Miała niesamowicie ogromną zabawę, gdy biegała w postaci lykantropa. W takich chwilach czuła się wolna, a humor jej dopisywał. I wcale się z tym nie kryła, szczególnie, jak kilka razy trafiła w Michaela śniegiem. Jednak mężczyzna nie był tak skory do zabawy w białym puchu, że Nat sama się w tym bawiła. W końcu zabawa się skończyła, ponieważ dotarli do samochodu, gdzie czekał mężczyzna, który jako jedyny był w stanie po nich przyjechać. Miller wolała się przemienić, niezbyt widziało jej się podróżować jako lykantrop. Uśmiechnęła się do swojego towarzysza, tym samym wsiadając do auta.
Towarzystwo nieznajomego było naprawdę przyjemne, szczególnie kiedy cała trójka miała wspólny temat, który mogli poruszyć i niezbyt się ograniczać, czy tłumaczyć sobie nawzajem, co miało się na myśli, czy o co dokładnie się rozchodziło. Dzięki temu dziewczyna nawet nie myślała o sopp, o tym, co zdołali zgromadzić na jej temat. Nie było to ważne. Bardziej ją to bawiło niż martwiło. Być może dlatego, że nie miała aż takiej styczności z takimi ludźmi, nie kiedy wychowywana była w innym mieście, gdzie mało kto tak bardzo chciał się pozbyć istot, które różniły się od zwykłego śmiertelnika. Dlatego też Nat miała do tego wszystkiego inne, luźniejsze podejście. Przekonała się już raz do czego są zdolni, nie chciała tego powtarzać, aczkolwiek cała sytuacja nadal była dla niej nad wyraz zabawna, nie potrafiła tego wyjaśnić, gdyż sama siebie nie rozumiała w wielu kwestiach.
Droga powrotna była praktycznie bez żadnego zarzutu, wszystko przebiegało tak, jak należało, do pewnego momentu. Każdy wydawał się udzielać w temacie motoryzacji, poruszając różne kwestie. Jednakże wszystko skończyło się w ciągu kilkunastu sekund, kiedy nagle obraz przed oczami zrobił się czarny, przez co Nat nie wiedziała, co się dzieje.
*
Czarny obraz to coś, co dziewczyna widziała przez większość czasu od momentu, kiedy po raz ostatni spoglądała na dwójkę swoich towarzyszy. Po tym była pustka, czarna przestrzeń, jak po spotkaniu z Sopp, ale obudziła się w domku, na łóżku, a nie na zimnej posadzce ze związanymi nogami. Dlatego z zaskoczeniem podniosła się do siadu, co było błędem, gdyż niemalże od razu tego pożałowała. Mroczki przed oczami dały o sobie znać, a pulsujący ból głowy również nie zamierzał odpuścić. Mruknęła cicho pod nosem, masując skronie. Posiedziała dobre kilkanaście minut nim w końcu podniosła się z materaca i rozejrzała po pomieszczeniu, w ostatniej chwili łapiąc kurtkę, którą była okryta. Cicho westchnęła, gdy dostrzegła śpiącego Michaela. Pokręciła słabo głową, tym razem okrywając jego ciało kurtką, która do niego należała. Jasnowłosa poprawiła ciemne kosmyki mężczyzny, jakie opadały na jego twarz, po czym odsunęła się, aby poszukać w domku jakiejś apteczki, czy czegoś na ten wzór.
Dziewczyna straciła rachubę czasu, kiedy odnalazła apteczkę. Zajęła się poszczególnymi, drobnymi ranami na swoim ciele, nie używając tego jakoś szczególnie dużo. Była oszczędna dla siebie, resztę zostawiła dla Michaela, tak w razie czego. Stała w łazience, gdzie myła dłonie, a kiedy już chciała pójść z całą apteczką do pokoju, w którym się obudziła, spostrzegła w lustrze swojego towarzysza, przez co prawie zeszła na zawał. Udając teatralnie, że jej serce miałoby zaraz uciec ze swojego prawowitego miejsca, dość szybko rzuciła w bruneta ręcznikiem, który był pod ręką.
- Uduszę cię kiedyś za tak ciche chodzenie - mruknęła, przewracając oczami. Cicho westchnęła, układając dłonie na klatce piersiowej mężczyzny, zaczynając pchać go w tył. Oczywiście, z początku to chodziła jedynie w miejscu, lecz... cóż, kiedy ten się odsunął, jasnowłosa prawie upadłaby na podłogę, w ostatniej chwili łapiąc się futryny drzwi. - Uduszę cię. Nie wiem kiedy, gdzie i jak, ale to zrobię - oznajmiła, będąc pewna swojego, następnie wracając się po apteczkę, ignorując całkowicie obecność drugiej osoby, wracając do pomieszczenia, w którym się obudziła. - Idziesz? - spytała po kilku minutach, kiedy na nowo przejrzała zawartość apteczki, jakby miała pewne wątpliwości, że czegoś nie było, albo coś zostawiła w łazience.
Michael?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz