziło o tak drobną i krótką zmianę wyglądu. Mężczyzna odebrał od niej oba przedmioty, po czym rzucił jej powątpiewające spojrzenie. Po chwili oddał dokument, chowając do kieszeni pieniądze za wejście. Leniwym ruchem przystawił jej także pieczątkę z nazwą klubu na wewnętrznej stronie nadgarstka. Obejrzawszy się za siebie, Phoebe zauważyła, że brunetka, na którą wcześniej wpadła, również poszła w jej ślady. Z nieznanych sobie powodów, czarownica zaczekała, aż ta ją dogoni, po czym posłała jej delikatny uśmiech.
— Byłaś tu wcześniej? — zapytała Phoebe, uprzednio upewniwszy się, iż natrętny bramkarz ponownie nie zgani ich za tarasowanie przejścia.
Margo?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz