2.07.2019

Od Taigi CD Ashtona

Słuchałam, jak chłopak wymienia chyba wszystkie znane mu rasy, które mają, chociaż minimalne połączenie z magią. Nie powiem, miałam ochotę wybuchnąć śmiechem i po prostu wyjść, nawet jego ręka wyciągnięta w moją stronę i gotowa do rzucenia następnego czaru nie zaszczepiła we mnie najmniejszego strachu, wręcz przeciwnie byłam zaciekawiona, co ów młody chłopak potrafi, skoro prąd przeszył moje ciało poprzez samo jego dotknięcie, walka z nim zapewne byłaby ciężka, emocjonująca i nie jestem pewna czy zwycięstwo stałoby obok mnie. Przypięłam małe karteczki na tablicę korkową, były to wiadomości do pracowników, kiedy będzie następny towar, a także co będzie się w nim znajdować.
- Nosisz się, co najmniej jakbyś był u siebie - Oparłam się o biurko, dopiero teraz kierując swój wzrok na niego. Jego mimika twarzy była niezmienna, przez co nie miałam możliwości, aby go przejrzeć. - Po pierwsze to wszystko, co Cię tu otacza, należy do mnie - Mrugnęłam pospiesznie, używając jednej ze swoich mocy. Nie chciałam, żeby ktoś nas usłyszał, więc wygłuszyłam całe pomieszczenie, tak że byliśmy w stanie usłyszeć tylko siebie. Odgłosy samochód zza okna, żarówka, która obijała się o klosz, stare biurko, które pod wpływem mojego ciężaru uginało się, wydając delikatne skrzypienie. Wszystko to umilkło i choć my sami słyszeliśmy tylko nasze głosy, to Ci, co nawet chcieliby stać tuż za drzwiami, nie usłyszeliby nic. Mimo iż nie interesuje mnie zdanie i opinia innych, to ceniłam sobie prywatność i nie chodziłam z bilbordem mówiącym, kim tak naprawdę jestem, a doskonale wiedziałam, że bez prawdy lub walki stąd nie wyjdę.
- Nie interesuje mnie to i nie o to pytałem - Mruknął, jednak tym razem jego twarz przybrała postać bardziej zaciekawionej, wciąż bacznie mnie obserwując, z pewnością zauważył zmianę w naszym otoczeniu.
- Gdyby nie fakt, że jesteśmy w kawiarni, nawet bym nie zamieniła z Tobą zdania - Westchnęłam ciężko, mówiąc to do siebie, aniżeli do niego. Podniosłam oczy ku górze, po czym spojrzałam na niego machając nogami. - Więc szczerość za szczerość i opuść tę łapę, bo zaraz sama zacznę używać magii wobec Ciebie i to nie takiej jak przed chwilą - Zmarszczyłam brwi, jednak jego ciało nie ruszyło się nawet o milimetr.
- Jaką mam pewność, że zaraz nie zginę? - Prychnął, tak jakby to, co powiedział, nawet nie było możliwe.
- Nie masz - Zaśmiałam się - Taiga Nagiko, czarownica - Przedstawiłam się w końcu. Przez chwilę zapanowała zupełna cisza, aż nie westchnęłam, nie było w moim stylu, aby się dopytywać kogokolwiek o jego dane, jednak w tym przypadku byłam zbyt zaciekawiona, kim on jest. - Wypadałoby, żebyś zrobił to samo - Nadęłam usta w niezadowoleniu - Gówniarzy jednak trzeba uczyć kultury.
- Ashton Aleister Crowley, czarownik - Wymruczał, na co skinęłam głową.
- Okej więc skoro już się znamy, to proszę, żebyś wyszedł z pomieszczenia gospodarczego - Zeskoczyłam na ziemie, idąc powoli w jego kierunku, jednak on wciąż ani drgnął. Zaczynałam mieć wątpliwości czy on aby na pewno mnie rozumie. Stanęłam naprzeciwko niego, kiedy gwałtownie podniosłam rękę, szybko zrozumiałam, że to był mój błąd. Chłopak nie zawahał się używać swoich umiejętności, w ułamku sekundy zostałam odepchnięta pod ścianę, od której się odbiłam, chociaż nie upadłam, to poczułam delikatne mrowienie w barkach. Ułożyłam na nich dłoń, wykrzywiając usta w nieznośny grymas.
Tak delikatny czar, który nie powinien zrobić mi tak naprawdę żadnej szkody, okazał się bardzo silny, w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, dlaczego się śmiał, mówiąc o swojej śmierci. Spojrzałam na niego i bez słowa mrugnęłam, mówiąc w głowie jak mantrę kilka słów. Z cienia zza szafy wyłoniły się dwa łańcuchy, łapiąc go za nogę, a także i rękę, z której rzucił czar. Jedna z niewielu rzeczy, którą odziedziczyłam po mamie, możliwość rzucania zaklęć bez ruszania się. Nim zdążył się zorientować, co się dzieje, ja zdążyłam wyjść z pomieszczenia. Ucieczka... Chociaż nie byłam z tego dumna, opanowałam ją wręcz do perfekcji. Poprawiłam jeszcze włosy, wychodząc z pomieszczenia, a czas rzucony jeszcze kilka sekund temu puścił, gdy tylko zrobiłam kilka kroków w stronę lasku, zdecydowanie muszę poćwiczyć dystans mojej magii, im jestem dalej od miejsca rzucenia zaklęcia, tym bardziej ono słabnie. Wchodząc do lasu, ponownie poczułam znajomą mi już osobę. Niechętnie odwróciłam się na pięcie, patrząc na chłopaka, któremu niektóre kosmyki włosów zaczęły wychodzić z upięcia. Cień zaczął przesuwać się pod naszymi stopami, był to jeden z moich żywiołów, nie chciałam walczyć, a przynajmniej nie tutaj, jednak nie wiedziałam, co ma w głowie chłopak, który dzierżył w sobie silną magię i ponownie stanął naprzeciwko mnie.

Ash? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics