6.07.2019

Od Viktora CD Eliotta

  – To – wyjął z kieszeni niepozorny, czarny przedmiot, który okazał się być zacnym głośnikiem firmy JBL. – Oprowadzę cię po niesamowitym, transetnendtym... transcednetn... transcendentnym – wykrztusił w końcu. – Świecie twórczości, jaką jest rosyjski trap – dokończył, machając głośnikiem jak uciekinier z oddziału psychiatrycznego, w srkrócie – jak pojeb.
  Twarz Eliotta wyrażała jednocześnie zaciekawienie i niepokój.
  – W jaki sposób? – zapytał powoli, patrząc, jak Viktor włącza głośnik. Miał wbudowaną pamięć, więc nie było problemu z muzyką. – Chyba nie zamierzasz...
  Nie dokończył, gdy nagle z głośnika dosłownie pierdolnęła dudniąca muza z rosyjskimi bluzgami. Akurat na dropa trafili. Powietrze aż wibrowało od basu, a Viktor nie wydawał się być tym przejęty. Wręcz przeciwnie – zacisnął usta wczuwszy (jest takie słowo? XD bo mi na czerwono nie podkresla lmao) się w bit, zaczynając znów machać rękoma jako nieudolny taniec. Kocie ruchy. A wszystkie były podejrzanie podobne do tych z fortnite'a. Zło.
  Eliott początkowo siedział jak wryty, po czym zamrugał, spojrzał na Viktora i parsknął, szczerząc mordę jak głupi. Zaczął samemu podrygiwać w takt muzyki na tyle, na ile pozwalały mu jego obrażenia.
  Razem densili w najlepsze dopóty, dopóki nie wbiła na salę czerwona na ryju pielęgniarka.
  – WYŁĄCZCIE TĄ MUZYKĘ – zaryczała jak tur, to chyba była ta co poprzednio wywaliła Viktora za drzwi po jego włamaniu do szpitala.
  Rosjanin tylko spojrzał na nią wzrokiem mogącym konkurować z tym okiem Saurona zWładcy Pierścieni. Czy tam Hobbita. Mimo tego posłusznie wyłączył głośnik, a raczej ściszył do minimalnego poziomu.
  – Zaraz naprawdę otrzymasz zakaz wstępu – wydyszała pięlęgniarka, trzymająca się na uszy.
  – Poniosło nas, to się nie powtórzy – zapewnił ją Eliott z miną cwaniaczka. Kobieta popatrzyła po nich, pogroziła tłustym paluchem i wyszła.
  Chwilę trwała cisza, podczas której gapili się w tępo w drzwi. Viktor powoli podgłaśniał muzykę, a gdy osiągnęła poziom głośności przypominającej tą, z którą nastolatkowie na ulicy puszczali muzę, spojrzeli się na siebie i zaczęli opętańczo śmiać.
– Osz w mordę jeża – wykrztusił Eliott, łapiąc się za płuco. W sensie za klatkę piersiową, bo płuco go bolało.
  – Osz w dupę jeża! – zawtórował mu Viktor, nie wiedząc w pierwszej chwili, co zrobić. W końcu podszedł do chłopaka i walnął go w plecy.
  – Osza... lałeś? – Eliott zakrztusił się bardziej, walcząc o życie.
  – No co, tak się robi, jak ktoś się dusi  – stwierdził beztrosko Rosjanin. – Na edb było.
  – Ale nie jak ktoś ma złamane żebra, ty debilu! – poszkodowany zaczerpnął gwałtownie powietrza i się powoli uspokoił. W sumie pomogło, tylko spowodowało większy ból.
  – A. Faktycznie, to się wydaje logiczne – mruknął Vitya, poważnie zamyślony.
  Został tylko obrzucony niedowierzającym spojrzeniem ze strony Eliotta, który po chwili padł zmęczony na łóżko.
  – Ale muza zajebista – powiedział po kilku minutach, podczas których owa muzyka nadal leciała.
  – Co nie? – twarz Viktora się rozjaśniła, w utwierdzeniu że znalazł bratnią duszę. No bo ten kto chociaż trochę lubi i ceni ruski trap, jest bogiem! –  Mam tego mnóstwo, to mnie wychowało.
  – Widać – mruknął Eliott z wyraźnym rozbawieniem, czego Vitya znów oczywiście nie zauważył, pochłonięty pseudo tańcem, w który był bardzo zaangażowany. Może nawet ciut za bardzo.
  – Aż zacząłem tęsknić za krajem – jęknął melancholijnie Viktor, z zamkniętymi oczami kiwając się w rytm muzyki, wsłuchany w swój ojczysty język. Może i brzmi to słodko, ale szczerze – wyglądał jak ktoś na wielkim haju.

To opowiadanie nie jest sponsorowane przez firmę JBL.

Eliott? Sry ze tak krotko ale mam jeszcze inne opo do odpisania xDD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics